BIG BG naruszył prawo przy prywatyzacji PZU?

Rozmowa z Andrzejem Jakubiakiem, członkiem zarządu Narodowego Banku Polskiego, dyrektorem departamentu prawnego NBP.

Rozmowa z Andrzejem Jakubiakiem, członkiem zarządu Narodowego Banku Polskiego, dyrektorem departamentu prawnego NBP.

GP: Istnieją zarzuty i opinia kancelarii prawnej dowodzące, że w 1999 r. BIG Bank Gdański, nabywając 10 proc. akcji PZU, złamał - przez przekroczenie tzw. normy koncentracji - obowiązujące wówczas prawo.

AJ: Rzeczywiście, niektórzy posłowie komisji śledczej ds. prywatyzacji PZU, powołując się na opinię kancelarii Smoktunowicz, Falandysz, dowodzą, że w 1999 r. Big Bank Gdański, nabywając akcje PZU, naruszył prawo bankowe. Dokonując prostego zestawienia funduszy własnych, którymi wtedy dysponował BIG, i ceny, jaką musiał zapłacić, twierdzą, że została naruszona tzw. norma koncentracji kapitałowej.
W ekspertyzie, na którą powołują się posłowie z komisji śledczej, zabrakło analizy przepisów z zakresu sprawozdawczości i rachunkowości bankowej.

Reklama

GP: Czego dotyczy ta norma?

AJ: Polega ona na tym, że istnieje ograniczenie aktywności banku w sferze nabywania akcji, udziałów, jednostek uczestnictwa w funduszach inwestycyjnych - czyli aktywności w ramach jego działalności inwestycyjnej. Norma w 1999 r. ustalana była na dwóch poziomach. Pierwszy próg istniał w stosunku do jednego emitenta - podmiotu, który wydawał akcje, udziały czy inne instrumenty. Zaangażowanie banku nie mogło w tym zakresie przekroczyć 15 proc. funduszy własnych. Natomiast drugi stopień tej normy dotyczy ogólnej aktywność banku na rynku inwestycyjnym - w tym zakresie jego inwestycje kapitałowe we wszystkie podmioty nie mogły przekroczyć 60 proc. funduszy własnych. Innymi słowy bank nie mógł zainwestować więcej niż 15 proc. swoich funduszy w jeden podmiot, a ogółem 60 proc. przeznaczyć na działalność inwestycyjną. Proste, ale nie wnikliwe zestawienie wartości ówczesnych funduszy własnych BIG i wartości inwestycji w akcje PZU wskazuje, że przekroczono zarówno normę 15 proc., jak i 60 proc.

GP: Jakie pieniądze wchodziły wtedy w grę?

AJ: BIG miał fundusze własne na poziomie 1,6 mld zł, a 1,062 mld przeznaczył na zakup akcji PZU. Z prostej kalkulacji wynika, że zarówno norma 15 proc., jak i 60 proc. została przekroczona. Bank nie mógł bowiem nabyć akcji jednego emitenta za więcej niż 240 mln zł, a we wszystkie akcje nie mógł inwestować więcej niż 960 mln zł.

GP: Te liczby wskazują, że BIG, inwestując w akcje PZU ponad 1 mld zł, jedną i drugą normę przekroczył?

AJ: Diabeł tkwi w szczegółach. Nikt nie bierze pod uwagę wszystkich przepisów, które banki obowiązują. Stwierdzenia dotyczące naruszenia prawa bankowego abstrahują od charakteru tych przepisów oraz od innych regulacji prawnych.

GP: Co one zawierają?

AJ: Normy koncentracji odnoszą się do banku i jego relacji z nadzorem bankowym - Komisją Nadzoru Bankowego. To nadzór jest odpowiedzialny za to, żeby weryfikować, czy środki zgromadzone w banku są bezpieczne. Ustawodawca przesądził, że jeżeli bank przekracza normy koncentracji, zachowuje się w sposób, który stwarza zagrożenie dla środków w nim zgromadzonych. Jeżeli w konsekwencji stwarza to zagrożenie, to nadzór został wyposażony w środki, które mają zapewnić, aby banki doprowadziły do takiego stanu, który jest prawidłowy.

GP: Co to oznacza w praktyce?

AJ: Jeżeli norma np. koncentracji zostanie przekroczona, nadzór zaleca bankowi powrót do stanu, który zapewniałby jej przestrzeganie. To jest jego podstawowe działanie. Skutki takiego przekroczenia istnieją w dwóch obszarach. Pierwszy dotyczy możliwości nadzoru, który wchodzi do banku i żąda przywrócenia stanu właściwego. Jeśli się tak nie stanie, stosuje odpowiednią sankcję, co może doprowadzić nawet do tego, że prezes czy zarząd mogą stracić pracę, a w ostateczności bank może zostać zlikwidowany. Sankcja w drugim obszarze dotyczy tego, że bank musi się liczyć z tym, że jego pozycja - w razie przekroczenia normy - pogarsza się. Ma wtedy np. niższy współczynnik wypłacalności (wyraża stopień jego bezpieczeństwa), co zmniejsza wiarygodność banku, a także jego możliwość aktywności w innych obszarach.

GP: Ale niektórzy członkowie komisji twierdzą, że przekroczenie normy koncentracji skutkuje tym, że umowa kupna akcji PZU przez BIG jest nieważna.

AJ: Na pewno przekroczenie tej normy nie oznacza nieważności umowy.

GP: Dlaczego?

AJ: To jest inny obszar - umowa jest regulowana prawem prywatnym, a nie publicznym. To dwa odmienne obszary regulacji prawnej. Drugi z nich dotyczy relacji banku z KNB. Może ona zgodnie z prawem bankowym wydać zalecenia, a jak nie zostaną one przez bank uwzględnione, uruchomić łańcuszek sankcji. Natomiast nawet ewentualne przekroczenie norm koncentracji nie wywiera skutków w obszarze umownym (czyli ewentualnego jej unieważanienia), bo musi być respektowana zasada pewności obrotu. To jest jak dogmat, który wymusza, że nie można uzależniać skutków ważności umowy od tego, czy bank przestrzega norm ostrożnościowych, gdyż kontrahent banku nie jest w stanie tego sprawdzić.

GP: Chce pan więc powiedzieć, że kiedy umowa jest zawierana, to nawet ewentualne przekroczenie normy koncentracji nie skutkuje jej unieważnieniem?

AJ: Dokładnie tak, normy obowiązują bank, a nie jego kontrahenta, czyli w tym przypadku PZU. Ponadto prawo w 1999 r. zabraniało KNB oddziaływania na umowy zawarte przez bank i to był zakaz bezwzględny. Przepis mówił, że środki komisji nie mogą naruszać umów zawartych przez bank. Proszę sobie wyobrazić faktyczną sytuację zakupu tych akcji. Kontrahent nie może pytać co chwilę o fundusze własne banku. Podmiot, który sprzedawałby akcje czy udziały, byłby zawsze niepewny, czy bank, który je nabywa, ma fundusze własne na odpowiednim poziomie albo czy kupił już więcej akcji u kogoś innego, przekraczając tym samym limit i w związku z tym umowa będzie nieważna. Ponadto, gdyby ustawodawca chciał, żeby skutkiem przekroczenia normy była nieważność umowy, to przewidziałby to bezpośrednio w ustawie.

GP: Na jaką podstawę powołują się zwolennicy unieważnienia tej umowy?

AJ: Czytają oni bardzo dosłownie art. 58 kodeksu cywilnego i twierdzą, że naruszenie każdego przepisu ustawowego przewiduje nieważność umowy. To jest nieprawda. W obszarze prawa cywilnego prywatnego tak jest rzeczywiście, ale prawa publicznego nie. Trzeba bardzo dokładnie dokonać analizy, czy rzeczywiście ustawodawcy chodziło o taki skutek. Naruszenie nie każdego przepisu prawa powoduje sankcję nieważności. Tak też wynika z poglądów komentatorów kodeksu cywilnego oraz orzecznictwa Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego.

GP: Skąd więc postulaty o unieważnienie umowy?

AJ: Ze wspomnianej opinii krążącej wokół tej sprawy, która opiera się na prostym zestawieniu liczb - 1,6 mld zł do ponad 1 mld przeznaczonych przez BIG na akcje PZU. Nie uwzględnia ona tego, co się stało owego dnia.

GP: A co się stało?

AJ: To jest właśnie sedno problemu. Jak wiadomo z zeznań przed komisją śledczą, tego samego dnia, w którym BIG kupił akcje PZU, sprzedał je do Big Bank Inwestycje. To oznacza, że na koniec dnia nie miał tych akcji w swoich księgach - nie był ich właścicielem. Trzeba uwzględniać, dokonując oceny sytuacji finansowej banku, przepisy prawa związane z rachunkowością i sprawozdawczością bankową, które nakazują nadzorcy ustalić stan finansów na koniec dnia operacyjnego. Nadzorca w procesie dokonywania oceny sytuacji finansowej opiera się przede wszystkim na danych ujętych w księgach bankowych, a dla nas liczy się stan na koniec dnia. Tak liczy się wszędzie! To jest zasadą, nie tylko w Polsce - zawsze mamy do czynienia z ustaleniem stanu finansowego na podstawie zamknięcia ksiąg lub ich otwarcia.

GP: Twierdzi pan, że to, iż bank sprzedał w ciągu dnia te akcje swojemu zależnemu podmiotowi, oznacza, że na koniec dnia jego fundusze własne były na odpowiednim poziomie? Przecież ewidentnie założył go tylko po to, aby to zrobić.

AJ: Żeby ocenić, czy bank przestrzega norm ostrożnościowych, trzeba wybrać jakiś moment, a tym z praktycznego i formalnoprawnego punktu widzenia może być jedynie koniec dnia. Jeśli byłoby inaczej, bank w ciągu dnia musiałby prowadzić ewidencję księgową w czasie rzeczywistym. Nie kwestionuję oczywiście tego, że BIG nabył akcje PZU, a następnie zgodnie z umową prywatyzacyjną nastąpiło ich przeniesienie na spółkę zależną. Na koniec dnia bank nie miał więc u siebie w księgach tych akcji, a skoro tak było, nie doszło do przekroczenia normy koncentracji.

GP: Ale czy to było zgodne z prawem?

AJ: W 1999 r. nie było przepisów o nadzorze skonsolidowanym, które nakazują uwzględniać zaangażowanie całej grupy w poszczególne kategorie lokat. W takiej sytuacji BIG musiałby wykazać, ile zainwestował w akcje PZU wraz ze spółkami zależnymi. Nie musiał jednak tego robić, więc działał zgodnie z przepisami.

GP: Skąd więc - powrócę do pytania podstawowego - postulaty o nieważności umowy?

AJ: Tego nie wiem. Według mojego rozeznania w ekspertyzie, na którą powołują się posłowie, jej autor nie odnosi się do tego problemu, a ponadto nie ma tam w ogóle analizy przepisów z zakresu sprawozdawczości i rachunkowości bankowej. Być może autor tej opinii nie wiedział o tym, że tego samego dnia te akcje zostały sprzedane do Big Banku Inwestycje. Gdyby nie było tej operacji i Big Bank posiadał na koniec dnia 10 proc. akcji PZU, trzeba byłoby uznać, że doszło do przekroczenia norm. Ale nawet w takiej sytuacji umowa byłaby ważna ze względów wymienionych wyżej.

Rozmawiał Bartosz Marczuk

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: PZU SA | bank | środki | posłowie | fundusze | norma | Biuro Informacji Gospodarczej | nadzór
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »