Ruch Obrony Kierowców?

Co tu ukrywać - w Polsce podnosi głowę faszyzm. Okazało się, że prezydent Poznania nie tylko zakazał Parady Równości, w której chcieli pokazać się od najlepszej strony homosie i lesbijki, ale nie udzielił też zgody na Marsz Onanistów z Trzepaczkami.

Nawiasem mówiąc, podobno organizatorzy Parady Równości odcięli się od Marszu Onanistów. Tak przynajmniej twierdzi red. Rybiński w "Rzeczpospolitej". To na pewno prawda, bo czy wobec połączonych sił homosiów, lesbijek i onanistów faszyzm ośmieliłby się podnieść głowę? Na pewno by się nie ośmielił, a wobec tego już wiemy, w jakim kierunku powinni maszerować szermierze wolności i demokracji. Jedność przede wszystkim; szeregi mocno zwarte. Pośladki też.

Skoro już wiemy, że zgoda buduje, a niezgoda rujnuje dorobek nawet tak postępowych środowisk, to cóż dopiero w przypadku kierowców, stanowiących chyba najbardziej dyskryminowaną grupę w naszym otwartym społeczeństwie?

Reklama

Miłe złego początki

Jak zostaje się kierowcą? Najpierw trzeba zapisać się na kurs nauki jazdy. Wymaga to wniesienia stosownej opłaty; średnia opłata za kurs (bez zajęć dodatkowych) wynosi około 1 100 zł. Do tego trzeba doliczyć opłatę za badanie lekarskie (40 zł), opłatę za egzamin (teoretyczny - 20 zł) praktyczny - na prawo jazdy kat. B - 74 zł) i w przypadku pomyślnego zdania go za pierwszym razem (rzadkość to wielka i obrosła mitem) - opłata za prawo jazdy w kwocie 70 zł.

Zatem za przywilej zostania kierowcą trzeba zapłacić co najmniej 1 300 zł, a więc około połowy średniego miesięcznego wynagrodzenia. Ale posiadanie prawa jazdy oznacza tylko teoretyczną możliwość kierowania samochodem. Żeby ta możliwość stała się rzeczywistością, trzeba samochód sobie kupić. Ponieważ ceny nowych samochodów są dosyć wysokie zwłaszcza w porównaniu z samochodami używanymi, wielu niezamożnych kierowców stara się kupić sobie tańszy samochód z drugiej, jak to się mówi, ręki.

Dobrze, jeśli ma własne, uciułane pieniądze, bo nie musi wtedy płacić 2 procent podatku od czynności cywilnoprawnej, jaką jest pożyczka. Ale 60 proc. gospodarstw domowych w Polsce nie ma żadnych oszczędności, więc jest wysoce prawdopodobne, ze nasz kandydat na kierowcę musi na zakup wymarzonego samochodu pożyczyć, dajmy na to, 15 tys. zł. W takim razie powinien zapłacić 300 zł podatku od tej czynności cywilnoprawnej. Jeśli sprowadzi sobie samochód używany, będzie musiał zapłacić podatek akcyzowy, którego wysokość - w przypadku samochodów o pojemności do 2 litrów - waha się od 3,1 do 65 proc. w zależności od wieku auta. Powiedzmy, że chodzi o samochód czteroletni. W takim przypadku stawka podatku akcyzowego wynosi 27,1 proc., czyli ok. 4 tys. zł. Łącznie cena samochodu wyniesie zatem 19 tys. zł, a 2 proc. podatek od czynności cywilnoprawnej w postaci jego zakupu wyniesie w takiej sytuacji 380 zł. Do tego trzeba dodać 500 zł za tzw. "Kartę pojazdu". Nie bardzo wiadomo, po co ona jest, ale urzędy uzależniają od jej posiadania zarejestrowanie samochodu, więc nie ma co dyskutować. Jeszcze tylko trzeba zapłacić 33 zł za dowód rejestracyjny, 11 zł za nalepki legalizacyjne, 16,50 za nalepkę kontrolną i 80 zł za tablice rejestracyjne i już możemy jechać do stacji kontroli pojazdów, gdzie trzeba będzie zapłacić ok. 130 zł za badanie techniczne. Krótko mówiąc, zanim wyjedziemy własnym samochodem na drogę, musimy wydać na podatki i przymusowe opłaty 5 500 zł, nie licząc samej ceny zakupu samochodu. Do tego trzeba dodać ok. 1 500 zł za przymusowe ubezpieczenie OC i już możemy ruszać z Bogiem. Okazuje się, że za przywilej zostania kierowcą dysponującym własnym samochodem trzeba zapłacić łącznie ponad 8 tys. zł. nie licząc ceny samego auta.

W cęgach reżymu

Ruszając w drogę musimy nasz samochód zatankować. Przyjmijmy, że litr benzyny 95 kosztuje 4 zł. Kupujemy 50 litrów za 200 zł, co wystarcza nam na przejechanie ok. 600 km. Jeśli nie będziemy wyjeżdżali w dłuższe trasy, na jazdę po mieście starczy tego na tydzień. Wydajemy zatem na benzynę ok. 800 zł miesięcznie, czyli 9 600 zł rocznie. Oznacza to, że niezależnie od innych podatków, jakie płacimy jako obywatele, tylko z tej benzyny państwo bierze od nas co najmniej 2 112 zł z tytułu VAT .

Do tego trzeba doliczyć 1,32 zł akcyzy na każdym litrze, co przy naszym zapotrzebowaniu daje rocznie 3 168 zł. Zatem za przywilej jeżdżenia własnym samochodem po mieście zapłacimy rocznie 5 280 zł podatków. Tak naprawdę zapłacimy więcej, bo przecież w cenie benzyny zawarte są również podatki dochodowe od osób prawnych i od osób fizycznych, tzn. od firm paliwowych i ich pracowników, które tak naprawdę płacimy my, kupując paliwo, by spalić je w silniku naszego auta. Nie bądźmy jednak drobiazgowi, bo już wystarczy tego, cośmy zapłacili w ciągu jednego roku, chcąc zrealizować marzenie zostania kierowcą dysponującym własnym samochodem.

Podsumujmy: w ciągu tego roku musieliśmy oddać fiskusowi ponad 13 tys. zł! Średnia pensja krajowa oscyluje wokół 2 400 zł miesięcznie, czyli średni dochód roczny wynosi 28 800 zł. Z tego nasz kierowca musi w pechowym roku oddać państwu prawie połowę! Czyż jest w Polsce grupa jeszcze bardziej uciskana?

Messalina kochała się z niewolnikami

Tymczasem w "Rzeczpospolitej" pan prof. Wojciech Sadurski czyni gorzkie wyrzuty Platformie Obywatelskiej, że wcale nie jest partią liberalną, bo nie popiera manifestacji homosiów i lesbijek. Najwyraźniej pan prof. Sadurski uważa, że liberalizm polega na chwaleniu się sposobem zaspokajania popędu seksualnego. W przypadku młodzieńca, który właśnie pomyślnie przeszedł inicjację z kucharkami, hołdowanie takiej definicji liberalizmu byłoby wprawdzie zrozumiałe, choć oczywiście nie wystawiałoby najlepszego świadectwa jego przenikliwości. Tymczasem pan prof. Sadurski metrykalnie jest człowiekiem dorosłym, więc zatrzymywanie spostrzeżeń na tym etapie musi trochę dziwić.

Jeśli nawet Messalina uprawiała rozpustę z niewolnikami, to nie stawali się oni od tego wolniejsi. Jeśli niewolnicy podczas Saturnaliów udawali wolnych ludzi, to przecież ich status społeczny naprawdę się nie zmieniał. Ugrupowania lewicowe, epatując swoim poparciem dla Parad Równości, próbują sprzedać nam tandetę w postaci Saturnaliów, podczas gdy nam idzie o odzyskanie wolności. Kierowcy wszystkich samochodów - łączcie się!

Stanisław Michalkiewicz

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Auta | obrony | przywilej | "Ruch" | 'Ruch' | prezydent Poznania | równości
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »