Ulgi podatkowe nie przekonały Polaków

Oszczędzanie na przyszłą emeryturę nadal nie jest w Polsce popularne.IKE i IKZE wciąż nie zdobyły naszego zaufania choć zachęcają do nich ulgi podatkowe. Zdaniem analityków najwyższy czas by pomyśleć o pewnej powszechności programów emerytalnych rozumianych jako przymus zakładania i umożliwiania pracownikom oszczędzania w takich rozwiązaniach.

Wielu Polaków składa zeznania podatkowe często w ostatniej chwili, tuż przed 30 kwietnia. Zdaniem ekspertów to doskonały moment na informowanie o zachętach podatkowych do instrumentów oszczędzania na emeryturę. IKE i IKZE wciąż nie są popularne - otwartych jest odpowiednio 800 tys. i 500 tys. kont, ale pieniądze wpływają zaledwie na co czwarte i co szóste z nich.

- Liczę, że klientów IKE i IKZE będzie więcej, szczególnie jeśli będą nagłaśniane informacje o zachętach fiskalnych, szczególnie w przypadku IKZE. Dobrym momentem na to są miesiące, kiedy składamy roczne zeznania podatkowe - mówi agencji Newseria Krzysztof Nowak, członek zarządu firmy konsultingowej Mercer Polska.

Reklama

W jego ocenie w tym kontekście niewiele mówi się o IKZE, a potencjał indywidualnych kont zabezpieczenia emerytalnego jest stosunkowo duży. Mimo to, ekspert zaznacza, nie należy liczyć na gwałtowny rozwój tych produktów, a kolejne lata raczej nie przyniosą przełomu. Choć zdaniem Nowaka liczba zakładanych, aktywnych i opłacanych kont IKZE będzie rosła i to być może nawet szybciej niż liczba indywidualnych kont emerytalnych.

- Patrząc na statystyki, wydawałoby się, że IKE są dużo bardziej popularne, mamy dzisiaj ponad 800 tys. kont, z czego opłacanych jest również stosunkowo dużo, bo kilkaset tysięcy. Ostatnie dane KNF wskazywały na 200 tys. opłacanych kont - mówi Krzysztof Nowak.

Według KNF na koniec 2014 roku prowadzono 824,49 tys. indywidualnych kont emerytalnych (znajdowało się na nich 5,03 mld zł), z czego na 264,21 tys. rachunków wpłacono pieniądze (909,03 mln zł). W ubiegłym roku otwarto 55,75 tys. nowych kont.

Ekspert wskazuje, że zgromadzona kwota jest raczej niewielka w perspektywie przyszłych potrzeb emerytalnych, ale dużo wyższa w porównaniu do środków zgromadzonych na IKZE. W ubiegłym roku otwarto 63,49 tys. IKZE. Liczba otwartych kont wzrosła więc do 528,14 tys. (znajdowało się na nich 295,35 mln zł), ale na zaledwie 86,52 tys. dokonano wpłat.

- Podstawową zachętą dla inwestorów, aby korzystać z IKE i IKZE, są ulgi podatkowe. W obu przypadkach mamy zwolnienie z podatku Belki, jest to dziś właściwie jedyny produkt korzystający z tego typu zwolnienia - tłumaczy członek zarządu Mercer Polska. - W IKZE w odróżnieniu od IKE mamy dodatkową zachętę w postaci odpisu zainwestowanej kwoty w zeznaniu rocznym od przychodu, czyli w efekcie od tej kwoty nie zapłacimy podatku dochodowego, tego, który płacimy według stawek progresywnych 18 lub 32 proc.

Ekspert uzupełnia, że taki podatek jest odraczany i w IKZE, wypłacając pieniądze po dożyciu 65. roku życia, zapłacimy 10-proc. ryczałtową daninę podatkową.

- Dzisiaj możemy odpisać 18 proc. lub 32 po to, żeby zapłacić w przyszłości 10 proc. Czyli różnica między tymi stawkami jest dodatkową korzyścią - dodaje Nowak.

Nowa ustawa emerytalna, zmieniająca zasady działania OFE, wprowadziła także ryczałtowy 10-proc. podatek. Wcześniej miało miejsce klasyczne odroczenie podatku, czyli korzystając z 18-proc. ulgi, oszczędzający w przyszłości zapłaciłby 18-proc. podatek. W ocenie Krzysztofa Nowaka nie należy spodziewać się dalszych udogodnień w konstrukcji tych produktów.

- Pewien przełom, choć nie gigantyczny, może przynieść zaangażowanie pracodawców w oba te produkty. Zarówno IKE, jak i IKZE są produktami indywidualnymi, czyli korzystamy z nich jako indywidualni inwestorzy - zwraca uwagę Krzysztof Nowak. - W ostatnich kilku miesiącach pojawiły się na rynku rozwiązania, w których pracodawcy angażują się w zakładanie programów oszczędnościowych czy programów emerytalnych dla swoich pracowników, wykorzystując obie te formuły.

_ _ _ _ _ _

Pracownicze programy emerytalne też nie cieszą się dużym zainteresowaniem. Na koniec 2014 roku objętych nimi było 381 tys. osób, czyli nieco ponad 2 proc. pracujących. Nie przybywa nowych programów, od kilku lat liczba oscyluje w okolicach tysiąca. Pracodawcy wolą zaoferować swoim pracownikom bardziej elastyczne rozwiązania pozaustawowe. Zachęcić ich mogłyby jednak zmiany w prawie.

Jak wynika z danych Komisji Nadzoru Finansowego, na koniec 2014 roku pracowniczymi programami emerytalnymi, czyli tworzonymi przez pracodawców systemami dobrowolnego oszczędzania na emeryturę, objętych było 381 tys. osób (o 6 tys. więcej niż w 2013 roku). Wartość zgromadzonych aktywów wyniosła 10,2 mld zł, co oznacza ponad 8-proc. wzrost w porównaniu z poprzednim rokiem.

- Wrażenia nie robi ani liczba pracodawców, którzy założyli programy, ani tempo ich rozwoju. Tych programów od kilku lat jest około tysiąca, ale jeśli porównamy nominalną liczbę założonych programów rok do roku, to okaże się, że w ostatnich latach ona maleje. Wykreślane są kolejne programy emerytalne, a nie przybywa nowych - ocenia w rozmowie z agencją Newseria Biznes Krzysztof Nowak, członek zarządu w firmie doradczej Mercer Polska.

Na rynku PPE od kilka lat panuje stagnacja. Liczba programów wzrosła znacząco tak naprawdę tylko w latach 2004-2005 (z 290 do 700), kiedy część grupowych ubezpieczeń na życie została przekształcona w PPE. Obecnie członkami programów jest zaledwie 2,4 proc. zatrudnionych, a średnie oszczędności wynoszą ok. 20 tys. zł na osobę. Statystyki są nieco lepsze, biorąc pod uwagę strukturę zatrudnienia, czyli liczbę osób pracujących na umowach cywilnoprawnych lub samozatrudnionych. Mimo to trudno ocenić 15 lat funkcjonowania PPE jako sukces.

Potrzebne są także rozwiązania, które będą sprzyjały pracodawcom. Ekonomiści z Towarzystwa Ekonomistów Polskich w raporcie "Dodatkowy system emerytalny w Polsce - diagnoza i rekomendacje zmian" wskazują, że przyczynami niskiego poziomu uczestnictwa w PPE są m.in. słabe zachęty ekonomiczno-fiskalne dla pracodawców czy brak możliwości zróżnicowania poziomu składki dla różnych grup pracowników. To wszystko sprawia, że pracodawcy nie są zainteresowani wspieraniem takich programów i wybierają rozwiązania pozaustawowe.

- Chodzi np. o plany oszczędnościowe albo programy czwartofilarowe czy pozaustawowe, czyli takie, które są tworzone poza przepisami ustawy o pracowniczych programach emerytalnych. Tego typu rozwiązania cieszą się w ostatnich latach zdecydowanie większym zainteresowaniem, ale ciągle nie można mówić o przełomie. To wciąż rozwiązanie bardzo elitarne, oferowane przez nie więcej niż 30-40 proc. najlepszych pracodawców - przekonuje Nowak.

Zdaniem eksperta warto pomyśleć o takim rozwiązaniu, które wpłynie na większą powszechność III filara emerytalnego. Polacy rzadko oszczędzają na emeryturę. Nieco ponad 5 proc. ma założone indywidualne konta emerytalne. Jeszcze mniej (3,2 proc.) oszczędza na indywidualnych kontach zabezpieczenia emerytalnego.

- Najwyższy czas pomyśleć o pewnej powszechności programów emerytalnych rozumianych jako przymus zakładania i umożliwiania pracownikom oszczędzania w takich rozwiązaniach. Pracodawcy byliby de facto zobligowani do tworzenia programów emerytalnych, choć nie do płacenia składek - tłumaczy Krzysztof Nowak. W PPE podstawowa składka jest bowiem odprowadzana przez pracodawcę.

Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT

Źródło informacji

Newseria Biznes
Dowiedz się więcej na temat: PPE | fundusze emerytalne | demografia | OFE | IKE | ZUS
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »