Rodziny, które otrzymały świadczenie z rządowego programu i w związku z tym muszą się liczyć z możliwością kontroli, można właściwie podzielić na dwie grupy. Pierwsza to te, które już są klientami opieki społecznej lub mają kontakt z ośrodkiem pomocy. Gminy od jakiegoś czasu mają je na oku i potrafią przewidzieć, czy będą kłopoty z rzetelnym wydawaniem pieniędzy na dzieci. Druga grupa to rodziny bez żadnych społecznych dysfunkcji, niebędące na gminnym socjalu, nierzadko dobrze sytuowane (przy drugim dziecku nie ma znaczenia kryterium dochodowe programu 500 plus).
Pytane przez nas samorządy często sugerują, że to głównie rodziny z tej pierwszej grupy będą w sferze zainteresowania kontrolerów. - Nic takiego, jak planowe kontrole wydawania pieniędzy z programu nie będzie prowadzone. Incydentalne przypadki pojawią się pewnie w związku z rutynową działalnością pracowników socjalnych w rodzinach, które już obecnie znajdują się w kontakcie z nimi. Być może także w przypadku innych rodzin, jeśli otrzymamy sygnały o ich o nieprawidłowym funkcjonowaniu. W takich przypadkach będziemy przeprowadzali wywiady w miejscu zamieszkania - zapowiada Marek Scelina, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Kielcach.
Samorządowcy z Poznania również będą kontrolować głównie rodziny, z którymi już są w kontakcie. - Urzędnicy wiedzą, gdzie mogą być problemy i sytuacje patologiczne, z uwagi na to, że realizują inne wnioski, np. świadczenia rodzinne i alimentacyjne - dodaje Hanna Surma, rzecznik prasowy prezydenta Poznania i urzędu miasta. I tłumaczy, że pracownik organu wypłacającego świadczenie wychowawcze na podstawie informacji np. od pracownika socjalnego czy policji będzie mógł zamienić decyzję administracyjną co do formy wypłaty. I przyznać pomoc w formie rzeczowej, np. poprzez opłacenie opieki nad dziećmi, kolonii, jedzenia, ubrań czy lekarstw.
Jednak nie wszędzie rodziny z drugiej grupy, czyli niebędące klientami opieki socjalnej, mogą liczyć na ulgowe traktowanie. Gorzów Wielkopolski zapowiada, że jeśli urząd wystąpi do kierownika opieki społecznej o przeprowadzenie wywiadu środowiskowego, dotyczyć to będzie zarówno rodzin korzystających z pomocy społecznej, jak i pozostałych. Choć, jak dodaje Ewa Sadowska-Cieślak z urzędu miasta, monitoring wydatkowania świadczenia pracownicy socjalni prowadzą już od pierwszych wypłat w ramach pracy socjalnej. - Motywują rodziców do wydatków zabezpieczających potrzeby dzieci, tłumaczą zasady wynikające z przepisów prawa. Rozmowy odbywają się najczęściej w środowisku zamieszkania w terminie ustalonym z rodziną. Mają też miejsce wizyty niezapowiedziane - wyjaśnia Ewa Sadowska-Cieślak.
Gdańsk również zapowiada, że kontrole mogą zdarzyć się właściwie u każdego. - Dotyczą wszystkich, wobec których zostaną wysunięte podejrzenia o nieprawidłowości w tym zakresie. A zatem także rodzin, które wcześniej nie korzystały ze wsparcia ośrodka w jakiejkolwiek formie - podkreśla Monika Ostrowska z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Gdańsku.
Lokalni urzędnicy przyznają, że wystarczy donos od "życzliwego", by stanowiło to podstawę do kontroli także w tych rodzinach, które nie są w radarze socjalnym gminy.
- Nie możemy ignorować takich sygnałów, każdy trzeba zweryfikować - przyznaje jeden z urzędników. A jeśli już przyjdzie pracownik socjalny, trzeba się liczyć z szeroko zakrojoną kontrolą, która wykracza daleko poza ustalenie, na co poszły pieniądze z rządowego programu.
- Rodzinny wywiad środowiskowy jest przeprowadzany w miejscu zamieszkania rodziny. Pracownik socjalny ustala, na podstawie oświadczeń strony, zaświadczeń i innych dokumentów potwierdzających okoliczności sprawy, sytuację osobistą, rodzinną, dochodową i majątkową rodziny - tłumaczy Katarzyna Kadela, wicedyrektor MOPS w Krakowie. - Należy podkreślić, że pracownik socjalny, przeprowadzając wywiad, będzie ustalać przede wszystkim okoliczności wskazane przez organ przyznający świadczenia wychowawcze i pod tym kątem analizować będzie sytuację rodziny - zastrzega nasza rozmówczyni.
Samorządowcy w nieoficjalnych rozmowach twierdzą również, że gdyby gminy miały więcej pieniędzy na realizację zadania (na ten rok to 2 proc. kosztów programu), to być może wtedy mogłyby zatrudnić dodatkowych ludzi i przeprowadzać więcej kontroli. - A tak skupimy się w dużej mierze na rodzinach, które i tak już kontrolujemy, m.in. na potrzeby już wypłacanych innych świadczeń socjalnych. Idziemy po linii najmniejszego oporu - tłumaczy nam jeden z urzędników.
Wiceminister rodziny Bartosz Marczuk uważa, że nie ma sensu zbyt rygorystyczna kontrola rodzin korzystających z programu 500 plus. - Zakładam, że osoby, które nie są objęte opieką socjalną, nie będą tych środków marnotrawić, a jeśli już, to będzie to zjawisko marginalne. Żyjemy w kraju normalnych ludzi i nie uważam, by urzędnik miał decydować, w jaki sposób rodzina ma wydawać pieniądze - argumentuje wiceminister i dodaje: - Oczywiście, jeśli gminy otrzymają sygnały o marnotrawieniu środków, będą to weryfikować, ale nie chcemy tworzyć systemu skrajnie paternalistycznego.
Tomasz Żółciak
19 maja 2016
Wasze komentarze (1112)
Dodaj komentarz~Jack -
PiS traktuje ludzi jak bydło.
~emeryt=bydło -
żeby dać 500 bogaczom najpierw trzeba okraść emerytów by zdechli
~Tom -
A czemu z moich podatków mam opłacać nieuleczalnie chorych, upośledzonych, pracujących za najniższą pensję. Zlikwidować chorych darmozjadów i wszystkich niełapiących się na pensję min 4000 netto. Bo nic nie wnoszą do naszego pięknego świata... Wyjaśniam. Też uważam, że forma pomocy mogłaby być inna. W sumie efekt byłby ten sam. Więcej pieniędzy do wydawania. Wszyscy na tym skorzystają. Również tzw. patologia. I przed tym w cywilizowanym państwie nie ma ucieczki. Zostaje ew. eliminacja niewartościowych elementów. Był już w historii taki kraj. Na co wydawać dodatkowe środki? A gdyby to takim rodzinom, np po wprowadzeniu ulgi podatkowej co miesiąc zostało ok 500zł więcej (nie będziemy tu teoretyzować nad kwotami). Jak sprawdzić, czy wydają zgodnie z ulgą? A gdyby to nie była ulga a wypłata przez państwo 500 na konto? Jaka różnica? Pieniądze, których państwo nie dostanie z powodu ulgi i tak będzie musiało odzyskać od innych. Problemem jest wydawanie tzw publicznych środków na pierdoły. Pendolino (nie wykorzystujące swoich możliwości), ustawione w niepotrzebnych miejscach ekrany przy drogach, remonty kilkakrotnie w tych samych miejscach. Program 500+ do takich nie należy. Niech te pieniądze wracają w formie akcyzy do państwa i dochodów dla sklepikarzy. I też będzie dobrze. A tak dbający o płacone przez siebie podatki niech przeczytają powyższe jeszcze raz.
~Obserwator -
haha!!! teraz totalna inwigilacja-- kazdy z tych co dostaje " 500" bedzie sie musial tlumaczyc na co wydaje swoje pianiadze-- bo niby jak udowodni ze np 500 zl ktore wydal np na meble to nie tr co mial na dzieci wydac itp i jak udowodni ze np flaszke gorzalki na imieniny kupil za zarobione pieniadze a nie za to 500 hehehe a ociemiala pani urzednik bedzie go pouczac co moze kupowac i co jesc i jak wogole ma zyc bo jak nie to mu zabiora
Dobry Warsz -
KTO sprawdzi na co pieniądze wydają budżetowe pasożyty?
~@manfred -
Czy to "sprawdzanie"nie zamieni się w powszechne kablowanie?.A Polacy mają do tego talent nieprzeciętny. A co - gdyby zamiast gotówki 500zł. - wzorem np.USA,gdzie dla biednych wydaje się bony na żywność zamiast gotówki ( gotówkę mogliby przepić),i w Polsce na dzieci wydawać talony za które można by nabyć pomoce naukowe dla dziecka ( książki,laptop),odzież,żywność. Lub talony zamieniać na gotówkę przynosząc je do banku, Suma wartości tych talonów,byłaby zamieniana na gotówkę i odkładana na konto dziecka.I te pieniądze,dziecko mogło by wybrać po ukończeniu 18 lat. Oczywiście,że nie ma perfekcyjnego systemu,i w USA "element" też wymienia talony żywnościowe na pieniądze( u osób postronnych) aby kupić alkohol. Ale idzie o to aby zminimalizować wydawanie pieniędzy przeznaczonych dla dzieci,na inne cele przez dorosłych( np.alkohol).
~zbyszek -
Program 500 to wyprowadzanie pieniędzy ciężko pracujących Polaków. Wystarczy niech okolo 1 milion z tych dzieci wyjedzie z Polski pracować gdzie indziej, koszt każdego dziecka z programu 500 dla podatników to 500x12x15lat (tak dla ułatwienia)= 90tys. zł czyli dofinansujemy zachodnie gospodarki kwotą 90 miliardów złotych. Świetny interes, szkoda, że nie dla Polski. Już dawno Amerykanie kształcą za mało lekarzy ponieważ brakujących ściągają z całego świata, a studia medyczne są drogie. Można było dofinansować rodziny poprzez odpis od podatku lub dochodu, ale wtedy patologia czyli wyborca PiS nic by nie dostał. A tak PiS promuje leni i cwaniaków pracujących na czarno.
~bulbo -
Jak macie dzieci to pracujcie na nie a nie wyciągajcie łapy do opieki po zasiłki,każdy by tak chciał nic nie robić a dużo zarobić.Dzieci gromady też wam nikt nie kazuje robic.Przeweażnie tam gdzie bieda i ubóstwo tam lęgną sie dzieci jak ulęgałki,bo ludzie zamiast zabezpieczyć się oraz pracować i zarabiac to wolą nic nie robić płodzić dzieci i cvzekać na pomoc od państwa.
~orlando -
dobry nawyk to gromadznie kapitalu, swietnie sprawdza sie w tym przypadku lokata w Getin. Wystarczy byc tylko systematycznym
~bez rozumu. -
pewnie sasiad wie najlepiej.bzdury spi z ta rodzina? czyli donos niesluszny wyssany z palca i z zazdrosci a nawet donos wymyslony,bedzie sie liczyl i bedzie wiarygodny.brawo dla tych ktorzy to wymyslili.