Polacy ruszyli po obligacje. Można wygrać 10 tys. zł
Polacy tłumnie ruszyli po obligacje skarbowe, które pozwalają wygrać nawet 10 tys. zł - informuje Bartosz Turek, analityk Open Finance.
Papiery premiowe to nowy sposób państwa, by nakłonić Polaków do zakupu papierów dłużnych. Jeśli komuś uda się wylosować premię, to w praktyce oprocentowanie jego obligacji zamiast 1,5 proc. może wzrosnąć do ponad 13, 120, 1200, czy nawet bajońskich 12 000 proc. w skali roku - wynika z wyliczeń Open Finance.
Popyt na obligacje skarbowe jest w bieżącym roku rekordowy. W ciągu czterech miesięcy Polacy kupili te papiery za prawie 3,8 mld złotych. To prawie dwa razy więcej niż w analogicznym okresie przed rokiem i więcej niż w całym 2015 roku.
Na fali tej popularności minister finansów eksperymentuje z mniej tradycyjnymi papierami skarbowymi niż te, które posiadać trzeba przez lata. W październiku 2017 roku przebojem weszła do oferty na przykład obligacja trzymiesięczna oprocentowana na 1,5 proc. w skali roku. Efekt? Rozwiązanie to cieszy się tak dużym wzięciem, że na ten typ papierów przypada prawie 30 proc. sprzedaży detalicznych obligacji skarbowych.
Na tym jednak nie koniec nowości. W czerwcu minister finansów rozpoczął sprzedaż obligacji dziesięciomiesięcznych, w przypadku których oprócz 1,5-proc. oprocentowania (w skali roku) będzie też można liczyć na wylosowanie dodatkowych nagród w kwocie od 10 do 10 000 złotych. Losowanie wśród osób, które kupią w czerwcu br. papiery premiowe, przeprowadzone zostanie 20 marca 2019 roku.
Tak jak w przypadku wszystkich obligacji skarbowych, aby zainwestować, trzeba kupić przynajmniej pojedynczy papier wartościowy, czyli wystarczy dysponować oszczędnościami w kwocie 100 złotych - informuje Bartosz Turek z Open Finance.
Ministerialne dokumenty sugerują, że przynajmniej co 90. papier wartościowy powinien pozwolić na wylosowanie jakiejkolwiek wygranej, a główna nagroda trafi do właściciela co najmniej jednej obligacji na 100 tysięcy wyemitowanych.
Dla porównania, grając w Lotto, mamy szansę na trafienie "trójki" na poziomie 1 do 54. Z "czwórki" cieszy się posiadacz jednego kuponu na 1032, a żeby na pewno wygrać główną wygraną trzeba by kupić prawie 14 milionów losów.
Czerwcowa emisja jest pilotażowa. Najpewniej ministerstwo zdecyduje się na kontynuowanie sprzedaży tych papierów, jeśli w czerwcu polscy inwestorzy rozbudzą w sobie żyłkę hazardzisty i tłumnie ruszą po nowe papiery wartościowe.
Czy tak się stanie? Jest to bardzo prawdopodobne. Z danych zebranych przez Open Finance wynika bowiem, że rano 8 czerwca na obligacje premiowe złożono już prawie 2,8 tysiąca dyspozycji zakupu - to ponad dwa razy więcej niż w przypadku obligacji trzymiesięcznych i więcej niż w przypadku obligacji dziesięcioletnich. Wynik ten jest więc imponujący. Warto przy tym jednak pamiętać, że jeden zapis może opiewać na jedną obligację, a drugi na tysiące papierów. O prawdziwej popularności nowych obligacji świadczyć będą więc dopiero dokładne dane, które ministerstwo opublikuje w lipcu.
Tak jak w przypadku wygranej w Lotto, tak i w przypadku wygrania premii z obligacji skarbowej, trzeba liczyć się z koniecznością zapłacenia podatku. Niestety nie będzie to podatek taki, jak w przypadku wygranej w kolekturze (10 proc. od nagrody powyżej 2280 zł). W przypadku premii z obligacji trzeba liczyć się z podatkiem Belki, a więc wyższym. Z każdej zarobionej lub wygranej złotówki posiadacz obligacji będzie musiał oddać fiskusowi 19 groszy.
Jeśli więc ktoś dziś kupi za 100 złotych obligację, dzięki której zarobi jedynie na odsetkach (1,5 proc. w skali roku), to po 10 miesiącach inwestycji z naliczonych 1,25 zł odsetek fiskusowi będzie musiał oddać 24 grosze, co daje skromne 1,01 złotych czystego zysku.
Jeśli jednak ktoś wygra premię w kwocie 10 złotych, to za 10 miesięcy na jego konto wpłynie oprócz pierwotnego kapitału jeszcze 9,11 złotych tytułem opodatkowanych odsetek i wygranej. W przypadku wyższej 100-złotowej premii faktycznie na konto inwestora wpłynie kwota 82,01 złotych zysku po opodatkowaniu. Jeśli ktoś będzie miał jeszcze więcej szczęścia i wylosuje tysiąc lub 10 tys. zł premii, to na jego konto wpłynie oprócz pierwotnie zainwestowanych stu złotych też odpowiednio 811,01 i 8101,01 złotych po opodatkowaniu - wynika z szacunków Open Finance.
W tej beczce miodu jest jednak przynajmniej jeszcze jedna łyżka dziegciu. Chodzi o inflację, która cały czas pochłania wartość nabywczą oszczędności. Ta w połowie przyszłego roku wynosić może około 2,6 proc. - wynika z najnowszej projekcji inflacji NBP. To oznacza, że aby realnie zarobić na zainwestowanych 100 złotych, należałoby w ciągu roku zainkasować ponad 2,6 złotych zysku po opodatkowaniu. W przypadku obligacji premiowej sztuka ta nie uda się bez zainkasowania premii.
Żeby pokonać inflację, trzeba powierzyć ministrowi pieniądze na dłużej. Na przykład w przypadku obligacji 10-letnich można liczyć na odsetki w kwocie 2,7 proc. w pierwszym roku, a potem 1,5 pkt. proc. ponad inflację. Są jeszcze obligacje rodzinne 12-letnie z oprocentowaniem na poziomie 3,2 proc. w pierwszym roku, a potem 2 pkt. proc. ponad inflację, ale papiery te mogą kupić tylko beneficjenci programu 500 plus - przypomina Bartosz Turek.
Podobny poziom bezpieczeństwa inwestycji oferują bankowe lokaty. W tym przypadku skrupulatne przejrzenie ofert pozwala znaleźć depozyty oprocentowane nawet na 3-4 proc. w skali roku. Są to jednak produkty dla nowych klientów z limitem maksymalnej kwoty inwestycji, a sam depozyt jest przeważnie krótkoterminowy.
Bartosz Turek