Polacy są nadal niezaspokojeni... mieszkaniowo

Dziura mieszkaniowa w naszym kraju już od lat stanowi drażliwy temat, który niestety nie traci na aktualności. Wszelkie porównania zasobów mieszkaniowych Polski do pozostałych państw członkowskich Unii Europejskiej wskazują, iż pod względem zaspokojenia potrzeby mieszkaniowej pozostajemy w ogonie Europy.

Dziura mieszkaniowa w naszym kraju już od lat stanowi drażliwy temat, który niestety nie traci na aktualności. Wszelkie porównania zasobów mieszkaniowych Polski do pozostałych państw członkowskich Unii Europejskiej wskazują, iż pod względem zaspokojenia potrzeby mieszkaniowej pozostajemy w ogonie Europy.

Gdzie ta dziura?

Dzisiaj można spotkać różne szacunki dziury mieszkaniowej. Niektórzy analitycy szacują ją na milion, a niektórzy wyliczają nawet trzy miliony brakujących lokali mieszkalnych. Najprościej dziurę mieszkaniową oszacować można porównując liczbę gospodarstw domowych do wielkości zasobu mieszkaniowego, tzn. liczby mieszkań w naszym kraju. Według Głównego Urzędu Statystycznego liczba lokali mieszkalnych w Polsce na koniec 2017 roku zatrzymała się na poziomie 14,4 mln. Również GUS w swojej prognozie dotyczącej zmian demograficznych wskazał, iż w 2016 roku liczba gospodarstw domowych wyniosła w Polsce 14,1 mln. A w roku 2020 ma wynieść 14,5 mln. Odnosząc się do przywołanych powyżej liczb można stwierdzić, że dziura mieszkaniowa już nie występuje. Ewentualnie, że przyjmuje niewielkie rozmiary. To jednak tylko część prawdy. - Rynek mieszkaniowy jest rynkiem lokalnym. W naszym kraju jest wiele, zwłaszcza małych, miejscowości, wsi i miasteczek, które w ciągu ostatnich dwóch, trzech dekad opustoszały. Było to związane z emigracją, zarówno tą zagraniczną, jak i tą do większych miast. W takich miejscowościach można spotkać wiele niezamieszkałych domów i wolnych mieszkań. Nie oznacza to jednak, że przeprowadzą się tam np. osoby z Warszawy, dla których stołeczne ceny stanowią skuteczną barierę dla kupna mieszkania - podkreśla Łukasz Żurowski, ekspert rynku nieruchomości i współwłaściciel Fides Estate.

Reklama

Stan techniczny

Sytuację tą można krótko podsumować stwierdzeniem: mieszkania powinny być budowane tam, gdzie ludzie chcą mieszkać. To znaczy przede wszystkim w głównych miastach naszego kraju. - W takich ośrodkach miejskich, jak Warszawa, Kraków, czy co ciekawe również... Rzeszów prognozowany jest systematyczny wzrost liczba mieszkańców. I to po mimo stopniowo zmniejszającej się populacji całej Polski - dodaje Łukasz Żurowski z Fides Estate. Ponadto eksperci różnie odnoszą się do samego stanu tkanki mieszkaniowej w naszym kraju. Nie tylko na wsi lub w małych miasteczkach, ale również często w centralnych rejonach największych miast spotkać można budynki w opłakanym stanie. Wiele pytań budzi również stan techniczny bloków z wielkiej płyty, gdzie nadal mieszka spore grono Polaków.

Tutaj budują deweloperzy

- Działalność budowlana deweloperów kumuluje się głównie w największych miastach Polski. Dlatego też w tych miastach statystycznie rzecz biorąc relacja liczby mieszkań do liczby mieszkańców jest wyższa - stwierdza Kamil Zabrocki, prezes Beaver Peak Resort&Gallery. Na 31 grudnia 2017 roku nasz kraj zamieszkiwało 38,4 mln Polaków. Oznacza to, że na każdy tysiąc mieszkańców przypadało statystycznie 375,7 mieszkań. To i tak nieco więcej, niż kilka lat temu. Taka liczba stawia nas jednak daleko w ogonie państw Unii Europejskiej. Narodowy Plan Mieszkaniowy zakłada, że do 2030 roku wynik ten ma osiągnąć poziom 435 mieszkań na tysiąc osób. Pozwoli nam to znacznie zbliżyć się do wspólnotowej średniej. Liczba lokali mieszkalnych w stosunku do liczby mieszkańców w największych miastach już obecnie jest jednak wyższa od wyniku dla całego kraju. W Warszawie na koniec 2017 roku relacja ta wynosiła 539,9. We Wrocławiu i Krakowie było to odpowiednio 500,7 oraz 495,3. Trochę gorsze wyniki - 479,0 i 478,9 - odnotowano w przypadku Poznania i Gdańska.

Wielkość zasoby mieszkaniowego w głównych miastach Polski i całym kraju oraz liczba mieszkań przypadająca na 1000 mieszkańców

Opracowanie własne na podstawie danych BDL, Głównego Urzędu Statystycznego

Ilość czy dostępność

Wydaje się więc, że mieszkańcy największych polskich miast nie powinni narzekać na brak mieszkań. Jednakże sama większa podaż jednostek mieszkalnych to za mało, aby rozwiązać problemy mieszkaniowe Polaków. Wielu polskich rodzin, także tych mieszkających w Warszawie, Krakowie lub Poznaniu po prostu nie stać na zakup czterech ścian. Nawet bogata oferta mieszkań z rynku wtórnego, czy tych prosto od dewelopera nie musi więc przekładać się na wyższą dostępność mieszkaniową. Dotyczy to zwłaszcza młodych osób, będących jeszcze na dorobku. Kamil Zabrocki z Peak Resort&Gallery zaznacza, że takie osoby, stawiające dopiero pierwsze kroki na rynku pracy mają zwykle trudności ze zgromadzeniem oszczędności wystarczających na wkład własny do kredytu. Nie dysponują też zazwyczaj wystarczającą zdolnością kredytową, która pozwoliłaby na zakup pierwszego, własnego lokum. Utrudnia im to pełne usamodzielnienie się. I oznacza, że część młodych Polaków, pomimo szczerych chęci, jest zmuszona do odkładania w czasie planów opuszczenia na stałe domu rodzinnego.

Jarosław Krawczyk serwis Otodom, Jarosław Skoczeń Emmerson Realty

Emmerson
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »