Premier: Ustawa dotycząca obniżenia wieku emerytalnego przyjęta do końca roku

- Myślę, że do końca roku zostanie przyjęta ustawa dotycząca obniżenia wieku emerytalnego - oświadczyła premier Beata Szydło na poniedziałkowej konferencji prasowej.

- Chcemy, by do końca tego roku zostało przyjęte zobowiązanie - które podjęliśmy w kampanii wyborczej, które jest zapisane w programie Prawa i Sprawiedliwości, które jest również zobowiązaniem przyjętym przez pana prezydenta Andrzeja Dudę, pod którym podpisuje się w tej chwili rząd Prawa i Sprawiedliwości, rząd Zjednoczonej Prawicy - dotyczące obniżenia wieku emerytalnego - zaznaczyła szefowa rządu, odpowiadając na pytanie dziennikarzy.

Jak mówiła, prace nad projektem w tej sprawie trwają. - Ustawa złożona przez pana prezydenta jest w tej chwili w sejmowej komisji. Myślę, że do końca roku - tak, jak zapowiadaliśmy już wielokrotnie - zostanie ona przyjęta. Jeżeli zostanie ona przyjęta, to oczywiście odpowiednie skutki będą musiały być założone w budżecie. Ale jesteśmy dopiero na początku tych prac budżetowych, więc wszystko przed nami. Jutro rozmawiamy o założeniach (budżetu) - oświadczyła premier.

Reklama

W Sejmie trwają prace nad prezydenckim projektem dotyczącym zmian w systemie emerytalnym. Propozycja prezydenta Andrzeja Dudy przywracająca niższy wiek emerytalny - 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn (obecnie wiek emerytalny wynosi 67 lat, niezależnie od płci) - trafiła w marcu do specjalnej sejmowej podkomisji.

Wspólne stanowisko w sprawie prezydenckiego projektu i rozszerzenia jego zapisów o prawo do emerytury wynikającej ze stażu pracy, przyjęli w lutym związkowcy. Zgodnie ze wspólną deklaracją Solidarności, OPZZ i FZZ obniżony wiek emerytalny - jak w prezydenckim projekcie - powinien wynosić 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn. Związki chcą możliwości przechodzenia na emeryturę niezależnie od wieku, po przepracowaniu 35-letniego okresu składkowego dla kobiet i 40-letniego dla mężczyzn.

Na początku kwietnia podczas rozmów autonomicznych - związkowców i pracodawców w zespole Rady ds. ubezpieczeń społecznych - ustalono i wstępnie sygnowano przez ekspertów wersję, zgodnie z którą wiek emerytalny byłby obniżony, ale wyniósłby 61 lat dla kobiet i 66 dla mężczyzn.

Niezależnie od tego we wstępnych pracach strony społecznej w zespole zaproponowano, aby wprowadzić zasadę dotyczącą stażu pracy w wersji związkowej - 35 i 40 lat okresów składkowych, jeśli zewidencjonowany kapitał zebrany przez ubezpieczonego pozwala na wyliczenie świadczenia w wysokości 130 proc. najniższej emerytury. Pracodawcy jednak ostatecznie nie poparli tego rozwiązania. (PAP)

- - - - -

9 czerwca informowaliśmy: Emerytura po 40 latach pracy wykluczona. "W budżecie brakuje pieniędzy"

W budżecie nie ma środków na spełnienie związkowego postulatu, aby osoby, które przepracowały 35 lub 40 lat, miały prawo do wcześniejszego świadczenia.

Największe centrale związkowe - o czym kilkukrotnie już pisaliśmy - domagają się dopisania do ustawy prezydenckiej obniżającej wiek emerytalny przepisów, które umożliwiłyby przechodzenie na wcześniejsze świadczenia osobom z długim stażem pracy: w przypadku kobiet byłoby to 35 lat, a mężczyzn - 40. Jednak wiceminister Stanisław Szwed nie pozostawia wątpliwości. - W tegorocznym budżecie nie ma pieniędzy na realizację tego postulatu - mówi wprost w rozmowie z DGP. I dodaje, że w przyszłym roku sytuacja może być podobna.

Zdaniem strony rządowej propozycja emerytur stażowych złożona przez związki jest powodem tego, że przedłużają się prace nad projektem prezydenckim. Jeszcze niedawno Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zapowiadało, że stanowisko rządu w tej sprawie będzie gotowe na początku czerwca. Nadal jednak go nie ma i na pytanie, kiedy faktycznie ujrzy światło dzienne, nikt nie potrafi odpowiedzieć. Jak wczoraj poinformowało nas biuro prasowe KPRM, w porządku obrad dzisiejszego posiedzenia Komitetu Stałego Rady Ministrów nie ma tego punktu. A bez tego stanowiska rząd nie może się zająć sprawą.

- W przygotowanym przez nas dokumencie częściowo uwzględniliśmy uwagi zgłoszone w czasie konsultacji międzyresortowych - przyznaje wiceminister pracy prof. Marcin Zieleniecki. Nie zdradza jednak, czego te uwagi dotyczyły.

- Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, kiedy posłowie zajmą się projektem prezydenckim. Czekamy na stanowisko rządu. Na pewno jak już będziemy dysponowali dokumentem, to przyspieszymy - obiecuje Beata Mazurek, przewodnicząca sejmowej komisji polityki społecznej i rodziny.

Żądają sprawiedliwości

Związki zawodowe nie kryją oburzenia tym, że rząd chce pozbawić osoby z długim stażem prawa do wcześniejszej emerytury. - Szczególnie pracownikom zatrudnionym w ciężkich warunkach należy się rekompensata za utratę zdrowia. Osoby pracujące 40 lat powinny mieć możliwość przejścia na emeryturę, bowiem już zgromadziły na koncie w ZUS środki wystarczające na wypłatę świadczeń. A strona rządowa powinna się zająć zwiększeniem wpływów ze składek i walką z szarą strefą - argumentuje Wiesława Taranowska, wiceprzewodnicząca OPZZ.

Także Henryk Nakonieczny, członek Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność", krytykuje postawę rządu Beaty Szydło. - To takie platformerskie myślenie, że jak w budżecie nie ma pieniędzy, to emerytur stażowych nie będzie. Pieniądze są. Wystarczy, że obowiązkowo i proporcjonalnie zostaną oskładkowane wszystkie przychody z pracy. Przedsiębiorcy nie powinni płacić składki ryczałtowej niemającej żadnego związku z przychodami firmy - zauważa Henryk Nakonieczny.

ZUS na cenzurowanym

Osoby zainteresowane wcześniejszym przejściem na emeryturę muszą się uzbroić w cierpliwość. Posłowie zakładają, że ustawa może zostać uchwalona dopiero we wrześniu. - Musimy jednak mieć wszystkie poprawki do projektu ustawy przygotowane przez biuro legislacyjne Sejmu oraz stanowisko rządu. Wtedy będziemy pracować non stop. Nie będzie kilku posiedzeń podkomisji, tylko jedno trwające nawet całą noc - obiecuje poseł Jan Mosiński (PiS), przewodniczący podkomisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia projektu prezydenckiego.

Zarówno on, jak i Beata Mazurek winą za opóźnienia obarczają ZUS. - Sprawdzimy, dlaczego zakład potrzebuje aż dziewięciu miesięcy na przygotowanie systemu komputerowego do wypłat emerytur - deklaruje posłanka. I zwraca uwagę, że gdy podnoszono wiek emerytalny, to nikt nie poruszał tej kwestii.

ZUS jest tymi zarzutami zaskoczony. Zdaniem Wojciecha Andrusiewicza, rzecznika prasowego instytucji, takie terminy nie są niczym nadzwyczajnym. Twierdzi on, że europejskie odpowiedniki ZUS potrzebują średnio 12 miesięcy na uruchomienie wypłaty świadczeń na podstawie nowych przepisów.

Bożena Wiktorowska, "Dziennik Gazeta Prawna"

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »