Uwaga na miód sprzedawany w polskich sklepach!

Inspekcja Handlowa zbadała 269 partii miodu, miała zastrzeżenia do 48 z nich - poinformował w piątek Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Dodano, że wątpliwości wzbudziło przede wszystkim oznakowanie, np. brak daty minimalnej trwałości.

Jak wskazano, w II kwartale 2018 r. Inspekcja Handlowa sprawdziła jakość handlową miodu w 43 placówkach - dużych i małych sklepach, sklepach internetowych i hurtowniach. "Nieprawidłowości dotyczyły 21 z nich (48,8 proc.)" - czytamy w piątkowym komunikacie UOKiK.

Inspektorzy skontrolowali 269 partii miodu, z czego 80 przebadali w laboratoriach UOKiK w Kielcach, Olsztynie, Poznaniu i Warszawie. "Mieli zastrzeżenia do 48 partii miodu (17,8 proc.). 36 z nich zakwestionowali ze względu na błędne oznakowanie, a 12 (15 proc. przebadanych w laboratorium) z powodu zastrzeżeń do jakości" - wyjaśniono.

Reklama

Badania w laboratorium wykazały, jak czytamy, że niektóre miody miały "niższą zawartość pyłku przewodniego", niż wymagają przepisy. Np. w miodzie lipowym zawartość pyłku przewodniego lipy wynosiła od 1,9 do 7,7 proc., a powinna wynosić nie mniej niż 20 proc.; w miodzie gryczanym zawartość pyłku przewodniego gryki wynosiła od 23,8 do 35,5 proc., a powinna wynosić min. 45 proc. Z kolei w miodzie mniszkowym zawartość pyłku przewodniego mniszka pospolitego wynosiła tylko 5,1 proc.

Według badań w miodzie akacjowym zawartość pyłku przewodniego akacji wynosiła 22,2 proc., zamiast minimum 30 proc., a w miodzie manuka (pochodzącym z Nowej Zelandii) zawartość pyłku przewodniego manuka wynosiła tylko 13 i 12,2 proc.

Ponadto w kilku partiach miodu (gryczanego, wielokwiatowego i manuka) inspektorzy stwierdzili wyższą niż dopuszczalna zawartość HMF. "To związek chemiczny, który powstaje stopniowo w miodzie podczas przechowywania, zwłaszcza w podwyższonej temperaturze oraz świetle słonecznym. Jego zawartość jest wskaźnikiem jakości miodu - im niższa, tym miód lepszej jakości" - wyjaśniono. Stwierdzono też, że w smaku miodu akacjowego był wyraźnie wyczuwalny syrop cukrowy, co nie jest typowe dla miodu.

Nieprawidłowości w zakresie oznakowania (36 partii), to m.in. brak określenia daty minimalnej trwałości, brak informacji o ilości netto miodu czy adresu producenta. Inspektorzy zwrócili też uwagę na niewłaściwe miejsce pochodzenia miodu - na opakowaniu był napis "z Prowansji", a w rzeczywistości pochodził z Hiszpanii czy brak pełnej nazwy rodzaju i odmiany miodu.

Według UOKiK kontrolerzy nie stwierdzili natomiast nieprawidłowości dotyczących przestrzegania aktualności dat minimalnej trwałości czy warunków przechowywania.

"W wyniku kontroli Inspekcja Handlowa skierowała w sumie 18 informacji do właściwych organów nadzoru sanitarnego (1) lub weterynaryjnego (3) oraz wojewódzkich inspektoratów jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych (14)" - czytamy.

Dodano, że prezes UOKiK wydał w związku z tym osiem decyzji o wymierzeniu kar pieniężnych o wartości 6,9 tys. zł za "wprowadzenie do obrotu wyrobów nieodpowiadających jakości handlowej, w tym jedną decyzję z uwagi na zafałszowanie - zaniżoną zawartość netto w dwóch opakowaniach miodu".

UOKiK radzi konsumentom, by kupowali miód ze znanego źródła. "Koszt wyprodukowania 1 kg miodu w Polsce w zależności od typu pasieki wynosi od kilkunastu do ok. 20 zł. Jeśli miód jest o wiele tańszy, może być importowany lub gorszej jakości" - podkreśla Urząd. I zwraca uwagę, że nawet jeśli miód sprzedaje polski dystrybutor, nie oznacza to, że pochodzi on z Polski - dlatego należy dokładnie czytać etykietę.

W 2017 roku, jak przypomniano, produkcja miodu w Polsce wyniosła ponad 15 tys. ton. Mniej więcej drugie tyle pochodziło z zagranicy, głównie z UE.

Eksperci UOKiK podkreślają, że naturalny miód krystalizuje się już kilka miesięcy po zbiorze. "Jesienią prawie każdy miód powinien być już częściowo skrystalizowany. Jeśli tak nie jest, możliwe, że sprzedawca go podgrzał i zlał ponownie - miód traci wtedy swoje właściwości" - wskazano. Zwracają też uwagę, że w słoikach z napisem "Mieszanka miodów pochodzących z UE i niepochodzących z UE" może być duża ilość miodu z krajów azjatyckich, zawierającego antybiotyki czy substancje, których stosowanie jest tam dozwolone, a w krajach UE zabronione.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »