​Niebezpieczna zmiana na rynku pożyczek

66 proc. Polaków uważa, że rząd, nawet w trudnej sytuacji gospodarczej i społecznej nie powinien ograniczać Polakom możliwości pożyczania pieniędzy w legalnych źródłach, czyli bankach, spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych i firmach pożyczkowych - wynika z badania IBRiS dla Fundacji Rozwoju Rynku Finansowego.

Ustawowe obniżenie maksymalnych kosztów udzielania pożyczek uderzyło w branżę, a część legalnie działających firm zniknęła z rynku. To niebezpieczne, bo pewna grupa Polaków będzie musiała sięgnąć po prywatne pożyczki, nie objęte regulacjami.

Obniżenie limitu kosztów pozaodsetkowych, które było reakcją rządu na wystąpienie pandemii Covid-19 mocno uderzyło w branżę pożyczkową. W ciągu 100 dni obowiązywania nowych regulacji część firm zniknęła z rynku, niektóre zawiesiły działalność, a pozostali gracze musieli zaostrzyć wymogi kredytowe. Efekt? Ponad 50-procentowy spadek sprzedaży. Przyjęte regulacje krytykują Polacy - z badania, które wykonał IBRiS dla Fundacji Rozwoju Rynku Finansowego wynika, że co drugi konsument negatywnie ocenia nowe przepisy.

Reklama

Drugi kwartał 2020 r. przyniósł załamanie na rynku pożyczek pozabankowych - analizowane firmy pożyczkowe udzieliły około 396 tys. pożyczek o łącznej wartości 914,9 mln zł, co oznacza spadek o 48 proc. w ujęciu liczbowym oraz o 64 proc. pod względem wartości udzielonego finansowania w porównaniu do analogicznego okresu w 2019 roku.

- Spadki sprzedaży to jednak nie tyle efekt spadku nagłego spadku popytu, ile ograniczonej podaży. "Z jednej strony lockdown utrudnił wielu podmiotom prowadzenie działalności akwizycyjnej, a z drugiej przyjęto nowe regulacje, które obniżając maksymalną wysokość kosztów pozaodsetkowych, uderzają w rentowność sektora. To z kolei w naturalny sposób spowodowało tymczasowe zawieszenie lub całkowite ograniczenie akcji kredytowej przez wiele podmiotów oraz zaostrzenie wymogów kredytowych przez pozostałe firmy - tłumaczy Agnieszka Wachnicka, prezes Fundacji Rozwoju Rynku Finansowego.

Nowe limity kosztów pozaodsetkowych, obniżone o ponad 60 proc. w stosunku do wcześniej obowiązujących poziomów, w połączeniu z dwiema szybkimi obniżkami stóp procentowych, zmusiły firmy pożyczkowe do zmian w ofercie produktowej i zaostrzenia polityki kredytowej.

Firmy zaczęły pożyczać znacznie mniejsze kwoty i to przeważnie znanym już sobie klientom. Trend ten poświadczają dane CRIF - w II kwartale 2020 r. średnia wartość pojedynczej pożyczki spadła o ponad  jedna czwartą w stosunku do I kwartału. Z tych samych danych wynika, że wiele podmiotów nie było w stanie skonstruować oferty w oparciu o nowe przepisy, więc zawiesiło lub całkowicie zaprzestało prowadzenia działalności. W analizowanym okresie rynek skurczył się o niemal 25 proc. działających na nim firm pożyczkowych - podkreśla Fundacja.

Choć, wbrew założeniom rządu, pandemia nie sprawiła, że Polacy ruszyli tłumnie po kredyty i pożyczki, to jednak dostrzegają zmiany na rynku kredytowym i są wobec nich krytyczni.

Z badania przeprowadzonego przez IBRiS na zlecenie FRRF wynika, że niemal połowa Polaków (48 proc.) ocenia jako niekorzystne przepisy przyjęte w ramach tarczy antykryzysowej, odnoszące się do kredytów konsumenckich. Jeszcze więcej badanych, bo aż 66 proc., uważa, że rząd, nawet w trudnej sytuacji gospodarczej i społecznej, nie powinien ograniczać Polakom możliwości pożyczania pieniędzy w legalnych źródłach, czyli bankach, spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych i firmach pożyczkowych. Aż 59 proc. badanych uważa, że te ostatnie pełnią ważną rolę na rynku usług finansowych.

Niemal co piąty badany uważa, że dzisiaj trudniej jest dostać pożyczkę niż przed pandemią, a co dziesiąty przyznaje, że ktoś z jego bliskiego otoczenia w ciągu ostatnich 3 miesięcy miał problem z uzyskaniem pożyczki z legalnego źródła. A co robią Polacy w takiej sytuacji? Aż 30 proc. respondentów deklaruje, że gdyby znaleźli się w nagłej potrzebie finansowej, a nie otrzymaliby pożyczki w banku lub firmie pożyczkowej, to szukaliby pieniędzy w każdym możliwym miejscu. Jednocześnie ponad 60 proc. badanych uznało, że w takiej sytuacji Polacy raczej zapożyczą się byle gdzie niż zrezygnują z wydatku, który planują: 35 proc. wskazało na pożyczenie od osoby prywatnej (spoza kręgu rodziny i bliskich), a 27 proc. wskazało na wzięcie pożyczki pod zastaw majątku, np. mieszkania, samochodu czy biżuterii.

- To alarmujący fakt, że dla tak dużego grona Polaków ograniczony dostęp do pożyczania z legalnych instytucji finansowych nie stanowi przeszkody w zaciąganiu zobowiązań. Jest to o tyle niebezpieczne, że może wpędzić Polaków w pułapkę nadmiernego zadłużenia. Pamiętajmy, że prywatne pożyczki to w dużej mierze rynek, którego nie obejmują żadne regulacje - mówi Agnieszka Wachnicka z Fundacji Rozwoju Rynku Finansowego.

d.m

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: chwilówki | pożyczka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »