Banki spółdzielcze albo się połączą, albo co piąty upadnie

Banki spółdzielcze w Polsce nie tylko nie ucierpiały na kryzysie finansowym, ale na nim skorzystały. Poprawiły kondycję i zwiększyły udział w rynku. By sprostać unijnym wymogom muszą się jednak łączyć. Konsolidacja nie budzi entuzjazmu spółdzielców, ale jest szansą na utworzenie w Polsce nowych, dużych grup bankowych z rodzimym kapitałem.

Wielu Polakom banki spółdzielcze nadal kojarzą się z przestarzałą, niezmienioną od czasów PRL bankowością. Z bankowością Polski B i C, wsi i małych miasteczek. Z bankami dla rolników. Mało kto wie, że w krajach zachodnich takie banki są rynkową potęgą, a ich udział w tamtejszych rynkach sięga 20 - 30 proc.

Spółdzielcze poszły w świat

Spółdzielczy Credit Agricole, jeden z dziesięciu największych banków w Europie, jest liderem francuskiego rynku bankowego pod względem liczby klientów i sumy depozytów, a pod względem przychodów z bankowości detalicznej numerem 2. w Europie.

Grupa DZ Bank, również spółdzielcza, jest czwartym pod względem wielkości bankiem w Niemczech. Rabobank (główny udziałowiec polskiego BGŻ) jest jednym z trzech największych banków w Holandii - ma w nim konto niemal co trzeci Holender. Udział tego banku w tamtejszym rynku kredytowym sięga 29 proc. (a 31,7 proc. w przypadku kredytów hipotecznych).

Reklama

Raiffeisen, który przejmuje właśnie w Polsce za prawie pół miliarda euro Polbank, to jedyny austriacki bank działający globalnie (jest w trójce największych instytucji finansowych w tym kraju).

W Polsce banki spółdzielcze nie mają takiej pozycji. Wprawdzie jest ich u nas ponad pół tysiąca, zatrudniają łącznie 33 tys. pracowników, dysponują siecią 4,5 tys. placówek i korzysta z nich około 7 mln klientów, to ich udział w polskim rynku bankowym sięga dziś jedynie 7 proc. w kredytach i 7,45 proc. w depozytach. Wiele wskazuje na to, że w najbliższych latach będą one jednak rozwijać się szybciej niż banki komercyjne i zwiększać udział w rynku.

Siła małego

Spodziewane przykręcenie kurka z kredytami przez banki należące do zachodnich grup bankowych, co związane jest z kryzysem w strefie euro, da naszym bankom spółdzielczym pole do popisu. Tym większe, że ich kondycja jest lepsza niż większości działających w Polsce banków komercyjnych.

W przeciwieństwie do banków komercyjnych mają one sporą nadwyżkę depozytów nad kredytami. Teraz sięga ona 17 mld zł. Stan na koniec 2011 roku był taki, że komercyjne banki udzieliły o 139 mld zł więcej kredytów niż zebrały depozytów. Nadwyżkę depozytów nad kredytami sektor spółdzielczy utrzymuje od lat, ich depozyty rosną w tempie ponad 10 proc. rocznie (w 2011 r. było to nawet 12 proc.). Na koniec ubiegłego roku ich poziom przekroczył 60 mld zł.

Banki spółdzielcze mogą pochwalić się mniejszym od przeciętnego w polskim sektorze bankowym udziałem zagrożonych kredytów. M.in. dlatego, że prawie w ogóle nie udzielały dotychczas kredytów w obcej walucie. Pod koniec zeszłego roku wskaźnik złych kredytów nie przekraczał w ich przypadku 6 proc. W całym sektorze wyniósł - jak wynika z danych Krajowego Nadzoru Finansowego - ponad 8 proc.

W Polsce banki spółdzielcze mają też ostatnio nieco wyższy wskaźnik wypłacalności niż komercyjne. Na początku 2012 roku wynosił on 13,32 proc., podczas gdy w bankach komercyjnych - 13,14 proc. Na dodatek notują one przyzwoity wynik finansowy - ich łączny zysk netto sięgnął w 2011 r. 920 mln zł i mimo kryzysu był wyższy aż o 25 proc. niż w poprzednim roku.

W polu bez konkurencji

Jak bankom spółdzielczym udało się to wszystko osiągnąć? Trzeba zacząć od tego, że banki spółdzielcze mają od lat silną pozycję na polskiej prowincji, na wsi i w małych miastach. Działają tam od ponad 100 lat, miejscowi mieszkańcy korzystają z nich od pokoleń, są do nich przyzwyczajeni, darzą je sentymentem. Tym większym, że wielu z nich jest udziałowcami tych banków, należących można by powiedzieć do lokalnych społeczności. Dla przykładu BS w Sandomierzu, działający w tym mieście od 1926 r., ma 2 tysiące udziałowców, których większość stanowią mieszkańcy tego miasta i jego okolic.

Ważne jest też to, że w wielu polskich miejscowościach banki spółdzielcze były pierwszymi i przez lata jedynymi. Po dziś dzień są u nas takie miasteczka, w których jedyną placówką bankową jest właśnie bank spółdzielczy. Duże banki komercyjne, w większości kontrolowane przez zachodnie instytucje finansowe, prowadziły u nas ekspansję przede wszystkim w większych miastach, tam otwierały nowe placówki.

Jedyną poważną konkurencją, jaka wyrosła w ostatnich latach bankom spółdzielczym na ich macierzystych rynkach, były SKOK-i oraz Bank Pocztowy (jego głównym udziałowcem jest Poczta Polska). Od pewnego czasu skutecznie pozyskują one klientów w małych miejscowościach, odbierając ich spółdzielcom.

Sytuacja była więc podobna, jak w przypadku zachodnich sieci handlowych, które przez pierwsze kilkanaście lat działalności w Polsce koncentrowały się na dużych miastach i na hipermarketach. Polscy handlowcy wykorzystali to, tworząc - głównie w małych i średnich miastach - rozbudowane sieci supermarketów i mniejszych sklepów osiedlowych, okopując się na tych rynkach. To samo można powiedzieć o bankach spółdzielczych.

Na unijnym zasilaniu

Bankom spółdzielczym pomogło też wejście Polski do Unii Europejskiej, na czym najbardziej skorzystali polscy rolnicy. To do nich płynęły nie tylko unijne dopłaty, ale także dotacje inwestycyjne dla rolnictwa z funduszy UE oraz wpływy z rosnącego szybko eksportu polskiej żywności na rynki krajów Wspólnoty. A to właśnie rolnicy stanowili trzon klientów banków spółdzielczych.

Rolnicy też chętnie lokowali w bankach spółdzielczych swoje pieniądze, ale jednocześnie nie palili się do brania zwykłych, komercyjnych kredytów. Szczególnie, że na inwestycje dostawali dotacje unijne lub preferencyjne pożyczki od państwa (np. od Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa), które udzielało ich za pośrednictwem właśnie banków spółdzielczych.

Nie można jednak zapominać, że sporą grupą klientów BS są także samorządy lokalne oraz mali i średni miejscowi przedsiębiorcy, zwłaszcza ci działający w branży rolno-spożywczej. Dzięki temu udział banków spółdzielczych w niektórych lokalnych rynkach sięga kilkudziesięciu procent.

Ciesząc się dobrą kondycją finansową, otwierały one nowe oddziały, unowocześniały i poszerzały swoją ofertę.

- Dziś ich oferta i placówki nie odstają od banków komercyjnych, są równie atrakcyjne i nowoczesne - mówi Wojciech Kwaśniak, wiceprzewodniczący Krajowego Nadzoru Finansowego.

Czasami było wręcz tak, że spółdzielcy wyprzedzali w rynkowych nowinkach swych komercyjnych konkurentów. Przykłady? Pierwszy w Polsce bankomat biometryczny (odczytujący odcisk palca) otworzył Podkarpacki BS w Sanoku.

Zarobili na kryzysie

Prawdziwym przełomem okazał się jednak dopiero kryzys finansowy z 2008 r., który pozwolił docenić specyfikę polskiego rynku lokalnego. Banki spółdzielcze od początku swego istnienia zarabiają u nas pieniądze w tradycyjny dla sektora bankowego sposób. Dlatego przed kryzysem nie parały się bankowością inwestycyjną, omijały ryzykowne instrumenty finansowe i rynki, lokowały swe nadwyżki w bezpiecznych papierach Skarbu Państwa. Ze względu na swe dość szczupłe kapitały, nie weszły na dużą skalę w kredyty hipoteczne. Dzięki temu w ich portfelu kredytowym pożyczki walutowe stanowią dziś mniej niż 0,1 proc. (w przeliczeniu na złote wynoszą łącznie 31 mln zł, na 44,3 mld zł wszystkich należności kredytowych).

Na dodatek banki spółdzielcze są instytucjami z rodzimym kapitałem. Brak powiązań z zagranicznymi instytucjami finansowymi czyni je odpornymi na turbulencje na globalnych rynkach finansowych. To wszystko sprawiło, że słabo odczuły one skutki kryzysu finansowego sprzed czterech lat, znalazły się w lepszej sytuacji niż banki komercyjne, zaczęły notować lepsze od nich wyniki finansowe.

Dla przykładu: w 2009 r., w którym sektor bankowy w Polsce najbardziej odczuł skutki kryzysu finansowego, łączny zysk netto banków spadł aż o 40,6 proc. W grupie BPS, zrzeszającej 64 proc. polskich banków spółdzielczych, tylko o 21,8 proc.

Spółdzielcy sprzyjające okoliczności wykorzystali do rynkowej ekspansji. W 2009 r. łączna pula udzielonych przez nie kredytów wzrosła o 40 proc. (w porównaniu do 2008 r.). W tym samym czasie działające w Polsce banki komercyjne tę pulę zmniejszyły. Spółdzielcze banki szeroko otworzyły się też dla przedsiębiorstw, udział pożyczek dla przedsiębiorców w grupie BPS wzrósł z 23 proc. w 2008 r. do 29 proc. teraz.

Jednocześnie powstawały dziesiątki nowych oddziałów. Liczba placówek w bankach z grupy BPS w 2009 r. wzrosła o 17,9 proc., w 2010 r. - o 18,6 proc., a w 2011 r. o 20,4 proc. Co najciekawsze - banki spółdzielcze zaczęły otwierać nowe oddziały także w większych miastach, niejednokrotnie z dala od swojego macierzystego rynku. Przykładem tego było kilka lokalnych banków z Mazowsza, które weszły na rynek warszawski. Placówki, które otworzyły swoje oddziały w stolicy (także w jej ścisłym centrum), nadal funkcjonują, są rentowne, z powodzeniem sprzedają swe produkty warszawiakom.

Skonsolidować albo zamknąć

Rynkową ekspansję ogranicza jednak fakt, że polskie banki spółdzielcze są na razie bardzo rozdrobnione, małe, dysponują niewielkimi kapitałami własnymi (mimo, że w ostatnich trzech latach wzrosły one o 50 proc.). Tylko trzy z nich mają fundusz własny powyżej 100 mln zł, a aż 494 (na 573) - nie większy niż 20 mln zł.

Będzie musiało się to zmienić, bo władze UE, by zapobiec turbulencjom w sektorze bankowym w przyszłości, tworzą właśnie nowe, ostrzejsze regulacje bankowe (zawarte są w projekcie dyrektywy CRD IV). Mają one wejść w życie już na początku 2013 r. Zaostrzą się wówczas normy dotyczące minimalnych kapitałów własnych banków, wskaźnika adekwatności kapitałowej oraz płynności finansowej.

Polskie banki spółdzielcze, głównie ze względu na swoje rozmiary, małe kapitały własne oraz planowane w projekcie dyrektywy CRD IV wyłączenie funduszy udziałowych przy sprawdzaniu norm adekwatności kapitałowej (fundusze te wciąż stanowią istotną część kapitałów własnych naszych spółdzielczych instytucji bankowych), będą mieć w wielu przypadkach poważne kłopoty ze spełnieniem nowych wymogów.

Według wyliczeń Komisji Nadzoru Finansowego ponad 100 banków spółdzielczych nie spełni planowanych norm minimum kapitałowego. 25 - wskaźnika adekwatności kapitałowej. Niektóre będą mieć też problemy z nowymi wymogami dotyczącymi płynności finansowej.

Według Wojciecha Kwaśniaka, wiceszefa Komisji Nadzoru Finansowego, może to wymusić konsolidację najmniejszych banków spółdzielczych, bo nie będą miały one innego sposobu na spełnienie unijnych norm. Wiceprzewodniczący KNF wręcz zaleca im tę konsolidację.

Dziś polskie spółdzielcze są już wprawdzie zrzeszone w dwóch grupach: w Banku Polskiej Spółdzielczości i w Spółdzielczej Grupie Bankowej. Ale są to na razie luźne zrzeszenia, dalekie od grup kapitałowych. Szefowie tych zrzeszeń opowiadają się za tym, żeby należące do nich banki były mocniej ze sobą związane niż dziś. Mówią, że unijna dyrektywa CRD IV jest dla nich szansą, a nie zagrożeniem.

Jak ognia unika się jednak słowa konsolidacja. Nie wywołuje ono bowiem, delikatnie mówiąc, entuzjazmu w tym środowisku. Ta konsolidacja ma jednak już miejsce, niektóre banki spółdzielcze już łączą się ze sobą, czego najbardziej spektakularnym przykładem było zeszłoroczne połączenie Mazowieckiego Banku Regionalnego i Gospodarczego Banku Wielkopolski.

Wiele wskazuje na to, że w najbliższych latach takich fuzji będzie wśród spółdzielczych instytucji coraz więcej. Nie tylko w związku z nowymi, ostrzejszymi wymogami Europejskiego Nadzoru Bankowego, ale także w odpowiedzi na rosnącą konkurencją w tym sektorze, spowodowaną m.in. kurczeniem się rynku finansowego. Jest więc całkiem prawdopodobne, że za kilka, kilkanaście lat dzisiejsze dwa luźne zrzeszenia polskich banków spółdzielczych przekształcą się w dwie nowe, silne grupy bankowe.

Jacek Krzemiński

Obserwator Finansowy
Dowiedz się więcej na temat: bank | banki spółdzielcze | bańki | Obserwator Finansowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »