Działania banku szwajcarskiego a kredyt we frankach

Czym zajmuje się Szwajcarski Bank Narodowy? Jaki jest jego wpływ na rynki walutowe? Co spowodowało, że frank nagle przekroczył poziom 4zł? Jaka jest po tych zmianach sytuacja kredytobiorców frankowych?

Szwajcarski Bank Narodowy jest jednym z najważniejszych banków centralnych zarówno w Europie, jak świecie. Założony w 1907 roku, jest odpowiedzialny za prowadzenie polityki pieniężnej, a także emisję i kształtowanie kursu franka szwajcarskiego. Prezesem banku centralnego Szwajcarii jest Thomas Jordan i z pewnością dla kredytobiorców frankowych nazwisko to znane.

W ramach prowadzonej polityki pieniężnej bank ten decyduje o wysokości stóp procentowych, co ma odzwierciedlenie później w wysokości oprocentowania kredytów hipotecznych we frankach szwajcarskich. A poza tym wpływa na notowania szwajcarskiej waluty. Stopa procentowa w Szwajcarii wynosi nadal -0,75 proc. i pozostaje na najniższym poziomie w historii. Bank centralny Szwajcarii wprowadził ujemny koszt kapitału w grudniu 2014 roku. Te same działania stosuje Europejski Bank Centralny, Bank Japonii, a także banki centralne Danii i Szwecji.

Reklama

Waluta Szwajcarii, czyli frank szwajcarski, jest zaliczany do tzw. walut bezpiecznych. Zgodnie z tym aktywa typu save heaven obejmują instrumenty o niskim ryzyku i wysokiej płynności. Inwestorzy uciekają do takich walut w okresie wzmożonej awersji do ryzyka. Biorąc pod uwagę spore zamieszanie w ostatnich latach na rynkach światowych i niemałą liczbę konfliktów na świecie, zainteresowanie walutą Szwajcarii ciągle rosło. W efekcie Bank Centralny Szwajcarii 6 września 2011 podjął decyzję o ustanowieniu sztywnego kursu na EUR/CHF na poziomie 1,20, by powstrzymać nadmierną aprecjację krajowej waluty, która była zagrożeniem dla gospodarki. Od wybuchu boomu na kredyty we frankach szwajcarskich w 2008 roku, notowania CHF/PLN cały czas rosną. Na początku roku 2008 było to jeszcze 2,01 po ustanowieniu sztywnego kursu EUR/CHF; w 2011 roku kurs kształtował się już w okolicach 3,50 i na tym poziomie na dłuższy czas się ustabilizował.

Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie eskalacja niekorzystnych wydarzeń na świecie. Szczególnie konflikt na Ukrainie spowodował, że inwestorzy szukali bezpiecznych przystani dla inwestowanych przez siebie środków. Coraz częściej kierowali się do Szwajcarii i franka szwajcarskiego. Wiadome było, że na dłuższą metę nie da się równocześnie korzystać ze swobodnego przepływu kapitału, sztywnego kursu walutowego i kontroli polityki pieniężnej. Wymagałoby to coraz większych środków na obronę kursu, co przewyższałoby w dłuższej perspektywie korzyści z tego płynące.

15 stycznia 2015 roku Szwajcarski Bank Centralny ogłosił, że przestaje bronić kursu swojej waluty i uwalnia go. Decyzja ta wywołała panikę na rynkach a kurs CHF/PLN wspiął się w ciągu dnia nawet do poziomu powyżej 5zł. Rynek naiwnie wierzył prezesowi Thomasowi Jordanowi, który jeszcze w grudniu 2014 roku twierdził, że usztywnienie kursu franka jest niezbędne. Powstała największa luka płynności odnotowana w czasach nowożytnych wynosząca co najmniej 20 proc.. W dość krótkim czasie kurs franka szwajcarskiego ustabilizował się na poziomie zbliżonym do 4,00. Wydaje się, że taka unikalna akcja już się nie powtórzy; co nie oznacza, że kurs będzie stał w miejscu. Niemniej jednak, po tej decyzji Bank Centralny Szwajcarii stracił na swej wiarygodności, a co za tym idzie, ewentualne interwencje banku mogą być mniej skuteczne. I widać to do dnia dzisiejszego. Praktycznie w każdym swoim wystąpieniu Prezes Thomas Jordan zwraca uwagę na przewartościowanego franka szwajcarskiego zapewniając,że w każdej chwili może podjąć interwencję, by go osłabić, a reakcji na rynkach nie ma praktycznie żadnej.

Decyzja ze stycznia ubiegłego roku uderzyła jednak drastycznie w ponad 700 tys. Polaków posiadających kredyt we frankach szwajcarskich. Przy kursie 4,00 rata kredytu wzrosła o niemal jedną czwartą. Podczas podpisywania umów z bankami kredytobiorcy słyszeli, że "franek" to najpewniejsza waluta. Szybko się jednak okazało, że sama umowa ma więcej wspólnego z zakładem bukmacherskim niż umową bankową. Frank szwajcarski był z pewnością najbardziej stabilną walutą świata, jednak po czasie można powiedzieć, że była to pułapka, podobnie jak pułapki, w które wpadają uczestnicy gier hazardowych. Po obniżce stóp procentowych w Szwajcarii, spadek zanotowała stawka LIBOR (czyli wskaźnik, na podstawie którego wyliczane jest oprocentowanie kredytów), w efekcie wzrost rat kredytu był nieco niższy.

- Na decyzji tej stracili nie tylko sami zadłużeni, ale także cała gospodarka, a to z powodu przesunięcia kilku miliardów złotych rocznie z celów konsumpcyjnych na spłatę wyższych rat we franku. Straty byłyby nawet większe, gdyby w tym miejscu na pomoc nie przyszły kantory internetowe i społecznościowe platformy wymiany walut - mówi Maciej Przygórzewski główny analityk Currency One SA, operatora m.in. serwisu Walutomat.pl.

Teraz w Polsce trwa intensywna dyskusja, jak pomóc kredytobiorcom frankowym. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że sektor bankowy był w dużej mierze przeciwny kredytom walutowym. Tymczasem politycy, którzy teraz domagają się przewalutowania kredytów frankowych na złote, w 2007 roku domagali się dostępu Polaków do kredytów walutowych. Dziś powszechna jest opinia, że to banki oszukały ludzi i wprowadziły w błąd. Ewentualne przewalutowanie kredytów spowodowałoby upadek kilku banków, ograniczenie akcji kredytowej i w konsekwencji osłabienie całej gospodarki. W Polsce największy portfel kredytów hipotecznych we frankach szwajcarskich posiada PKO BP, a dalej mBank, Millennium, Getin i BZ WBK.

Pożyczanie franków było popularne nie tylko w Polsce. Dzięki mediom dobrze jest znana sytuacja węgierskich frankowiczów. Niedawno media informowały również o tychże kredytach w Chorwacji. Największy odsetek kredytów frankowych do PKB odnotowano w Austrii. Sporo też pożyczały banki działające na terenie Francji i Niemiec, jednak w relacji do PKB jest to niewielki udział. W Polsce i Austrii odsetek niespłaconych kredytów nie budzi jednak obaw, wynosi około 3 proc.. Gorzej było np. na Węgrzech, gdzie odsetek ten wynosił nawet 25 proc.. Dlatego też rząd węgierski podjął radykalną decyzję i przewalutował kredyty frankowe jeszcze przed 15 stycznia. Opinie Węgrów na temat przewalutowań zyskały oczywiście przychylność po niespodziewanym wzroście kursu.

Jak widać jedna decyzja Banku Centralnego Szwajcarii uruchomiła niemałą machinę wydarzeń. Sprawiła, że cały sektor finansowy w Polsce został zaangażowany w temat kredytów frankowych. Wydaje się, że na dłuższy czas kurs franka się ustabilizował, niemniej jednak trzeba bacznie obserwować działania Banku Centralnego Szwajcarii. Póki co, celem jest wzrost gospodarczy i wzrost inflacji, a co za tym idzie stopy pozostaną do tego momentu na niskim poziomie. Ludzie kupują aktywa szwajcarskie nie po to, żeby zarobić, ale żeby przechować kapitał. Utrzymujące się w dłuższej perspektywie ujemne stopy procentowe powinny doprowadzić do osłabienia franka. Niemniej powrót do poziomów nawet 3,50 na CHF/PLN na tę chwilę wydaje się niemożliwy.

Sprawdź bieżące notowania walut na stronach Biznes INTERIA.PL

Dowiedz się więcej na temat: kredyty we frankach
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »