Banki: Jeśli nie lokaty, to co?

W bankach i spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych Polacy trzymają w sumie blisko 540 mld zł. Nieco mniej niż połowa tej kwoty przypada na lokaty terminowe (264 mld zł), zaś pozostałe 276 mld zł spoczywa na rachunkach bieżących, w tym - według szacunków Open Finance - grubo ponad połowa na kontach oszczędnościowych. Tymczasem przeciętne oprocentowanie oferowanych aktualnie przez banki depozytów jest najniższe w historii. Odsetki z kwartalnych, półrocznych i rocznych wahają się w granicach 2,45 - 2,65 proc. O czym można pomyśleć w zamian?

Fundusze pieniężne

Alternatywą dla bankowej lokaty czy też - może nawet bardziej - dla rachunku oszczędnościowego, mogą być fundusze pieniężne. Ich atutem jest płynność, czyli dostępność pieniędzy. Z funduszu można wycofać środki w dowolnym momencie bez utraty już wypracowanych zysków, które naliczane są po trochu każdego dnia wyceny jednostki uczestnictwa. W przypadku lokaty, jej przedterminowe zerwanie oczywiście też jest możliwe w każdej chwili, ale oznacza, że otrzymamy tylko zwrot zainwestowanego kapitału, bez odsetek, lub tylko część należnego zysku. Bankowe konta oszczędnościowe oferują większą płynność w porównaniu z lokatami, bez utraty wypracowanych odsetek, ale oprocentowane są według zmiennej stopy procentowej, nieco niższej niż w przypadku depozytów o stałym oprocentowaniu. Zazwyczaj trzeba się też liczyć z pewnymi obostrzeniami w kwestii liczby bezpłatnych wypłat w ciągu miesiąca.

Reklama

Fundusze pieniężne, w porównaniu z ofertą banków mają jeden zasadniczy minus - nie ma możliwości dokładnego określenia zysku na koniec inwestycji, tak jak to jest w przypadku depozytu bankowego. Zakładając dziś lokatę na 2,5 proc. w skali roku mam pewność, że taki właśnie procent za rok otrzymamy. W przypadku funduszu w zasadzie mogę mieć tylko nadzieję, że nie wypadnie gorzej. Poza tym, wyniki funduszy są mocno zróżnicowane, a w sumie w ofercie krajowych instytucji jest ich kilkadziesiąt. Przykładowo, średni zysk funduszy pieniężnych w ostatnich 12 miesiącach wyniósł 3,9 proc., przy czym najlepszy fundusz zarobił 8,7 proc., a najsłabszy 2,3 proc. Przed rokiem średnia dla rocznych depozytów w ofercie banków wynosiła ok. 5,2 proc.

Obligacje skarbowe

Obligacja skarbowa jest papierem wartościowym emitowanym przez skarb państwa. Jej zakup można porównać do udzielenia jej emitentowi pożyczki. W zamian zobowiązuje się on wypłacić nabywcy określone odsetki oraz zwrócić całą pożyczoną kwotę w określonym terminie. W stałej ofercie Ministerstwa Finansów są papiery dwuletnie o stałym oprocentowaniu (nazwa skrócona DOS), trzyletnie o zmiennym oprocentowaniu zależnym od rynkowej stawki WIBOR 6M (TOZ), czteroletnich o oprocentowaniu zmiennym, zależnym od wskaźnika inflacji (COI) oraz dziesięcioletnich, również o zmiennym oprocentowaniu uzależnionym od inflacji (EDO).

Oprocentowanie DOS-ów sprzedawanych w listopadzie br. wynosi 3,2 proc. w skali roku, przy czym odsetki doliczane są co roku, więc w drugim rocznym okresie odsetkowym, liczone są od kwoty równej wartości nominalnej powiększonej o odsetki z pierwszego okresu. Zatem po dwóch latach skumulowany zysk wyniesie 6,5 proc. Oferowane aktualnie trzylatki w pierwszym roku dadzą zarobić 3,3 proc. W kolejnych latach ich oprocentowanie będzie równe stawce WIBOR 6M, a będzie wyliczane na podstawie jej średniej na kilka dni przed rozpoczęciem nowego okresu odsetkowego. Z uwagi na fazę cyklu zmian stóp procentowych NBP w jakiej się znajdujemy, można oczekiwać, że stawka WIBOR 6M nie powinna spadać. Większe jest raczej prawdopodobieństwo wzrostów. W przypadku obligacji czteroletnich w pierwszym roku oprocentowanie wynosi 3,5 proc., a w kolejnych latach będzie to wskaźnik inflacji powiększony o marżę w wysokości 1,25 pkt. proc. Taki sam mechanizm zastosowany jest w przypadku papierów dziesięcioletnich, z tym że w pierwszym roku odsetki to 4 proc., natomiast marża w kolejnych latach wyniesie 1,5 pkt. proc. Jak wynika z listopadowej projekcji NBP, inflacja w najbliższych kilku latach powinna powoli rosnąć. Dla posiadaczy obligacji indeksowanych wskaźnikiem inflacji nie jest to najlepsza wiadomość, bo oprocentowanie dla każdego kolejnego okresu odsetkowego ustalane jest w oparciu o wskaźnik opublikowany w miesiącu poprzedzającym jego rozpoczęcie. Może się więc zdarzyć, że wzrost inflacji, który nastąpi w ciągu tego okresu odsetkowego, sprawi, że w ujęciu realnym wartość naszych oszczędności odrobinę się obniży. Wszystko zależy od dynamiki wzrostu cen dóbr i usług konsumpcyjnych.

Aktualnie, tj. w listopadzie 2013 roku, ministerstwo wprowadziło nowość - obligacje 13-miesięczne. Są to papiery o oprocentowaniu progresywnym, to znaczy w pierwszych pięciu miesiącach stopa procentowa wynosi 1 proc., w kolejnych siedmiu 3 proc., a w ostatnim, 13. miesiącu, 13 proc. Średnia rentowność w skali roku wynosi 3,04 proc. Na razie nie wiadomo, czy obligacje te wejdą do stałej oferty Ministerstwa Finansów.

W przypadku obligacji, z wyjątkiem tych o stałym oprocentowaniu, nie można tak dokładnie przewidzieć przyszłych zysków jak w przypadku lokat, ale na pewno precyzyjniej niż w przypadku funduszy pieniężnych. Czas wyjścia z inwestycji jest niewiele dłuższy niż w przypadku funduszy i niemal w każdym momencie można skorzystać z opcji przedterminowego wykupu. Koszt operacji dla obligacji DOS i COI to 1 zł, a dla EDO 2 zł od każdej obligacji. Przy wartości nominalnej obligacji na poziomie 100 zł daje to więc prowizję rzędu 1-2 proc. Wykup następuje w terminie pięciu dni od złożenia dyspozycji, czyli tylko nieznacznie dłużej niż trwa oczekiwania na pieniądze z umorzenia jednostek uczestnictwa. Jedynym ograniczeniem w przypadku obligacji detalicznych jest fakt, że żądanie przedterminowego wykupu można złożyć nie wcześniej niż po upływie miesiąca od daty nabycia obligacji i nie później niż na jeden miesiąc przed dniem ich wykupu.

Fundusze obligacji

W odróżnieniu od osoby inwestującej na własny rachunek, fundusz, jako inwestor hurtowy, po pierwsze ma dostęp do większej palety instrumentów, a po drugie może uzyskać lepszą cenę zakupu, kupując na specjalnych aukcjach dla instytucji finansowych. W zależności od przyjętej strategii inwestycyjnej, lokuje w bezpieczniejsze, ale potencjalnie mniej zyskowne papiery skarbowe lub takie o wyższym oprocentowaniu, ale też o większym ryzyku, np. obligacje przedsiębiorstw.

Nabycie jednostek uczestnictwa (a czasem także ich umorzenie) obarczone jest prowizją. Dla funduszy obligacji wynosi ona przeciętnie w granicach 1-2 proc. Nie trudząc się specjalnie, wykorzystując internetowe kanały dystrybucji, w większości przypadków można jednak tej prowizji uniknąć.

Przewagą funduszy obligacji nad samodzielnym w nie inwestowaniem, jest możliwość znacznie większego zróżnicowania portfela inwestycyjnego. Często zdarza się, że fundusze nie trzymają obligacji aż do wykupu, tylko sprzedają je wcześniej na rynku. Możliwość handlu obligacjami oznacza dla funduszy okazję do dodatkowego zarobku na zmianie ich kursów, które podążają w przeciwnym kierunku niż ich rentowność. Ta z kolei zależna jest od wielu czynników makroekonomicznych, z których tymi o znaczeniu fundamentalnym są inflacja oraz stopy procentowe. Teoretycznie i praktycznie daje to zarządzającym funduszami możliwość wypracowania dodatkowego zysku. Ale każdy kij ma dwa końce. Gdy stopy procentowe rosną, ceny obligacji spadają, co negatywnie wpływa na wyniki funduszy.

Obligacje korporacyjne

Dla osób wykazujących nieco większe zainteresowanie instrumentami finansowymi, pewną alternatywą mogą być także obligacje emitowane przez przedsiębiorstwa. Oczywiście, zasadniczo cechuje je wyższe ryzyko niż w przypadku obligacji skarbowych, bo firmy upadają jednak częściej niż państwa. Ale każdy może znaleźć także coś dla siebie. Przykładem niech będzie niedawna emisja obligacji Orlenu, naszego narodowego koncernu paliwowego, którego reputacja i pozycja rynkowa są niezachwiane. Ich wartość nominalna to zaledwie 100 zł, dostępne są więc dla każdego. Ich oprocentowanie to WIBOR 6M powiększony o marżę, która w zależności od serii wynosi od 1,5 do 1,6 pkt. proc. Zatem znacznie lepiej niż w przypadku trzyletnich obligacji skarbowych. Orlen nie jest jedyny, a rynek obligacji korporacyjnych jest bardzo rozwojowy. Rynek emisji obligacji rośnie o 30 proc. rocznie od czterech lat i według dostępnych szacunków, nadal powinien szybko się rozwijać.

W najbliższych dniach publiczną emisję obligacji rozpocznie np. największa w Polsce firma windykacyjna Kruk, która oferuje 4 pkt proc. marży ponad WIBOR, a dostępne są także obligacje oprocentowane nawet na 17 proc. Wiadomo jednak, że wraz ze wzrostem oprocentowania rośnie także ryzyko inwestycji.

Z inwestycji w obligacje korporacyjne można wycofać środki trzymając obligacje do dnia wykupu lub sprzedając je na giełdzie (Catalyst), co może być źródłem dodatkowego zysku lub straty (jeśli zawrzemy transakcje z niekorzystną ceną).

Bernard Waszczyk

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o inwestowaniu, zapytaj doradcy OpenFinance

Niniejszy dokument jest materiałem informacyjnym. Nie powinien być rozumiany jako materiał o charakterze doradczym oraz jako podstawa do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji i mogą ulec zmianie bez zapowiedzi. Open Finance nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie niniejszego opracowania.

Open Finance
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »