"Interwencja": Bój o mieszkanie. Musieli się wyprowadzić po ponad 30 latach

Państwo Lisewscy twierdzą, że zostali pozbawieni mieszkania, za które zapłacili dawnym właścicielom. Nie dostali potwierdzenia transakcji, bo sprzedający nie miał uregulowanych spraw spadkowych. Po latach budynek kupił deweloper. Zaczęły się włamania, po których rodzina zdecydowała się wyprowadzić. Przegrała sprawy w sądzie o zasiedzenie i nie ma do czego wracać. Materiał "Interwencji" Polsat.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Pan Reginald Lisewski ma 69 lat, mieszka w Poznaniu. W 1985 roku razem z żoną i dziećmi zamieszkał w budynku przy ulicy Bosej. Jak twierdzi, lokal kupił od znajomych.

"Zażądali 200 tys. zł"

- Moja mama i pani K. razem pracowały i po prostu ona spytała, czy mama nie zna kogoś kto chciałby kupić, bo oni dostają mieszkanie w spółdzielni. A wtedy nie można było posiadać dwóch meldunków. Zgadaliśmy się, oni zażądali 200 tys. zł - opowiada "Interwencji" Reginald Lisewski.

Reklama

Państwo Lisewscy nie mieli potwierdzenia transakcji, bo sprzedający nie miał uregulowanych wszystkich spraw spadkowych. Zameldował rodzinę w mieszkaniu na piętrze. Na parterze mieszkała inna rodzina spadkobierców. Po połowie płacili podatki i media. W 2016 roku Lisewscy złożyli wniosek o zasiedzenie, rok później dowiedzieli się, że cały budynek został sprzedany.

- Sprzedali ten dom z nami. Przyszedł deweloper i oznajmił nam w czerwcu, że to kupił. Nie mieliśmy żadnych podstaw, żeby go słuchać, ponieważ mieliśmy już czas zasiedzenia. Zresztą w sądzie były już złożone papiery o zasiedzenie. Zaczęły się takie sprawy, jak włamanie do garażu, włamanie do domu, drugie włamanie do domu. Ktoś przeciął wężyk od wody i zalało całe mieszkanie na dole - wylicza Reginald Lisewski.

- Korzystali jak właściciele, dbali, opłacali, można powiedzieć, że spełnili wszystkie przesłanki posiadania właścicielskiego, posiadania samoistnego. I Sąd Rejonowy Poznań Grunwald-Jeżyce wydał postanowienie stwierdzające, że doszło do zasiedzenia. Natomiast później w wyniku apelacji, która została wywiedziona przez uczestnika tego postępowania, Sąd Okręgowy zmienił ten wyrok i powiedział, że państwo Lisewscy nie zasiedzieli nieruchomości - informuje dziennikarzy "Interwencji" Łukasz Lewandowski, prawnik Lisewskich.

Przegrali w sądzie

Według sądu, nie doszło do sprzedaży mieszkania, a państwo Lisewscy zapłacili jedynie za jego czasowy najem. Nie można więc mówić o zasiedzeniu. Sędzia uznał też, że skoro Lisewscy twierdzą, że nie mają potwierdzenia transakcji, to na pewno je ukrywają. I jego treść jest dla nich niekorzystna.

Biuro rzecznika Sądu Okręgowego w Poznaniu odmówiło komentarza w tej sprawie. Państwo Lisewscy w związku z włamaniami, z mieszkania wyprowadzili się z końcem 2017 roku. Rok później urzędnicy wyrazili zgodę na rozbiórkę budynku, a następnie wymeldowali Lisewskich.

- Nie rozumiem, dlaczego nie byliśmy dla nich stroną, w momencie, gdy rodzice mieli wpisane w księgę wieczystą zabezpieczenie i fakt, że istnieje spór o nieruchomość - mówi Piotr Lisewski, syn pana Reginalda.

- To, czy ktoś jest zameldowany ma znaczenie, tylko wtedy gdy tam mieszka. Jeżeli mieszkam, jestem zameldowany, nie mieszkam, nie jestem zameldowany - tłumaczy powód wymeldowania Bartosz Pelczarski z Urzędu Miasta Poznania.

Próbowaliśmy skontaktować się z deweloperem, który kupił budynek. Z informacji Urzędu Miasta Poznania wiemy, że jest właścicielem również sąsiednich działek i ma pozwolenie na budowę. Na rozmowę zgodził się prawnik, który reprezentuje Jerzego K.

Reporter: Czy pan chciałby mieszkać w mieszkaniu, gdzie wraca pan do domu i okazuje się, że gdzieś jest wyłamany zamek, że było jakieś włamanie...

Prawnik Aleksander Woźnicki: Tylko, że w żaden sposób nie jestem w stanie potwierdzić tego.

Są zdjęcia i zgłoszenia na policję.

- Jeżeli chodzi o włamanie dotyczące pomieszczeń gospodarczych, to ciężko zarzucać obecnemu właścicielowi, że on się włamuje do pomieszczeń, do których ma dostęp.

Jeżeli chodzi o odcięcie wody...

- To nie jest tak, że te rury zostały przecięte. One po prostu pękły. Także to też trzeba wziąć pod uwagę.

Sprawa nękania, początkowo umorzona przez prokuraturę znów zostanie podjęta - tak zdecydował sąd. W kwestii zasiedzenia Lisewscy zapowiadają złożenie kasacji do Sądu Najwyższego.

dk//"Interwencja", Polsat News

Przekaż 1% na pomoc dzieciom - darmowy program TUTAJ

Polsat News
Dowiedz się więcej na temat: Interwencja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »