Polskie banki już nie błyszczą w regionie

Najbezpieczniejszy w Europie, najbardziej stabilny i jeden z najbardziej zyskownych - tak o polskim sektorze bankowym mówiono jeszcze kilka lat temu. Dziś widać wyraźnie, że polskie banki opuszczają europejską pierwszą ligę.

Jeszcze pięć czy sześć lat temu wszyscy bankowcy z południa naszego regionu z zazdrością i podziwem patrzyli na polskie banki. Były jasno świecącymi gwiazdami. W bankowości Europa Środkowo-Wschodnia dzieliła się wyraźnie na dwa obszary. Na "północy", czyli w Polsce, Czechach i na Słowacji sektory były zyskowne, stabilne i silne. Miały umiarkowane koszty, rosła liczba klientów i zyski. W całej Europie jako lepsze i bezpieczniejsze od polskich wskazywano jedynie banki w Szwecji i Norwegii.

Na "południu" Europy Środkowo-Wschodniej sytuacja była zupełnie inna. Banki na Węgrzech, w Rumunii, Bułgarii czy Słowenii po kryzysie padały jak muchy. Zachodni właściciele wycofywali się z nich, a ponieważ nikt nie chciał ich kupić, trafiały często w podejrzane ręce. Przez ostatnie dwa lata dobrej koniunktury nastąpiły tam olbrzymie zmiany.

Reklama

Skutki kryzysu

Po wielkim kryzysie w bankach z państw naszego regionu niebotycznie urosła liczba niespłacanych kredytów, podobnie jak w innych krajach Południa Europy. W 2014 roku złe kredyty w bankach naszego regionu miały wartość ponad 110 mld euro. Jak na skalę naszych gospodarek była to olbrzymia kwota, blisko 10 proc. tego, co w całej Unii.

W Słowenii, gdzie wskaźnik niespłacanych kredytów (do wszystkich udzielonych przez banki) jeszcze w połowie 2016 roku sięgał niemal 20 proc. i był jednym z najwyższych w Unii, w połowie zeszłego roku spadł do ok. 8 proc. W Rumunii, gdzie przekraczał 12 proc., teraz wynosi nieco powyżej 5 proc. To tak samo jak w Polsce (dane pozwalające na porównania liczone są według metodologii Europejskiego Urzędu Nadzoru Bankowego, EBA). Dodajmy, że w Rumunii w 2014 roku złe kredyty stanowiły też 20 proc. wszystkich udzielonych. Nieco mniejsze, ale też spore postępy zrobiły banki w Bułgarii i na Węgrzech.

- W Polsce wskaźnik NPL (złych kredytów - red.) jest znacznie wyższy niż w Czechach - mówił na konferencji agencji ratingowej Fitch Artur Szeski, starszy dyrektor ds. ratingów instytucji finansowych w Europie.

W bankach czeskich wskaźnik złych kredytów nie przekracza 1 proc. A na dodatek złe kredyty w polskich bankach mają dość dużą wartość, bo jest to obecnie aż 6,3 mld euro. Kwota ta jest dwa razy wyższa niż na Węgrzech i ponad trzy razy wyższa niż w Rumunii czy w Czechach. Przez ostatnie lata - pomimo znakomitej koniunktury i wzrostu udzielanych kredytów - ich jakość w Polsce poprawiała się bardzo powoli. W innych państwach regionu banki wykorzystały natomiast okres dobrej koniunktury, żeby się złych kredytów pozbyć.

- Wskaźnik złych kredytów spadnie w tym roku w całym regionie poniżej 10 proc., po raz pierwszy do dekady - dodał Artur Szeski.

Pod względem wartości złych kredytów polskie banki wypadają przeciętnie na tle regionu i słabo na tle całej Unii. Wskaźnik jest znacznie wyższy od unijnej średniej, która wynosiła w końcu III kwartału zeszłego roku 3,4 proc. Natomiast pod względem zyskowności nasze banki w porównaniu do innych w regionie prezentują się zdecydowanie słabo. Według danych EBA wskaźnik rentowność kapitałów (ROE) polskich banków na koniec III kwartału zeszłego roku przekraczała nieznacznie 9 proc. I był to najsłabszy wynik (z wyjątkiem Czarnogóry) w całej Europie Środkowo-Wschodniej.

Musimy przy tym pamiętać, że jeszcze w latach 2013-2014 ROE polskich banków przekraczał 10 proc. (kilka największych miało ten wskaźnik powyżej 12 proc.) i był to wtedy drugi wynik w regionie, zaraz za sektorem bankowym w Czechach, a tuż przed Słowacją. Analitycy firmy doradczej Deloitte obliczyli, że średnia rentowność banków w całym naszym regionie wynosiła w tym samym czasie zaledwie 3,7 proc.

Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT 2018

Które banki najlepiej zarabiają

Teraz w całej Unii średnia rentowność sektora bankowego wynosi 7,2 proc. i to znacznie więcej niż jeszcze dwa czy trzy lata temu. Ale banki w "starej" Unii wciąż marnie zarabiają, natomiast w naszym regionie dzieje się zupełnie inaczej. Polski sektor bankowy ze słabnącą w ciągu ostatnich lat rentownością przybliża się do unijnych średnich, mimo że nasza gospodarka należała przez ostatnie lata do najszybciej rosnących w całej Unii. Natomiast banki w południowych krajach naszego regionu zwarły szyki i imponują zyskownością.

I tak - według danych EBA - banki rumuńskie miały na koniec III kwartału zeszłego roku zwrot z kapitału w wysokości 20,2 proc. Rumuński sektor bankowy był najbardziej rentowny w całej Unii. Co więcej, tamtejsze banki mają najwyższe marze w całej Europie, czyli zarabiają najwięcej na różnicy pomiędzy tym, ile płacą klientom za depozyt, a ile biorą od klienta za kredyt.

- Umiarkowany wzrost gospodarek spowoduje, że zyskowność banków (w regionie) pozostanie wysoka. W Rumunii podwyżka stóp procentowych pozytywnie wpłynęła na marże banków i prawdopodobna jest poprawa ich rentowności w 2019 roku - powiedział Artur Szeski.

Sytuację banków w Rumunii pogorszy zapewne podatek bankowy, wprowadzony od początku tego roku. Rumunia jest trzecim krajem na świecie, który wprowadził podatek od aktywów banków - po Węgrach i Polsce. Konstrukcja tego podatku jest jednak inna niż u nas i zdaniem tamtejszych władz "podatek od chciwości" ma spowodować obniżenie kosztów kredytu, a nie podwyższenie go, jak to się stało w Polsce.

- Wpływ podatku bankowego będzie wyraźnie negatywny (dla banków), ale w jakim stopniu - wciąż nie jest pewne - dodał Artur Szeski.

Na drugim miejscu pod względem rentowności w całej Unii są banki węgierskie, które kilka lat temu przeszły kryzys wynikający z przewalutowania kredytów we frankach na forinty. Na następnych - sektor bankowy w Czechach, a następnie banki w Bułgarii. Słoweński sektor bankowy, który w latach 2012-2013 w zasadzie zbankrutował, a banki zostały upaństwowione, zajmuje obecnie pod względem rentowności (11,7 proc.) siódme miejsce w naszym regionie. Daleko w tyle są nasze instytucje.

- Sektor w Słowenii jest konsolidowany i prywatyzowany. Na tym małym rynku jest zbyt wiele małych banków. Odbudował się wzrost kredytów detalicznych - powiedział Artur Szeski.

Na Słowacji natomiast doszło do boomu kredytowego tak dużego, że tamtejsze władze musiały wprowadzić sztywne limity całkowitego zadłużenia gospodarstw domowych i ograniczenia wysokości udzielanych kredytów mieszkaniowych. Powodem było miedzy innymi to, że od 2011 roku ceny domów i mieszkań wzrosły o ponad 20 proc., a wartość kredytów na mieszkania ponad dwa razy. Nowe regulacje sprawią kłopot tamtejszym bankom. Będą one musiały znacznie bardziej uważać na koszty i szukać klientów wśród przedsiębiorstw.

Ważne kapitały

Bank ma kapitał po to, żeby pokryć nim straty, gdy takie się pojawią np. w złej sytuacji gospodarczej. Przez wiele lat polskie banki były pod tym względem wzorem. Przypomnijmy, że po wielkim globalnym kryzysie nie upadł ani jeden polski bank, podczas gdy na Węgrzech, w Słowenii czy Rumunii upadło ich dużo. Ponieważ było tak na całym świecie, po kryzysie znacząco zmieniły się regulacje, gdyż uznano, że banki powinny mieć po prostu bardzo silne kapitały.

- Na większości rynków są solidne wskaźniki kapitałowe - powiedział Artur Szeski.

Ale pod tym względem polskie banki też już nie są w czołówce naszego regionu. Według danych EBA najtwardsze kapitały w polskich bankach wynoszą nieco ponad 16 proc. To mniej niż w Rumunii, Czechach, Bułgarii, Słowenii czy Chorwacji. Choć polski sektor bankowy ma szansę poprawiać wyniki, a znaczące popsucie się kredytów na razie mu nie grozi, wyraźnie widać, że opuszcza już pierwszą ligę.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bank
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »