Zmienne nastroje na parkietach

Na warszawskiej giełdzie panowały zmienne nastroje, podobnie zresztą, jak na innych parkietach, z "przewodnikiem stada", czyli Wall Street na czele.

Na warszawskiej giełdzie panowały zmienne nastroje, podobnie zresztą, jak  na innych parkietach, z "przewodnikiem stada", czyli Wall Street na czele.

Początek tygodnia przyniósł kontynuację spadków rozpoczętych jeszcze w poprzedni czwartek. Ale trwające pięć sesji z rzędu pogorszenie musiało zostać przerwane. Stało się to w środę. Czwartek to znów spadki, a w trakcie piątkowej sesji pomagała nam rosnąca gospodarka (obserwując inne kraje i zapominając o niedawnych wzrostach sięgających niemal 7% można by rzec: kwitnąca). Euforii raczej nie było. Początkowo nawet nie dało się zauważyć wyraźniejszej reakcji na dane. Z pewnym ociąganiem się indeks największych spółek zwiększył skalę zwyżki do 2%, ale pozostałe wskaźniki nadal zachowywały się powściągliwie. Indeks średnich spółek nawet nieznacznie tracił na wartości. Może to wskazywać, że do gry przystąpili inwestorzy zagraniczni, zachęceni informacjami o wzroście PKB. Potwierdzać tę tezę zdaje się też dość gwałtowne umocnienie się naszej waluty.

Reklama

Bilans całego tygodnia zbyt imponujący jednak nie jest. WIG20 zyskał "zaledwie" niecałe 2%, wskaźnik szerokiego rynku wzrósł o około 1,5%. "Średniaki" zwyżkowały o niecałe 1%, a indeks najmniejszych firm zwiększył swoją wartość o 0,8%. Techniczny obraz rynku nie jest jednoznaczny. Od czterech tygodni mamy do czynienia z konsolidacją. WIG "walczy" o utrzymanie się w pobliżu 30 tys. punktów, WIG20 "marzy" o pokonaniu 1 900 punktów. Nieudane próby w tym zakresie zdają się coraz bardziej niecierpliwić inwestorów. Świadczy o tym chwilowe zejście indeksu największych spółek do poziomu 1 770 punktów, czyli poważna próba wyłamania się z konsolidacji dołem. Taki ruch mógł sprowokować część graczy do bardziej zdecydowanej wyprzedaży akcji i dalszej przeceny. Na razie rynek się przed takim scenariuszem obronił.

Patrząc na zachowanie się poszczególnych grup spółek, wyraźnie widać pogorszenie się sytuacji w sektorze finansowym. Subindeks WIG Banki zniżkuje od trzech tygodni, a jego wykres nie wskazuje na nic dobrego. W informatyce też nie najlepiej: spadek wskaźnika o 2,8% cieszyć nie może. Jednak perspektywy nie są najgorsze. Przemysł spożywczy nieodmiennie święci triumfy, po dramacie poprzedniego tygodnia wyraźna poprawa nastąpiła w telekomunikacji, a i budownictwo radzi sobie nie najgorzej, jak na mocno kryzysowe czasy. W tych branżach, w których następuje wzrost wartości indeksów, jednocześnie obserwuje się zwiększone obroty. Niestety generalnie wartość obrotów na naszym rynku pozostawia coraz więcej do życzenia. Ich poziom nie świadczy najlepiej o nastrojach inwestorów. W maju nastąpił niewielki wzrost, ale przełomy on nie czyni.

Pocieszające jest to, że cały miesiąc zamykamy na niewielkim, sięgającym nieco ponad 1% plusie w przypadku indeksu szerokiego rynku i nieco mniejszym wzrostem wskaźnika największych firm. A warto w tym miejscu przypomnieć obawy, jakie się z majem wiązały.

Europa

Na głównych europejskich parkietach maj przyniósł stabilizację indeksów na dość wysokim poziomie. Jego utrzymanie raz tylko było poważniej zagrożone: w połowie miesiąca. Niebezpieczeństwo szybko jednak zostało zażegnane i na rynek powrócił spokój. Nie zmienia to jednak faktu, że inwestorzy nie bardzo mogą się zdecydować, co dalej. Z jednej strony nie widać poważniejszych sygnałów, mogących świadczyć o niebezpieczeństwie dla trwającej od początku marca fali wzrostowej. Z drugiej jednak napływające coraz mniej dramatyczne informacje gospodarcze nie powodują wybuchów euforii. To świadczy o tym, że wcześniejsze wzrosty opierały się właśnie na oczekiwaniach na te sygnały poprawy. W takich sytuacjach najczęściej dochodzi do realizacji zysków. Ale na razie nie widać wielkiej chęci do pozbywania się akcji. Taki stan niepewności i niezdecydowania może jednak sprowokować większą podaż.

Wskaźniki parkietów we Frankfurcie i Paryżu zyskały w tym tygodniu po nieco ponad 2%. Gorzej radził sobie indeks w Londynie, zwyżkując o niecały 1%. Maj nie był najszczęśliwszy dla tamtejszych inwestorów i kończy się na minusie, po ustanowieniu szczytu na początku miesiąca. Jak się okazało, inwestorzy mieli czego się obawiać. Ostrzeżenie agencji Standard&Poors o możliwości obniżenia oceny wiarygodności Wielkiej Brytanii narobiło sporo zamieszania nie tylko na Wyspach. Na szczęście nie trwało ono zbyt długo, ale indeks FTSE strat już nie był w stanie odrobić.

Sytuacja na giełdach naszego regionu nie jest specjalnie zróżnicowana. Indeksy poruszają się w bok pod dyktando sytuacji na większych parkietach. Z tego schematu co jakiś czas stara się wyrwać giełda w Bukareszcie: tamtejszy indeks próbuje gwałtownych ruchów w górę. Ale patrząc na to z dłuższej perspektywy, efekty są niewielkie. W tym tygodniu wskaźnik próbował zbliżyć się do szczytu z pierwszej dekady miesiąca. Czescy inwestorzy kończą maj na minusie i wygląd tamtejszego indeksu nie nastraja zbyt optymistycznie. Znacznie lepiej prezentował się aż do piątku węgierski BUX, ale i tam widać było brak zdecydowania. W skali tygodnia zwyżka sięgnęła około 2%, ale w piątek została w całości zniwelowana. Wieści płynące z gospodarek naszych sąsiadów nie są najlepsze. Spadki PKB, kurczenie się produkcji, wzrost bezrobocia - to główne tematy doniesień. Węgry prawdopodobnie będą potrzebować kolejnej pożyczki z Międzynarodowego Funduszu Walutowego na spłatę swojego zadłużenia. Zadłużenie zagraniczne Węgier sięga 113% PKB i są obawy, że może wzrosnąć do poziomu 180%. Piątkowa sesja zakończyła się ostatecznie spadkiem tamtejszego indeksu o 3,3%.

USA

W Stanach Zjednoczonych niewielkie zmiany indeksów i huśtawka nastrojów. Tyle, że skala wahań jest o wiele mniejsza, niż jeszcze niedawno. Indeksy na poszczególnych sesjach rzadko zmieniają wartość o więcej niż 1,5-2%. Ale w ciągu dnia nastroje potrafią się zmieniać po kilka razy i trudno przewidzieć, jak notowania się zakończą. Na razie nie ma to większego znaczenia, bo od miesiąca główne indeksy niemal nie zmieniły swojego poziomu. S&P500 porusza się jak "przyklejony" do 900 punktów i ani myśli bardziej zdecydowanie się od niego oddalić. Dow Jones trzyma się w przedziale 8 200-8 400 punktów, a charakteryzujący się zwykle większą zmiennością indeks firm technologicznych Nasdaq oscyluje między 1 650 a 1 750 punktów.

Nawet mocno zaskakujące, czy odbiegające od oczekiwań informacje gospodarcze nie powodują większych zmian indeksów. I to zarówno w przypadku pojawienia się danych lepszych, jak i gorszych. A sytuacja w amerykańskiej gospodarce jest wciąż nie najlepsza. Widać inwestorzy już się uodpornili, skoro większego wrażenia nie robią na nich nawet informacje o możliwości upadku takiego giganta jak General Motors. Trudno także reagować na sprzeczne opinie i prognozy rynkowych guru, bo z ich bogatego zestawu wybrać coś dla siebie mogą i optymiści i pesymiści. Początek piątkowej sesji świadczy o niezdecydowaniu inwestorów. Skoro nie pobudza ich do działania informacja o PKB, nawet gdy jest to kolejne przybliżenie stanu z przeszłości, czyli pierwszego kwartału, to czego byłoby im potrzeba, żeby się obudzili?

Azja

Na giełdach azjatyckich tydzień nie obfitował na ogół w dramatyczne wydarzenia i radykalne zmiany. Indeks giełdy w Bombaju, który 19 maja eksplodował o ponad 17%, zdążył zaliczyć sporą korektę i powrócić pod poziom szczytu. W każdym razie tamtejsi inwestorzy maj mogą zaliczyć do jednego z najbardziej dla siebie udanych miesięcy. Ale i na poprzednie nie mają co narzekać, bo silne zwyżki trwają tam nieprzerwanie od początku marca.

Nieźle się też wiodło na parkiecie w Hong Kongu. Tamtejszy indeks wzrósł w ciągu tygodnia o prawie 6%. Patrząc z dłuższej perspektywy przebył podobną drogę, jak indyjski BSE30, ale usiana była ona licznymi korekcyjnymi spadkami. Najsłabiej działo się na giełdzie w Korei. Cały maj przebiegał raczej pod znakiem stabilizacji, a koniec miesiąca był zdecydowanie gorszy. Ale trudno się temu dziwić, bo sąsiedztwo z nuklearnym szantażystą musi odstraszać inwestorów, co odbija się niekorzystnie na cenach akcji i indeksach.

Stabilizacja na wysokim poziomie - tyle można powiedzieć o giełdzie w Tokio. I ostatni tydzień i cały miesiąc przebiegły dość spokojnie i bez rewelacji. Wszystko wskazuje jednak na to, że przyszłość tamtejszego indeksu wygląda raczej optymistycznie. Z japońskiej gospodarki napłynęły wreszcie nieco bardziej optymistyczne wieści. Rząd po raz pierwszy od trzech lat podniósł swoją ocenę perspektyw gospodarczych, w kwietniu produkcja przemysłowa zwiększyła się w porównaniu do poprzedniego miesiąca o 5,2%, choć w stosunku do kwietnia ubiegłego roku obniżyła się o ponad 31%.

Rosja

Na moskiewskiej giełdzie w tym tygodniu panowały bardzo dobre nastroje, a ich godnym zwieńczeniem był ponad 2% wzrost w trakcie piątkowej sesji. Zwyżkowa tendencja, trwająca od połowy lutego nie wydaje się niczym zagrożona. Tym bardziej teraz, gdy ceny ropy naftowej i innych surowców idą w górę. W takich warunkach trudno się spodziewać spadków cen akcji surowcowych firm, które dominują na tamtejszej giełdzie. W skali tygodnia indeks RTS zyskał ponad 6%.

Po festiwalu czarnych scenariuszy dla rosyjskiej gospodarki, kreślonej od wielu miesięcy, wreszcie zaczyna pojawiać się przełom. Co prawda PKB w pierwszym kwartale obniżył się o 9,5%, ale prezes rosyjskiego banku centralnego stwierdził, że tamtejsza gospodarka najgorsze może już mieć za sobą. Nawet jeśli nie nastąpiło to w pierwszym kwartale, to z pewnością punkt zwrotny nastąpi w drugim. Na cały rok szacuje się, że rosyjska gospodarka skurczy się o około 8%. Drugi tydzień z rządu rosną rosyjskie rezerwy walutowe. Tym razem o 8,6 mld. dolarów (poprzednio o 6,1 mld dolarów) i przekroczyły już poziom 391 mld. dolarów.

Rynek Walutowy

Mijający tydzień to porażka dolara ze wspólną walutą. Jeszcze do czwartkowego przedpołudnia próbował odrabiać straty, jakich doznał kilka dni wcześniej. W piątek około południa za euro znów trzeba było płacić ponad 1,4 dolara. Najwięcej od początku roku.

Jeszcze do niedawna sytuacja na światowym rynku walutowym kształtowała się pod wpływem tego, co działo się na giełdach papierów wartościowych, a właściwie na jednej z nich, tej przy Wall Street. Teraz ten stan się zmienił. Być może dlatego, że na giełdach niewiele się dzieje i indeksy idą w bok. Dolar słabnie od początku marca, czyli od momentu, gdy rynek akcji rozpoczął falę wzrostów. Ale w maju ta fala straciła impet, zaś dolar na to nie zareagował. Pewnie więc inwestorzy dostrzegają inne czynniki, skłaniające ich do przeceny amerykańskiej waluty. Być może jest to obawa związana z gigantycznym zadłużeniem Stanów Zjednoczonych. W każdym razie "sentyment" do dolara uleciał z rynku.

Nasza waluta z osłabienia dolara tym razem nie korzystała. Do czwartku dość wyraźnie traciła na wartości. Można to było tłumaczyć odreagowaniem bardzo dynamicznej zwyżki z poprzedniego tygodnia. Koniec miesiąca wciąż kojarzy się jeszcze z rozliczaniem opcji walutowych, więc pewnie i ten aspekt zadziałał przeciw złotemu. W każdym razie w ciągu czterech dni dolar podrożał o prawie 15 groszy, czyli o 4,8%. O ile jeszcze w poniedziałek można go było kupić po 3,12 zł, to w czwartek wieczorem trzeba było płacić już 3,27 zł.

W przypadku euro zmiany były nieco mniej dramatyczne aż do czwartku. Za wspólną walutę płacono od 4,38 do 4,44 zł, a więc wahania nie były zbyt wielkie. Dopiero czwartek przyniósł gwałtowne osłabienie się złotego. Jeszcze rano za euro trzeba było płacić 4,44 zł, a pod koniec dnia już 4,54 zł, aż o 10 groszy drożej. Podobnie było w przypadku franka, który także w czwartek "oszalał", drożejąc o 10 groszy i przełamując poziom 3 zł. Taka dynamika wskazuje albo rzeczywiście na pęd do zamykania opcji walutowych, albo na spekulację z tym związaną.

Piątek wszystko odmienił. Za sprawą publikacji danych o dynamice PKB w pierwszym kwartale. Dane nie były zaskakujące, może nawet nieco słabsze, niż się spodziewali najbardziej optymistycznie nastawieni eksperci, ale jednak zrobiły spore wrażenie. Już rankiem złoty zaczął odrabiać czwartkowe straty i już do godziny 10.00, czyli do czasu publikacji danych o polskiej gospodarce, w dużym stopniu mu się to udało. Po informacji o wzroście PKB o 0,8% złoty zyskał kolejnych kilka groszy. Jednak bilans tygodnia jest dla naszej waluty niekorzystny.

Rynek Surowców

Na rynku surowców tydzień upłynął pod znakiem wzrostu cen. Powodem są oczekiwania na poprawę sytuacji w globalnej gospodarce oraz słaby dolar. W piątek przed południem notowania ropy naftowej typu Brent przekroczyły w Londynie poziom 64 dolarów za baryłkę. To cena najwyższa od października ubiegłego roku. Pewien wpływ na zwyżkę miała informacja o spadku zapasów surowca w Stanach Zjednoczonych. Według opinii ekspertów możemy mieć do czynienia z dalszym wzrostem cen ropy, nawet do poziomu powyżej 70 dolarów za baryłkę. Wydaje się jednak, że nie obejdzie się przy tym bez przejściowej choćby korekty notowań w dół.

Na rynku miedzi druga połowa maja charakteryzowała się łagodną tendencją zwyżkową, ale tu do rekordowych notowań daleko. Po nieudanej próbie pokonania szczytu, utworzonego w połowie kwietnia mieliśmy do czynienia z kolejnym spadkiem cen w pierwszej dekadzie maja. W przypadku notowań tego metalu, inwestorzy nie są aż tak entuzjastycznie nastawieni. Być może wynika to z poprzedniego dość gwałtownego wzrostu, który teraz jest korygowany. W każdym razie ponad 4 700 dolarów za tonę to wciąż sporo i jeśli informacje makroekonomiczne będą wskazywać na poprawę w gospodarce, to z pewnością notowania miedzi jeszcze pójdą w górę. W ciągu miesiąca wzrosły o prawie 13%.

Od połowy kwietnia systematycznie drożeje złoto. Wzrost może nie jest bardzo dynamiczny, ale wyraźny i zdecydowany. Maj był dla złota znacznie lepszy niż kwiecień. W piątek po południu za uncję kruszcu trzeba było płacić ponad 978 dolarów. Od kwietniowego dołka na poziomie około 865 dolarów podrożał o 100 dolarów, czyli o ponad 11%. Do poziomu 1000 dolarów zostało już bardzo niewiele, ale chyba bez odpoczynku będzie trudno tę barierę sforsować. Notowania złota kształtują się obecnie bardziej pod wpływem pozycji amerykańskiej waluty, niż nastrojów na rynkach finansowych. Te ostatnie może nie są euforyczne i mamy jednak trochę niepewności, ale inwestorzy z pewnością nie mają powodów, by zamieniać akcje na złoto w obawie o bezpieczeństwo swojego kapitału. Prawdopodobnie więc przerabiamy scenariusz według schematu: słaby dolar, drogie złoto, który zastąpił wcześniejszy: spadki na rynkach akcji - zyskuje dolar i złoto. Ciekawe jak długo ten pierwszy schemat będzie działał i czy przypadkiem nie wrócimy do drugiego. Oba przemawiają na korzyść złota. Jeśli na giełdach dojdzie do większej korekty, która wciąż "wisi w powietrzu", cena za uncję wynosząca powyżej 1000 dolarów będzie bardzo prawdopodobna.

Prognozy na przyszły tydzień

Maj, uznawany za niezbyt szczęśliwy dla inwestorów giełdowych miesiąc, upłynął nam w całkiem nie najgorszych nastrojach. Bilans nie był tak rewelacyjny, jak w marcu i kwietniu, kiedy indeksy zwyżkowały po kilkanaście procent, ale w takie sekwencji nawet niewielki wzrost można uznać za sukces. Przed nami i nowy tydzień, i nowy miesiąc. Jeśli chodzi o prognozy na tydzień, to możemy liczyć na przedłużenie dobrego nastroju po danych o PKB w Polsce, ale i musimy liczyć się z informacjami napływającymi z zagranicy, gdzie optymizmu jest znacznie mniej. W skali miesiąca trudno liczyć na fajerwerki na rynku akcji, bo ten miesiąc również nie cieszy się najlepszą sławą wśród giełdowych inwestorów. A dwa fuksy pod rząd nie zdarzają się zbyt często. Ostrożność bardzo wskazana. Warto zwracać uwagę na waluty i złoto.

Roman Przasnyski

Goldfinance
Dowiedz się więcej na temat: notowania | złota | wall | PKB | WIG | złoto | nastroje | bilans | inwestorzy | waluty | gospodarka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »