Akcje o walorach artystycznych

Nie tylko w czasach kryzysu wiele osób szuka najlepszych rozwiązań, by ulokować pieniądze z jak najmniejszą stratą. Coraz częściej są to tzw. inwestycje alternatywne. W sposób przemyślany i przy wsparciu wyspecjalizowanych firm doradczych, środki są lokowane w złoto, nieruchomości, wino czy nawet whisky. Największy indeks sztuki na świecie Mei Moses osiąga lepsze wyniki od wiodących indeksów akcji.

Jednak jedną z najbardziej popularnych form gromadzenia kapitału są inwestycje w sztukę. Art Banking pojawił się w ofercie polskich instytucji finansowych, powstały profesjonalne domy aukcyjne, na rynku funkcjonuje wiele galerii i coraz większa liczba marszandów.

W centrum ich zainteresowania są zarówno uznani autorzy z dawnych epok, jak i współcześni artyści, których prace cenione są w kraju i za granicą.

Artystyczne hity cenowe

Do tej pory najdroższym obrazem sprzedanym w Polsce jest dzieło Henryka Siemiradzkiego "Rozbitek", który w 2000 roku osiągnął cenę 2,13 mln zł. Warto dodać, że inne dzieło tego samego artysty - "Taniec wśród mieczy" - w prestiżowym domu aukcyjnym Sotheby's w Nowym Jorku osiągnęło wartość 1,8 mln dolarów czyli ok. 5 mln zł.

Reklama

Jednak twórcą, którego dzieła na zagranicznych aukcjach osiągają najwyższą cenę, jest mało znana w Polsce, ale ceniona na Zachodzie Tamara Łempicka. Jej "Rafaela sur found vert" z 1927 roku sprzedana została za kwotę 8,48 mln dolarów. Jej obrazy znajdują się w zbiorach wielu prywatnych kolekcjonerów, między innymi Jacka Nicholsona czy królowej pop - Madonny.

Rzecz jasna ceny obrazów polskich malarzy nie znajdują się jeszcze na takim poziomie finansowym, jak choćby prace Jacksona Pollocka, którego "Number 5" z 1948 roku został sprzedany w 2008 roku za 140 mln dolarów, czy "Eight Elvises" Andy'ego Worhola, który osiągnął cenę 100 mln dolarów.

Jednak jedno jest pewne. Wartość twórczości uznanych polskich malarzy stale rośnie, a ich dzieła stają się coraz lepszą lokatą kapitałową dla zamożnej części Polaków.

Wszystko się zmienia

Polski rynek sztuki rozwija się i ewoluuje. Jednym z tego przejawów jest rozwój sprzedaży dzieł sztuki przez internet. Dla kupujących z pewnością jest to wygodna forma nabycia obrazu. Ponadto internet umożliwił włączenie się do rywalizacji o klienta podmiotom gospodarczym spoza dużych miast. Przykładem może być wałbrzyska internetowa galeria sztuki touchofart.pl, która w swojej ofercie ma obrazy takich mistrzów pędzla, jak Zdzisław Beksiński czy Wiktor Zin.

Jarosław Jaśnikowski Należy do czołowych surrealistów polskich tworzących w nurcie magicznego realizmu. Jest też jednym z najbardziej znanych polskich reprezentantów steampunku w malarstwie. Z niezwykła swobodą kojarzy różne formy w zamkniętej płaszczyźnie obrazu. Sprawia mu przyjemność mnożenie szczegółów dla wzbogacenia materii obrazu. W jego twórczości widać zainteresowanie sztuką gotycką. Czerpie z niej wzory i choć można odnieść wrażenie, że czasami przeładowuje obraz artefaktami, nie jest to drażniące. Widz bowiem może jeszcze bardziej wniknąć w ten magiczny świat Jarosława Jaśnikowskiego, w którym artysta stwarza pozory iluzyjnej rzeczywistości. 10 lat temu obrazy Jarosława Jaśnikowskiego sprzedawane na aukcjach internetowych osiągały wartość 300 do 1000 zł. Pięć lat temu ich wartość dochodziła do 5 000 zł. Dziś 90% jego obrazów sprzedawanych jest przez galerie i marszandów, najczęściej za ok. 15 000 do 25 000 zł, choć duże płótna znane z wystaw i katalogów dochodzą do kwoty 50 000 zł

Jednym z mankamentów polskiego rynku sztuki jest słaba obecność na nim muzeów. Posiadają one misję gromadzenia i odzwierciedlania rozwoju kulturalnego w Polsce, ale nie posiadają odpowiedniego wsparcia finansowego ze strony państwa, przez co pozbawione są możliwości rozbudowywania kolekcji. Ponadto obecne przepisy nie pozwalają im na pozbywanie się części zbiorów na rzecz nowych, bardziej właściwych zakupów. W efekcie magazyny muzealne przepełnione są zbiorami, które rzadko są prezentowane publiczności, a muzea nie mają środków na zakup dzieł z najwyższej półki.

Polski rynek sztuki będzie się zatem rozwijał wprost proporcjonalnie do wzrostu zamożności Polaków. Sprzyja temu chociażby wprowadzona od 2010 roku możliwość eksportu dzieł sztuki, które nie mają więcej niż 50 lat lub nie są warte więcej niż 40 tys. zł. Dzięki internetowi ograniczona została szara strefa handlu pracami artystycznymi. W internecie można bowiem znaleźć bazy danych niemal wszystkich domów aukcyjnych na świecie i porównać ceny dzieł sztuki z proponowanymi przez różnego rodzaju handlarzy. Rośnie też standard obsługi klientów. Większość wycen i konsultacji obrazów wykonywana jest przez galerie i domy aukcyjne za darmo. Nabywcy otrzymują certyfikaty autentyczności.

Agata Otulska Malarstwo studiowała w pracowni swojej mamy Doroty Otulskiej. Jej prace można stale oglądać w galeriach w Kazimierzu Dolnym, Nałęczowie i Warszawie. Znajdują się również w zbiorach prywatnych w kraju i za granicą. Tematem twórczości Agaty Otulskiej jest kobieta. Artystka ukazuje kobiece sylwetki pełne nieuchwytnego wdzięku, w wyszukanej formie. Są one nostalgiczne i ulotne, a zarazem piękne. Bogaty koloryt subtelnych tonacji, złamanych barw, delikatnych błękitów, różów, srebrzystych, perłowych szarości z akcentami czerwieni, amarantów i gwałtownymi rozbieleniami, dostarcza bogactwa doznań odbiorcom jej sztuki. W ciągu sześciu ostatnich lat wartość obrazów Agaty Otulskiej wzrosła o 100% i waha się między 6 000, a 12 000 zł.

Lokata w ozdobnej ramie

Coraz większym zainteresowaniem w Polsce cieszą się inwestycje w sztukę. Ceny obrazów wybitnych artystów wzrosły w ciągu ostatnich lat niemal czterokrotnie. Dostrzegają to zarówno banki, jak i inne instytucje finansowe, które dla swoich klientów przygotowują specjalne portfele inwestycyjne związane ze sztuką. Coraz częściej inwestorzy wycofują swoje pieniądze z niepewnej giełdy i lokują je w obrazach. Stabilną lokatą jest zakup obrazów uznanych artystów, jak choćby Bruno Schulza, którego "Cliche-verre" wystawione na aukcji za 13 000 zł osiągnęło cenę 55 000 zł. Z kolei obraz Leona Wyczółkowskiego "Dziewczyna" z ceną wyjściową 17 tys. zł osiągnął wartość sprzedaży w wysokości 83 tys. zł.

Aleksander Żywiecki Studia na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie ukończył w 1988. Jest założycielem i członkiem grupy artystycznej "4 pejzaże". Uprawia ten rodzaj twórczości, która ucieka od programowego nowatorstwa. Nawiązuje do sztuki tradycyjnej, realistycznej w formie i o bardzo jasnym przesłaniu. Tym samym staje w jednym szeregu z takimi twórcami, jak Józef Chełmoński, Władysław Podkowiński czy Leon Wyczółkowski. W jego pracach dominuje sugestywna wizja dziewiczych krajobrazów, natury i otwartej przestrzeni. 10 lat temu małe obrazy (20x30 cm) Aleksandra Żywieckiego warte były kilkaset złotych. Dziś ich wartość wzrosła o ponad 400%.

Pierwsze badania rynku sztuki

Jedna z największych na świecie firm doradczych "Deloitte" świadcząca usługi z zakresu audytu, konsultingu i doradztwa finansowego, przeprowadziła w tym roku pierwszą edycję badań polskiego rynku sztuki "Rynek sztuki, sztuka rynku". Badania odbyły się w okresie pomiędzy listopadem 2012, a marcem 2013 roku. Wzięło w nich udział 8 banków oraz 93 przedstawicieli rynku sztuki: galerii, muzeów, kolekcjonerów, ekspertów.

Autorzy raportu dowodzą, że rynek sztuki jest obecnie jednym z najszybciej zmieniających się rynków kapitałowych na świecie. I jednym z najbardziej obiecujących. Dość powiedzieć, że największy indeks sztuki na świecie Mei Moses osiągnął lepsze wyniki od wiodących indeksów akcji we wszystkich okresach w latach pomiędzy 2000, a 2011 rokiem.

Małgorzata Kosiec Od początku w jej twórczości dominuje zainteresowanie abstrakcją oraz postacią ludzką. Artystka znalazła własną formę portretu, który ujawnia twarz kobiecą wraz z jej komercyjnym wykorzystaniem. Te twarze tylko pozornie są "ładne". Bliższa ich obserwacja ujawnia cynizm i sztuczność takich przedstawień. Małgorzata Kosiec eksponuje to, co jest "trendy" we współczesnych działaniach komercyjnych i zderza to z klasycznym kanonem piękna lub typowymi wyobrażeniami znanymi z wielowiekowej tradycji historii sztuki. Prace Małgorzaty Kosiec na początku lat dwutysięcznych wyceniane były w granicach 4 000 zł, dziś osiągają cenę 9 000 - 10 000 zł

Autorzy raportu w wyniku przeprowadzonych badań doszli między innymi do wniosku, że niepewność ekonomiczna powoduje wzrost zainteresowania inwestycjami w sztukę. Ponadto okazuje się, że doradcy bankowi czują coraz większą świadomość, że dzieła sztuki mogą być i w zasadzie już są aktywami. Większość spośród badanych banków polskich ma już w ofercie usługi związane ze sztuką. Sprzyjającym elementem rozwoju rynku sztuki jest też fakt, że większość osób lokujących swoje pieniądze w akcjach decyduje się na dywersyfikację portfela. Jednocześnie doradcy z rynku sztuki zauważają, że rośnie zainteresowanie finansowymi aspektami sztuki. Większość wypełniających ankietę kolekcjonerów przyznała, że chciałaby wykorzystać dzieła sztuki jako zabezpieczenie kredytów. Najistotniejsze jest jednak to, że wszyscy ankietowani uważają, iż potrzebne jest różnicowanie usług bankowych, a sztuka jest jednym z ważniejszych elementów różnicujących.

Marcin Kołpanowicz Uprawia malarstwo olejne i pastelowe, łączące w sobie nieskrępowana wyobraźnię, poetycką metaforę i filozoficzne przesłanie. Uważa, że prostym językiem barw i kształtów jeszcze wiele można powiedzieć. Stara się uświadomić innym niezwykłość całkiem zwyczajnych miejsc, pokazując tajemniczość, dziwność, ale też duchowość kryjącą się w świecie materialnym. W ten sposób poszerza wrażliwość widza i otwiera jego wyobraźnię. Jego twórczość to wieloznaczeniowa alegoria pozostawiająca wiele miejsca na własną interpretację malarskich przedstawień. Obrazy Kołpanowicza "zagrały" w serialu TVP Siedlisko w reż. J. Majewskiego ("malowała" je Anna Dymna), pojawiły się na okładkach książek (m.in. "Kielich" W. Łysiaka). Jego obrazy znajdują się w kolekcjach m.in. Małgorzaty Niezabitowskiej, Jerzego Radziwiłłowicza, Andrzeja Grabowskiego, Grzegorza Turnaua i Jerzego Satanowskiego. Marcin Kołpanowicz plasuje się od lat w pierwszej pięćdziesiątce rankingu najlepszych malarzy polskich "Kompas Sztuki". Pastele Marcina Kołpanowicza w 2003 roku kosztowały od 2 000 do 2 500 zł, z kolei obrazy olejne osiągały wartość 4 000 - 5 000 zł. Dziś pastele można kupić za 6 000 - 8 000 zł, zaś "oleje" dochodzą do kwoty między 15 000, a 30 000 zł.

A ma być jeszcze lepiej

Rynek sztuki w Polsce, w kształcie zbliżonym do europejskiego, powstał dopiero po roku 1989 wraz z pojawieniem się wolnego rynku. Wtedy otwarte zostały nowe domy aukcyjne i galerie, przerywając wieloletnią dominację państwowej "DESY". Dziś polski rynek sztuki ma wartość ok. 300-350 mln zł, co stanowi 0,2% łącznej wartości rynku światowego. Jednak jego sytuacja przedstawia się bardzo pozytywnie. Przykładowo w pierwszej połowie 2012 roku wartość dzieł sztuki sprzedanych na polskich aukcjach wyniosła 30,1 mln zł, co jest najwyższą wartością od 1989 roku, a jednocześnie był to wzrost o 90% w stosunku do roku 2011.

Duży wpływ na rozwój rynku sztuki ma zamożność. W zeszłym roku w Polsce było 28 400 ludzi zamożnych, ale według publikacji "WealthInsight" do roku 2017 liczba ta wzrośnie o 40% i wyniesie 39 687.

Reasumując trzeba stwierdzić, że rynek sztuki z pewnością nie będzie się kurczył, ale poszerzał. Powstawać będą coraz lepsze produkty bankowe związane ze sztuką. Dzieła sztuki mają też szansę stać się gwarancją bankową, podobnie jak wszelkie ruchomości i nieruchomości. I jeszcze jedno - lepiej mieć na ścianie prawdziwy obraz traktowany jako inwestycja finansowa, niż jego reprodukcję, pod którą schowany jest sejf.

miesięcznik KAPITAŁOWY
Dowiedz się więcej na temat: Artysta | sztuka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »