Rejsowy biznes po tanią wódkę
120 zł za litr Hennesy, 50 zł za Old Smugglera czy 40 zł za Finlandię. Tak atrakcyjnie niskie ceny w sklepach wolnocłowych na rejsowych statkach wycieczkowych do położonych tuż za miedzą zagranicznych portów sprawiają, że w sezonie korzysta z nich 1-1,5 mln Polaków, co daje tym przewoźnikom zysk około 45 mln zł w sezonie.
Jednodniowe wycieczki statkiem do Danii, Niemiec czy za wschodnią granicę cieszą się coraz większym powodzeniem. Ale turystyka jest tu tylko pretekstem. Głównym i skutecznym wabikiem jest obecność na pokładach wszystkich jednostek sklepów wolnocłowych.
A w nich ceny alkoholi ( ale również papierosów, perfum czy słodyczy) są przynajmniej o połowę mniejsze niż w polskich sklepach. Dla przykładu litr Grantsa kosztuje tu 50 zł, podczas gdy w monopolowym na lądzie 130 zł, a koniak Hennesy ma prawie trzykrotne przebicie - 120 zł w stosunku do -normalnej- ceny 350 zł.
Jak obliczył PG w -alkoholowych rejsach- uczestniczy w sezonie przynajmniej 1-1,5 mln pasażerów co daje...45 mln zł zysku na czysto. A jak rozkłada się rachunek na poszczególne jednostki-
Oto przykład: w rejsie katamaranem pod jednoznaczną nazwą -Baltic Spirit- na duńską wyspę Bornholm z Darłówka, Ustki lub Kołobrzegu może wziąć udział miesięcznie do 7 tys. pasażerów. Cena biletu to średnio 100 zł.
Zakładając, że każdy turysta kupi butelkę wódki Finlandia miesięczne obroty z tego tytułu wynoszą 980 tys. zł (wliczając wartość sprzedanych biletów). Jeżeli jednak każdy pasażer zdecyduje się dołączyć do wódki butelkę koniaku Hennesy to miesięczne wpływy wyniosą już 2 mln zł.
Już za 2 zł możemy wybrać się w morski rejs za granicę i skorzystać z zasobów sklepu wolnocłowego. Na pokładzie katamaranu płynącego na Bornholm kupimy dwukrotnie tańszą wódkę, whisky i gin, a markowy koniak nawet trzy razy taniej.
Zakupy na morzu. Super atrakcyjne ceny towarów. Na lądzie nawet 100 procent więcej. Cena rejsu tylko 10 zł. Na pokładzie zapewniamy: sklep wolnocłowy, szeroki asortyment towarów, szokująco niskie ceny. Tak zachęca Żegluga Gdańska do rejsu na trasie Gdańsk - Bałtijsk - Gdańsk.
O celu podróży i jego walorach turystycznych ani słowa. Podobnie zresztą jak w przypadku innych rejsów organizowanych na duńską wyspę Bornholm, do położonego w obwodzie kaliningradzkim miasta Swietłyj czy samego Kalinigradu, albo niemieckich uzdrowisk Ahlbeck, Heringsdorf i Bansin. Wspólnym mianownikiem tych wszystkich wypraw jest bowiem obowiązkowo otwarty na pokładzie każdej jednostki sklep wolnocłowy.
To pod jego kątem organizowane są morskie podróże na niekiedy śmiesznych dystansach, jak w przypadku Nowego Warpna i Altwarp, gdzie odległość wynosi 2 mile morskie, a rejs trwa tylko pół godziny. Chodzi jednak o to, aby tylko przepłynąć na zagraniczne wody terytorialne i zaraz otwiera się wolnocłowy kramik. Na płynącym na Bornholm katamaranie -Baltic Spirit-, którego nazwa nie kojarzy się z duchem Bałtyku tylko spirytusem, jest nawet wyznaczony kierunek kolejki, jaka ma się ustawiać do sklepu.
A korzystają z niego wszyscy. Jakiego rzędu to biznes? Rejsy na trasie Elbląg-Krynica-Frombork-Kaliningrad odbywają się codziennie, przy czym jednorazowo na pokład wsiada do 40 osób, co w skali miesięcznej daje ok.1120 pasażerów. Wliczając zakup biletu (średnio 110 zł w obie strony) i jednej butelki Finlandii, wpływy wynoszą 168 tys.zł miesięcznie. Jeżeli każdy uczestnik rejsu dołoży do koszyka z wódką litr Hennesy to wpływy miesięczne wynoszą już ponad 302 tys. zł.
Ale to jeszcze mikroskopijny zarobek. Statki wycieczkowe -Adler-, kursujące do -przystani na molach morskich w Ahlbeck, Heringsdorf i Bansin- zabierają w rejs do 700 osób. Miesięczny wpływ ze sprzedaży biletu (6 zł) oraz butelki wódki na głowę to 784 tys. zł, gdy dodamy do tego koniak - będzie to zarobek rzędu 2,3 mln zł!
Według tego samego wyliczenia wspomniany -Baltic Spirit- zarabia miesięcznie ( z wódką i koniakiem) ok. 2 mln zł. Mniej, bo tylko ok. 0,5 mln zł miesięcznie zarabia się na rejsie z Fromborku do Swietłyj. W sumie, jak szacuje PG, z takich -spirytusowych rejsów- korzysta w sezonie przynajmniej 1-1,5 mln Polaków. Zarobek na czysto sięga nawet 45 mln zł.
Do rejsów zachęcają cenniki towarów wolnocłowych wywieszane w portach wyjazdowych, zamieszczane w internecie i na plakatach reklamowych w nadmorskich miejscowościach wypoczynkowych. Dodatkowym haczykiem jest zazwyczaj symboliczna cena ( rejsy na Bornholm i do Kaliningradu to wyjątek): począwszy od nawet 2 zł w przypadku rejsu do Zinnowitz czy Mescherin, 4 zł za rejs na trasie Nowe Warpno-Altwarp czy 6 zł za przejażdżkę do Ahlbeck, Heringsdorf czy Bansin. Co prawda zgodnie z przepisami pasażer może kupić na rejsie nie więcej niż litr alkoholu wysokoprocentowego, 2 litry wina i 5 litrów piwa, ale celnicy w portach nie zaglądają do toreb nazbyt gorliwie, bo przecież biznes musi się kręcić!.
Gwoli sprawiedliwości w przypadku rejsów dłuższych, trzygodzinnych jak na Bornholm istnieje opcja turystyczna. Na miejscu można wykupić wycieczkę u kierowcy autokaru, który za 100 koron duńskich zawiezie nas w dwa miejsca, a w trzecim zrobi postój na posiłek w restauracji za dodatkowe 100 koron.
Wcześniej jednak trzeba zaopatrzyć się w korony, których nie uświadczysz w kantorach Kołobrzegu, Ustki czy Darłowa ( w Darłówku, skąd wypływa Baltic Spirit nie ma żadnego kantoru). Jedynym ratunkiem pozostaje więc kierowca wycieczkowego autokaru na Bornholmie, który usłużnie dokona wymiany po...swoim, znacznie zawyżonym kursie.
ANNA KŁOSSOWSKA, JASMIN EL FALOUJI