Prof. Kotowska: Nie będzie wzrostu urodzeń, najwyżej ograniczenie spadku

- Dzietność w Polsce będzie spadać, bo spada liczba kobiet w wieku rozrodczym; nie mówimy dziś o wzroście urodzeń, najwyżej o ograniczeniu spadku - przekonuje prof. Irena Kotowska, demografka z SGH. Jej zdaniem, dzięki programowi 500 plus nie czeka nas nowy "baby boom".

W środę Instytut spraw Publicznych zorganizował seminarium "Rodzina 500 plus - czy czeka nas nowy +baby boom?+", poświęcone rządowemu programowi, dzięki któremu rodziny dostaną 500 zł na dziecko.

Na postawione w tytule spotkania pytanie prof. Kotowska odpowiedziała przecząco. Jej zdaniem w krótkim okresie 2-3 lat dzietność może się nieco zwiększyć, bo może się zmienić kalendarz decyzji o powiększeniu rodziny. Jednak na pewno - jak podkreślała - nie będzie to efekt jedynie programu 500 plus, ale wielu rozwiązań prorodzinnych wprowadzanych w Polsce od 2007 r., m.in. zmian w urlopach dla rodziców i budowaniu przyjaznego klimatu wokół rodziny także wśród pracodawców.

Reklama

Ekspertka przekonywała, że nawet jeśli dzietność nieco wzrośnie, to spowoduje jedynie zmniejszenie przewidywanego spadku urodzeń. Dodała, że w Polsce zaszły już zmiany strukturalne, które powodują, że bardzo trudno jest poprawić wskaźniki dzietności, przede wszystkim dlatego, że jest coraz mniej kobiet, które rodzą dzieci.

Wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Bartosz Marczuk przypomniał, ze program ma trzy cele: pronatalistyczny, inwestycji w kapitał ludzki i redukcji ubóstwa wśród najmłodszych. Przekonywał, że Polacy chcą mieć więcej dzieci niż mają, a badania - oraz doświadczenia innych krajów - wskazują na korelację transferów finansowych dla rodzin i wzrostu dzietności.

Zdaniem Marczuka, jest to jeden z czynników wpływających na decyzję o dziecku, jednak ma zdecydowanie większe znaczenie w przypadku kolejnych dzieci niż pierwszego - tu zazwyczaj decydują innego rodzaju przyczyny. Dlatego - jak tłumaczył - 500 zł niezależnie od dochodów dostaną rodziny z co najmniej dwójką dzieci.

Dr Anna Kurowska z Instytut Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego zwróciła w tym kontekście uwagę, że korelacja to nie jest prosta zależność. Choć zaobserwowano korelację transferów pieniężnych i wzrostu dzietności, nie musi to wcale oznaczać związku przyczynowo-skutkowego. Jej zdaniem, w tych samych krajach, gdzie wydaje się dużo na świadczenia finansowe dla rodzin, równie dużo, jeśli nie więcej, przeznacza się na usługi opiekuńcze, umożliwiające rodzicom godzenie ról rodzinnych i zawodowych.

Przekonywała, że najlepsza sytuacja demograficzna jest w tych europejskich krajach, gdzie dąży się do zmiany modelu rodziny - na taki, gdzie oboje rodzice pracują i dzielą się obowiązkami domowymi. Według niej kluczowa jest także stabilność zatrudnienia; podkreślała, że dla wielu kobiet praca jest warunkiem decyzji o macierzyństwie, szczególnie w przypadku kolejnego dziecka. W jej opinii obietnica 500 zł na dziecko nie gwarantuje długofalowej stabilności, a tego rodzinom potrzeba przede wszystkim.

Prof. Kotowska wskazywała, że czynniki ekonomiczne rzeczywiście bardzo często wskazywane są jako bariery przy decyzji o kolejnym dziecku, jednak - jak zaznaczyła - równie często wskazują je rodziny o niskich, jak i o wysokich dochodach. Dlatego jej zdaniem wspieranie konsumpcji - np. przez takie programy jak 500 plus - wcale nie jest sposobem na poprawę sytuacji demograficznej. Podkreślała także, że potrzeby rodzin są bardzo zróżnicowane.

Zwracała też uwagę, że program może negatywnie odbić się na aktywności zawodowej kobiet, zwłaszcza tych z niższych grup dochodowych i z niższym wykształceniem.

Ekspertka przekonywała, że polityka rodzinna powinna nie tylko wspierać dzietność, ale powinna być nakierowana na szeroko pojęte wsparcie rodziny na różnych etapach życia. Wyraziła także zaniepokojenie, że program 500 plus negatywnie odbije się na tym, co już w tej dziedzinie osiągnęliśmy, przede wszystkim w sektorze usług opiekuńczo-edukacyjnych.

Marczuk zapewnił, że rząd nie zamierza rezygnować z dotychczasowych dobrych rozwiązań, np. rozbudowywania żłobków. Jak dodał program 500 plus nie jest ostaniem elementem polityki rodzinnej obecnego rządu, wręcz przeciwnie - planowane są szeroko zakrojone, horyzontalne działania w tym zakresie.

Przyznał, że dostrzega problem, który może być związany z kumulacją świadczeń w niektórych rodzinach i wpływem na aktywność zawodową, głównie kobiet, choć jego zdaniem w wielu przypadkach może on też podziałać aktywizująco. Przypomniał, że w ustawie zapisane jest monitorowanie programu (pierwszy przegląd przed upływem 12 miesięcy) i podkreślił, że jednym z głównych zagadnień tego przeglądu będzie wpływ programu na rynek pracy.

Program "Rodzina 500 plus" zakłada, że świadczenie wychowawcze w wysokości 500 zł na drugie i kolejne dziecko otrzyma każda rodzina, bez względu na dochody. W przypadku rodzin z jednym dzieckiem trzeba będzie spełnić kryterium dochodowe - 800 zł na osobę w rodzinie lub 1200 zł w przypadku dzieci z niepełnosprawnością. Świadczenie będzie wypłacane do ukończenia przez dziecko 18 lat.

Ustawę o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci wprowadzającą ten program uchwalił w zeszłym tygodniu Sejm, a w środę podpisał ją prezydent Andrzej Duda; kilka godzin później została opublikowana w Dzienniku Ustaw.

Sprawdź bieżące notowania GPW na stronach BIZNES INTERIA.PL

PAP
Dowiedz się więcej na temat: 500 zł na dziecko | ograniczenie | baby boom
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »