Polak i jego finanse cz. 4.: Konto walutowe - oszczędność czy dodatkowe wydatki?

Wiele banków w Polsce ma w swojej ofercie konta walutowe. W teorii jest to jeden z najprostszych sposobów, by nie ponosić kosztów przewalutowania przy płatnościach kartą.

Czytaj część 1.: Uważaj na swoją kartę za granicą

Czytaj część 2.: Nie wszędzie zapłacisz kartą

Czytaj część 3.: Straciłeś kartę - działaj szybko

Reklama

Sprawdzamy, czy warto zdecydować się na takie rozwiązanie, z jakimi opłatami się to wiąże i czy oszczędności będą rzeczywiście znacznie większe niż poniesione wcześniej koszty.

W ofercie banków coraz częściej pojawia się możliwość otwarcia konta walutowego. W zależności od celu jego wykorzystania i kraju docelowego, w którym zamierzamy używać karty, może to być rachunek otwarty w euro, dolarze bądź funcie brytyjskim. Niektóre banki dodatkowo w ofercie mają franki szwajcarskie. Potencjalnie założenie konta walutowego ma eliminować dodatkowy koszt przy płatnościach, czyli prowizję i przewalutowanie.

Jeśli zasilimy konto walutowe w euro i wyjeżdżamy do kraju, w którym ta waluta obowiązuje, to nie ponosimy żadnych dodatkowych kosztów przy płaceniu kartą. Tym samym każdorazowo wydane 10 euro będzie zaksięgowane w takiej właśnie wysokości na naszym rachunku. Bez prowizji i opłat za wymianę waluty.

Najpierw należy jednak konto zasilić odpowiednią ilością waluty. Czy zrobimy to w banku, w kantorze internetowym bądź tradycyjnym - zależy wyłącznie od nas.

Ile to kosztuje?

Na co zwrócić szczególną uwagę? W pierwszej kolejności na opłaty związane z otwarciem i prowadzeniem rachunku, opłatami za kartę i wypłaty z bankomatów. Często zapominamy, że poza granicami kraju mogą obowiązywać odmienne zasady korzystania z posiadanych produktów bankowych. Po co przepłacać w momencie, gdy na rynku dostępne są rozwiązania, które pozwalają nam zaoszczędzić?

W zależności od banku lub posiadanego rachunku w złotych koszt otwarcia rachunku walutowego może być różny.

Tym samym, w Deutsche Banku miesięczna opłata za prowadzenie walutowego konta oszczędnościowo-rozliczeniowego wynosi osiem złotych (db Open). Dla pozostałych dostępnych wariantów usługa ta jest bezpłatna (db Life, itd.). T-Mobile Usługi Bankowe oferuje konto za zero złotych (otwarcie i prowadzenie). W banku Pekao otworzymy rachunek bez żadnych kosztów, jednakże będą pobierane opłaty comiesięczne za jego prowadzenie, w wysokości - 1,10 USD (bądź ekwiwalent w walutach równoległych, w tym np. 0,99 euro, itd.). Raiffeisen POLBANK oferuje konto bezpłatne, podobnie jest w ING, BZ WBK i Alior Banku. W banku PKO BP zaś, jest to kwota 5 złotych. W mBanku prowadzenie rachunku i jego wcześniejsze otwarcie będzie darmowe.

Czytaj część 1.: Uważaj na swoją kartę za granicą

Czytaj część 2.: Nie wszędzie zapłacisz kartą

Czytaj część 3.: Straciłeś kartę - działaj szybko

Wybierając rachunek walutowy należy mieć na uwadze dodatkowe opłaty. Wydają się one niewielkie, ale po co przepłacać, jeśli konkurencja oferuje konta darmowe. Opłaty są co prawda nieduże, tym niemniej, w skali rocznej - przy ich zsumowaniu kwota nabiera już niemałych rozmiarów. Dla przykładu w Pekao roczna opłata za prowadzenie konta to 13,2 euro, co daje równowartość prawie 55 złotych, w PKO BP zaś będzie to 60 złotych. A należy pamiętać, że najczęściej nie są to jedyne opłaty. Bank może także pobierać pewne sumy za wydanie i udostępnienie do użytku karty. W tej kwestii także wysokość świadczeń uzależniona będzie od danej instytucji finansowej.

Alior Bank za wydanie karty debetowej weźmie dziesięć złotych, BZ WBK - roczny koszt wynosi dziesięć euro, przy czym zwolnienie przysługuje posiadaczowi karty wydanej po raz pierwszy do danego rachunku. T-Mobile wydaje kartę za dziesięć złotych, w odróżnieniu od ING, który nie pobiera żadnych dodatkowych opłat (poza miesięczną opłatą w wysokości 1,50 euro - za kartę do konta euro). W niektórych instytucjach karty płatnicze wydawane są za darmo. Najczęściej jednak wiąże się to z comiesięcznymi płatnościami za ich utrzymanie i możliwość korzystania. W Pekao jest to kwota równoważna z prowadzeniem rachunku, czyli 0,99 euro, ale wyłącznie w przypadku rozliczenia przez bank minimum czterech transakcji bezgotówkowych w danym miesiącu kalendarzowym. W przeciwnym przypadku będzie to 1,59 euro. W banku PKO BP - obsługa karty w skali roku, to równowartość sześciu euro.

To nie koniec opłat

Należy mieć na uwadze, że konta walutowe wprawdzie chronią użytkownika przed kosztami przewalutowania, co nie zmienia jednak faktu, że za wypłaty z bankomatów ciągle mogą być pobierane prowizje. Podobnie jak wcześniej, ich wysokość zależy od banku, który obsługuje nasz rachunek. Alior Bank za wypłatę pieniędzy z bankomatów weźmie pięć złotych (chyba że bankomaty będą w sieci Euronet i PlanetCash). W BZWBK wypłata gotówki kosztować nas będzie: 0,25 waluty bazowej konta (czyli np. 0,25 euro) przy korzystaniu z bankomatów BZ WBK, w pozostałych bankomatach w kraju i za granicą będzie to 1,50 euro (bądź innej waluty w zależności od rodzaju rachunku). W T-Mobile koszt wypłaty pieniędzy z naszej karty walutowej to pięć złotych, w ING - trzy proc. ale nie mniej niż pięć zł., a w PKO BP - 1,5 euro (USD lub GBP, w zależności od rodzaju konta walutowego). Darmowe wypłaty z bankomatów na całym świecie oferują natomiast Deutsche Bank i mBank.

Czy warto?

Wychodzi zatem na to, że w niektórych instytucjach otwarcie konta walutowego, wyrobienie karty i korzystanie z niej poza granicami (wypłata z bankomatów) może mieć w efekcie naliczania dodatkowych opłat odmienny w skutkach efekt, niż ten dla którego były przewidziane. Oczywiście w tego typu sytuacjach zadziała efekt skali. Czym więcej płatności kartą, tym większe oszczędności z tytułu braku prowizji i przewalutowania. Czym częstsze wypłaty z bankomatów niewielkich kwot, tym większe opłaty, jeśli naliczana jest prowizja.

Rozważmy hipotetyczną sytuację, w której wymieniamy 1000 euro po kursie wymiany - 4,10 zł. za jedno euro, wpłacamy na nasze konto walutowe, a następnie wydajemy te pieniądze za granicą (płacimy wyłącznie w euro, bez kolejnych przewalutowań na lokalne waluty).

Pod uwagę bierzemy wyłącznie dodatkowe opłaty, które wiążą się z korzystaniem z karty płatniczej, czyli kosztu prowizji przy wypłacie z bankomatów, pomijamy zaś prawdopodobne osłabienie polskiej waluty, gdyż euro kupiliśmy już wcześniej. Nie ponosimy żadnych dodatkowych opłat związanych z przewalutowaniem środków po wyższym kursie, gdyż zrobiliśmy to już wcześniej. Oczywiście może zdarzyć się taka sytuacja, że kurs wymienionej wcześniej waluty będzie gorszy, niż ten obowiązujący podczas naszego wyjazdu.

Potrzebujemy zatem 4100 złotych, by móc wpłacić na konto walutowe 1000 euro. Przy płatnościach kartą za granicą nie będą naliczane żadne opłaty. Jednakże, nie można zapominać o płatnościach stałych za ogólne korzystanie z karty płatniczej (np. w banku ING, PKO BP, itd.). Jeśli część środków zdecydujemy się wypłacić z bankomatu, to także możemy ponieść pewne dodatkowe opłaty. Podsumowując: w najmniej korzystnym wariancie i przy uwzględnieniu opłat za prowadzenie rachunku, za wypłaty z bankomatów, wydanie i korzystanie z karty, a także doliczając wcześniejszy koszt wymiany waluty, może się okazać, że korzystniej będzie jednak korzystać z karty złotowej. Tym niemniej, większość banków oferuje bardzo atrakcyjne konta walutowe i przypięte pod nie karty płatnicze. Przy dłuższym pobycie za granicą, korzystanie z tego typu produktów będzie znacznie bardziej rozsądne, niż tradycyjne karty skojarzone z rachunkiem w złotych.

Bartosz Bednarz

Czytaj część 1.: Uważaj na swoją kartę za granicą

Czytaj część 2.: Nie wszędzie zapłacisz kartą

Czytaj część 3.: Straciłeś kartę - działaj szybko

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »