Foodwatch: Karygodne zaniedbania i dezinformacja w kontroli żywności

Zmumifikowane szczury, surowe mięso o temperaturze pokojowej. Kontrolerzy żywności ujawniają poważne zaniedbania w firmach produkujących żywność, a transparencja nadal kuleje. Foodwatch piętnuje nieudolność władz. Pomimo zapowiedzi, kontrole po skandalach z żywnością pozostawiają nadal wiele do życzenia.

Co czwarta firma w Niemczech nie stosuje się do przepisów - podkreślił w czwartek Matthias Wolfschmidt z organizacji Foodwatch podczas przedstawiania raportu w Berlinie. Dodał, że "problemy istnieją od lat i nie ma widoków na poprawę sytuacji".

- Również regulacje, które miały służyć większej transparencji, w ogóle się nie sprawdziły - oświadczyła Anne Markwardt z Foodwatch.

Kosztowna transparencja

Według testu przeprowadzonego przez tę organizację władze wydały tylko w siedmiu, spośród 54 przypadków, pełną i bezpłatną informację na temat wyników kontroli żywności.

Reklama

W innych przypadkach zażądano od Foodwatch za tę usługę horrendalnych sum. - Na przykład w Dolnej Saksonii kazano sobie zapłacić za pakiet informacji ok. 80.000 euro a w Bawarii 10.000 euro - powiedziała Markwardt. Za pojedyncze zapytania Foodwatch otrzymał rachunki, często przekraczające tysiąc euro.

Żądania Foodwatch

Należy zatem oczekiwać, że obywatele, którzy zechcą zasięgnąć informacji na temat "zepsutego mięsa czy oszukanej szynki", będą musieli się nastawić na wysoki wydatek.

- Pomimo skandali z żywnością, państwo pozostawiło swoich obywateli na pastwę losu - oświadczył Wolfschmidt, dodając, że "konsumenci muszą się wreszcie dowiedzieć, kim są ci handlarze zepsutym mięsem, oszuści, dodający koniny do wyrobów mięsnych, albo gastronomowie nie dbający o higienę".

Dlatego wiceszef Foodwatch domaga się publikowania wszystkich wyników kontroli w internecie i specjalnych oznakowań na drzwiach wszystkich kontrolowanych firm, supermarketów i restauracji.

Wzorowa Dania

W Danii praktykuje się to już od 2006 roku. Dzięki zamieszczanej na drzwiach ocenie lokalu w formie nalepki "smiley" (uśmiechniętej buźki), klient już u wejścia wie, jak czysty jest lokal i w jak higieniczny sposób przyrządza się tam potrawy. Naturalnie smutna minka na drzwiach lokalu odstrasza potencjalnych gości, prowadząc automatycznie do upadku całej firmy.

Przykład Kopenhagi pokazuje, że transparencja jest jak najbardziej wskazana. Liczba negatywnie ocenianych lokali i firm produkujących żywność maleje od lat. Wielu gastronomów w Danii walczy raczej o to, żeby cztery razy pod rząd uzyskać ocenę "bardzo dobrą". Wtedy mogą liczyć na "Elite-Smiley".

W Berlinie też się już przyznaje "uśmiechnięte buźki"

Polityk CDU Thorsten Kuehne, radny miejski z Berlina, w którego gestii znajduje się nadzór żywności w okręgu Pankow, powiedział, że tam też już się stosuje taki system oceny lokali. Kuehne, podobnie jak Foodwatch, opowiada się za publikowaniem wyników kontroli żywności i higieny na drzwiach lokali. Bo w internecie już się to praktykuje.

Iwona D. Metzner, red. odp.:Małgorzata Matzke, Redakcja Polska Deutsche Welle

Deutsche Welle
Dowiedz się więcej na temat: szczury | dezinformacja | kontrola | żywność
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »