Zadłużeni we frankach szwajcarskich mają problem

W sprawach frankowych obowiązują dziesięcioletnie terminy przedawnienia, dlatego jedyną drogą dochodzenia roszczeń są w tej chwili sale sądowe. Sądy jednak coraz przychylniej odnoszą się do roszczeń kredytobiorców.

Zadłużeni we frankach szwajcarskich nie mogą na razie liczyć na kompleksowe uregulowanie swojej sytuacji. Prezydencki projekt pomocy tej grupie kredytobiorców trafił na półkę. - Dalsze oczekiwanie na ruch ze strony rządu czy Sejmu może przysporzyć dodatkowych problemów, czyli spowodować przedawnienie roszczeń kredytobiorców - zauważa adwokat Jacek Sosnowski.

W sprawach frankowych obowiązują dziesięcioletnie terminy przedawnienia, dlatego jedyną drogą dochodzenia roszczeń są w tej chwili sale sądowe. Sądy jednak coraz przychylniej odnoszą się do roszczeń kredytobiorców.

Reklama

W trakcie posiedzenia sejmowej Komisji Finansów 10 października jej przewodniczący Jacek Sasin zapowiedział, że ustawa spreadowa autorstwa prezydenta Andrzeja Dudy zostanie odłożona na półkę. Pierwszeństwo będą mieć prace nad drugą z proponowanych ustaw, dotyczącą wsparcia kredytobiorców w trudnej sytuacji finansowej. Projekt po pierwszym czytaniu trafił do sejmowej Komisji Finansów Publicznych.

- Jakkolwiek ustawa spreadowa była powszechnie krytykowana, zarówno przez środowisko bankowe, jak i kredytobiorców, to jednak stanowiła ona krok w stronę realnego uregulowania problemu frankowiczów, czyli stwierdzenia, że mamy do czynienia z klauzulami niedozwolonymi, nielegalnymi postanowieniami umownymi stosowanymi przez banki. Dążyła do zwrotu z tego tytułu na rzecz kredytobiorców stosownych kwot, które w ocenie kredytobiorców były niewystarczające, a w ocenie banków zawyżone, natomiast stanowiła realną próbę rozwiązania tej kwestii - ocenia w rozmowie z agencją Newseria Biznes adwokat Jacek Sosnowski.

Projekt ustawy spreadowej zakładał, że banki mają zwrócić kredytobiorcom zwrot nadpłaconych spreadów walutowych (różnicy pomiędzy kursem kupna a sprzedaży waluty, na której zarabiały banki). Prezydent skierował go do Sejmu na początku sierpnia ubiegłego roku. Komisja Nadzoru Finansowego oszacowała, że kosztowałby on banki ok. 9,3 mld zł. W zależności od kwoty i warunków zaciągniętego kredytu hipotecznego kredytobiorcy mogliby liczyć na zwrot kilku do kilkunastu tysięcy złotych.

Druga prezydencka propozycja - projekt ustawy o wsparciu kredytobiorców w trudnej sytuacji finansowej - trafiła do Sejmu w sierpniu br. Obejmuje zarówno frankowiczów, jak i zadłużonych w złotych. Zakłada, że kredytobiorcy w trudnej sytuacji życiowej i finansowej (utrata pracy, trudna sytuacja finansowa, ciężka choroba członka rodziny) będą mogli liczyć na comiesięczne wsparcie finansowe w wysokości do 2 tys. zł przez okres 36 miesięcy. Na spłatę udzielonej pomocy bez naliczania odsetek będzie przysługiwać 12 lat, a w niektórych przypadkach możliwe będzie umorzenie części zobowiązania (zwłaszcza przy regularnej spłacie rat).

Pomoc ma być finansowana z Funduszu Wsparcia Kredytobiorców, który działa od początku ubiegłego roku. Banki wpłacają do niego pieniądze proporcjonalnie do wielkości posiadanego portfela kredytów walutowych. Do tej pory ze wsparcia w ramach funduszu skorzystało niewielu kredytobiorców (wykorzystanie środków na koniec 2016 roku wynosiło ok. 2 proc.). Powodem są dotychczasowe restrykcyjne kryteria otrzymania pomocy. Propozycja Kancelarii Prezydenta proponuje ich złagodzenie.

- Ustawa proponuje, by rozszerzyć katalog osób uprawnionych do pomocy. Kryterium dochodowe uległo dwukrotnemu zwiększeniu, zwiększyła się kwota i czas wsparcia dla kredytobiorców. Jednakże ta ustawa nie mówi o bezzwrotnym wsparciu - to są nieoprocentowane pożyczki udzielone kredytobiorcom. Ustawa ta w żaden sposób nie dotyczy tego, co jest najistotniejsze - tego, że ludzie uzyskali kredyt, kupili mieszkanie, a w tej chwili mają do spłacenia kwotę kilka razy większą, niż otrzymali od banku - podkreśla Jacek Sosnowski.

Prezydencki projekt zakłada też, że w ramach Funduszu Wsparcia Kredytobiorców zostanie wyodrębniony Fundusz Restrukturyzacyjny (tylko dla frankowiczów), na który będą składać się banki. Z tych środków będzie finansowane przewalutowanie kredytów walutowych na złote. Banki, które się na to zdecydują, będą mogły liczyć na zwrot różnic bilansowych w wartości kredytu przed i po restrukturyzacji.

- Teoretycznie Fundusz Restrukturyzacyjny umożliwi bankom przeprowadzenie restrukturyzacji, przewalutowanie konkretnych kredytów hipotecznych. Jednak ta restrukturyzacja ma mieć charakter absolutnie dobrowolny. Pojawia się pytanie o faktyczną realizację tego uprawnienia i katalog osób, które będą mogły z niego skorzystać - zauważa Jacek Sosnowski.

Projekt ustawy o wsparciu kredytobiorców w trudnej sytuacji finansowej - w przeciwieństwie do poprzednich propozycji prezydenta - spotkał się z pozytywną oceną KNF i NBP. Został jednak skrytykowany przez stowarzyszenie frankowiczów Stop Bankowemu Bezprawiu, które wskazuje, że projekt w żaden sposób nie reguluje sytuacji osób zadłużonych we frankach szwajcarskich, których jest w Polsce ponad 900 tys. (około 6 proc. wszystkich Polaków spłacających kredyt).

- W obecnej sytuacji należy uznać, że kredytobiorcy zostali zostawieni sami sobie. Jedyną rzeczywistą drogą, którą mogą podjąć, jest droga procesów sądowych. W sprawach frankowych obowiązują dziesięcioletnie terminy przedawnienia. Dalsze oczekiwanie na jakikolwiek ruch ze strony rządu czy Sejmu może przysporzyć dodatkowych problemów, czyli spowodować przedawnienie roszczeń kredytobiorców - przestrzega adwokat.

Z danych Biura Informacji Kredytowej wynika, że w większości kredyty walutowe są spłacane dobrze - średnio lepiej niż kredyty złotowe. Jednak w sytuacji, gdy kredytobiorca ma roszczenie w stosunku do banku z tytułu uzyskanego kredytu denominowanego lub indeksowanego w pierwszej kolejności powinien się zastanowić nad przerwaniem biegu terminu przedawnienia, radzi adwokat. Można to zrobić poprzez skierowanie do sądu zawezwania do próby ugodowej. Wtedy dziesięcioletni termin przedawnienia, który występuje w tego typu sprawach, zostaje przerwany.

- Kredytobiorca może również pozwać bank do sądu i w praktyce jest to najczęściej realizowana droga ochrony prawnej. Sądy coraz przychylniej odnoszą się do roszczeń kredytobiorców. W szczególności fakt istnienia w umowach kredytowych klauzul niedozwolonych w zasadzie jest już faktem przyznawanym przez zdecydowaną większość sądów - mówi adwokat Jacek Sosnowski.

Źródło informacji

Newseria Biznes
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »