Ochrona konsumenta - pole walki

Wydawać by się mogło, że całość regulacji rynku consumer finance jest wystarczająco precyzyjna i nie ma konieczności dokonywania zmian ustawowych. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że obok tzw. twardego prawa, z powodzeniem funkcjonują regulacje miękkie. A jednak ustawodawca proponuje nowelizacje...

Wydawać by się mogło, że całość regulacji rynku consumer finance jest wystarczająco precyzyjna i nie ma konieczności dokonywania zmian ustawowych. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że obok tzw. twardego prawa, z powodzeniem funkcjonują regulacje miękkie. A jednak ustawodawca proponuje nowelizacje...

W tytule pozwoliłam sobie nawiązać do tytułu jednej z powieści mojego ulubionego pisarza Michela Houellebecqa - mianowicie do "Rozszerzenia pola walki" (org. L'extension du domaine de la lutte). Ten wybór wynika z moich obserwacji rynku consumer finance w Polsce i w innych krajach UE. I z przeświadczenia, że stosunki na linii bank - konsument - regulator zaczynają przypominać owe Houllebecqowskie pole walki, które nieustannie się poszerza.

Obecne akty prawne dotyczące konsumentów mają za zadanie zapewnić konsumentowi jak najdalej posuniętą ochronę prawną. Dotyczy to zarówno samych instytucji finansowania konsumenta (tj. pożyczki, kredytu), jak i możliwości nakładania kar na przedsiębiorców finansowych, którzy nie przestrzegają regulacji konsumenckich. Do tego w przypadku banków dochodzą jeszcze rekomendacje KNF zawierające zalecenia w zakresie kredytowania osób fizycznych. Jednak ustawodawca pracuje nad nowelizacją ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów. Proponuje się w niej zaostrzenie przepisów w stosunku do przedsiębiorców świadczących usługi konsumentom. Jeżeli przepisy te wejdą w życie, pod znakiem zapytania stanie rozwój sektora consumer finance przez banki i inne podmioty, w szczególności biorąc pod uwagę wysokość kar.

Reklama

Asymetria informacyjna?

Jedną z fundamentalnych zasad ochrony konsumenckiej jest zasada braku asymetrii informacyjnej. Asymetria informacyjna ma miejsce w przypadku nierówności stron stosunku prawnego. Oznacza to, że z reguły konsument jako słabsza strona tego stosunku nie zna swoich praw i obowiązków z niego wynikających, a także nie posiada wystarczającej wiedzy o produkcie, który nabywa. Asymetria informacyjna przejawia się głównie w fakcie ukrycia przed konsumentem istotnych informacji dotyczących produktu, w tym możliwości dochodzenia swoich praw. Zatem przedsiębiorca, który chce dochować należytej staranności i zapewnić symetrię informacyjną klientowi, stoi przed nie lada wyzwaniem. Ma bowiem obowiązek ujęcia w dokumencie umowy z klientem tych wszystkich postanowień, które wymaga od niego ustawa (często kilka ustaw), zapewnienia przejrzystości tych postanowień i napisania ich językiem przejrzystym i zrozumiałym dla przeciętnego konsumenta. Przygotowanie takiego dokumentu produktowego obejmuje z zasady nie tylko tekst umowy, ale także regulaminy, oświadczenia czy formularze informacyjne (w przypadku kredytu konsumenckiego). Częstokroć wychodzi z tego książeczka (plik dokumentów liczący kilkadziesiąt stron). Trudno oczekiwać, aby przeciętny konsument miał czas i chęć do wnikliwej lektury takiej książki. Ponadto, nawet przy najbardziej czytelnym sformułowaniu zapisów umowy, zawsze istnieje ryzyko, że konsument nie zrozumie jakiegoś postanowienia. Czy w takiej sytuacji uzasadniony jest zarzut asymetrii informacyjnej?

Nie należy również zapominać o instytucji tzw. przeładowania informacyjnego (tzw. information overload). Dochodzi do niego w sytuacji, gdy konsument zostaje "zbombardowany" informacjami dotyczącymi produktu. Uznaje się, że kiedy klient otrzymuje zbyt wiele danych na temat produktu, przestaje przyswajać informacje i nie jest zainteresowany zapoznaniem się z dokumentami. Tym samym, bank zostaje umiejscowiony pomiędzy młotem a kowadłem. Z jednej strony, ma obowiązek w sposób dokładny i zrozumiały informować konsumenta, z drugiej ma obowiązek dokonać takiej selekcji informacji, aby uniknąć efektu przeładowania informacyjnego. Mówienie w tym miejscu o złotym środku byłoby truizmem.

Zważywszy na zjawisko inflacji prawnej (objawiające się ciągłymi zmianami prawa, wprowadzaniem nowych przepisów kodyfikujących coraz to nowe obszary działalności gospodarczej), przedsiębiorcy coraz trudniej będzie egzystować w gąszczu przepisów. W przypadku banków będzie to o tyle trudniejsze, że w grę wchodzą także dyrektywy ostrożnościowe, rekomendacje KNF czy normy soft law dotyczące choćby ładu korporacyjnego. Zatem wypracowanie modelowego wzoru dokumentów i regulacji produktów jest i pozostanie czynnością wysoce czasochłonną i skomplikowaną. W szczególności w odniesieniu do produktów consumer finance. Istotna stanie się kwestia opłacalności dla banku tego segmentu rynku. Pamiętajmy, że nie milkną spory wokół BTE. Pytanie, czy stosowanie tej instytucji zostanie uznane za wyraz asymetrii informacyjnej, może wkrótce stać się aktualne.

Kolejnym problemem związanym z rynkiem consumer finance jest zagadnienie odpowiedzialnego pożyczania (ang. Responsible lending). Zgodnie z jego doktryną należy przeciwdziałać nadmiernemu zadłużaniu się klientów (czytaj: konsumentów). Mają temu służyć regulacje zaostrzające kryteria badania zdolności kredytowej. Państwo stawia się w roli dobrego wujka, który dba, aby dorośli ludzie nie zadłużali się ponad miarę. Pytanie tylko, czy to powinno być przedmiotem przepisów prawnych, a banki powinny być adresatami tych norm. Kwestia natury moralnej, a do takiej należy zaliczyć doktrynę odpowiedzialnego pożyczania, powinna wpisywać się raczej w normy generalne, ewentualnie zasady dobrych praktyk sektora bankowego i finansowego. Przerzucanie odpowiedzialności w tym zakresie na banki czyni w praktyce z konsumenta istotę, za którą mają myśleć usługodawcy. Konsument przecież i tak musi podlegać ochronie, jako podmiot z założenia słabszy i bezbronny.

Kary lekarstwem?

Ochrona konsumenta ma zostać zwiększona właśnie w drodze nowelizacji ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów. Jej celem jest m.in. poprawa i wzmocnienie jego pozycji, jako tego, który ponosi "największe straty w związku z antykonkurencyjnymi praktykami stosowanymi przez przedsiębiorców". Z kolei z rynkowego punktu widzenia, nowelizacja ma przynieść większą konkurencję i przejrzystość. Składać się na nią mają nowe regulacje m.in. nakładające surowsze kary za praktyki antykonkurencyjne. I tak na przykład, na przedsiębiorcę może być nałożony obowiązek jednokrotnego lub wielokrotnego złożenia oświadczenia w drodze publikacji w przypadku uprawdopodobnienia istnienia praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów. On też zostanie obciążony kosztami tej operacji. Oznacza to ryzyko poniesienia kosztów idących w dziesiątki tysięcy złotych za publikację takich oświadczeń w środkach masowego przekazu. Pod znakiem zapytania należy postawić celowość publikowania takich oświadczeń. Poza tym, że wiążą się one z poniesieniem znacznych kosztów przez przedsiębiorcę, niosą ze sobą ryzyko utraty zaufania klientów czy osłabienia wizerunku firmy. Z założenia cel tego przepisu jest szczytny. Ma on bowiem przeciwdziałać praktykom antykonkurencyjnym godzącym w zbiorowe interesy konsumentów. Jednakże jego efekty finansowe mogą odbić się niekorzystnie na rynku. Przedsiębiorca, który poniesie takie koszty, będzie chciał je odzyskać. Jest prawdopodobne, że ich część przerzuci na klienta właśnie - na przykład podnosząc ceny produktu. Tym samym ustawodawca osiągnie efekt odwrotny od zamierzonego. A koszty tychże zmian poniesie "chroniony" konsument.

W nowelizacji ustawy znalazł się przepis pozwalający na nałożenie kary do 2 mln zł na osobę zarządzającą przedsiębiorcy. Kara ta dotyczy wprawdzie naruszenia zakazu zawierania porozumień ograniczających konkurencję, ale sama jej wysokość każe się zastanowić nad kierunkiem zmian w prawie konkurencji, a w szczególności regulacji konsumenckich. Ustawodawca chciałby, aby wysokość kary skutecznie zniechęcała przedsiębiorców do naruszania przepisów ustawy i podejmowania działań antykonsumenckich. Stosowanie wysokich kar ma przeciwdziałać niepożądanym zachowaniom ze strony silniejszych podmiotów na rynku. Tyle w teorii, w praktyce może się okazać narzędziem eliminującym przedsiębiorców z rynku. Konieczność poniesienia dotkliwej kary finansowej może się przecież wiązać z zakończeniem działalności firmy. I niby o to chodzi, aby eliminować z rynku podmioty nieuczciwe. Tylko czy zawsze ukarani przedsiębiorcy są tymi nieuczciwymi i czy eliminacja przedsiębiorców z rynku nie ograniczy konkurencji.

Granice ochrony konsumenta

Nie sposób też pominąć kwestii granic ochrony konsumenta we współczesnym ustawodawstwie. Obecnie możemy zaobserwować zjawisko wprowadzania regulacji prawnych nakładających coraz więcej obowiązków na przedsiębiorców oraz penalizujących niepożądane (z punktu widzenia ustawodawcy i konsumenta) zachowania. W rezultacie zamiast symetrii informacyjnej powstanie rzeczywista nierówność podmiotów. Z tym że podmiotem słabszym nie będzie tu wcale konsument, ale przedsiębiorca. W debacie nad ochroną konsumenta brakuje podstawowego argumentu - mianowicie tego, że to przedsiębiorca ponosi ryzyko (i koszty) prowadzenia działalności. I z tego też powodu jest on bardziej narażony na straty aniżeli konsument, wzorcowy czy nie. Straty te nie muszą mieć zawsze charakteru pieniężnego. Równie istotny jest wizerunek, dobra marka, renoma i zaufanie klientów. To przedsiębiorca ponosi powyższe koszty i to przedsiębiorca narażony jest w związku z tym na dotkliwsze sankcje, niekoniecznie w postaci norm prawnych.

Powyższe przemyślenia zmuszają do zastanowienia się nad koniecznością wypracowania dobrych praktyk rynku consumer finance. Przy czym obejmowałyby one zarówno sektor bankowy, jak i podmiotów niebankowych. Stworzenie tzw. miękkich norm prawnych pozwoliłoby na ograniczenie ryzyka ingerencji regulatora, ryzyka nałożenia wysokich kar. Ale także pozwoliłoby na skuteczną ochronę konsumenta. Rynek consumer finance nie jest jednorodny. Funkcjonują w nim banki, instytucje kredytowe i firmy pożyczkowe. Stąd też wskazane byłoby stworzenie modelu miękkich regulacji, dzięki którym ustawodawca nie czułby pokusy nowelizowania przepisów. Nie wszystkie sytuacje można opisać przepisami prawnymi, nie wszystkie zachowania należy penalizować. Zaostrzenie przepisów na poziomie ustawowym może prowadzić do rzeczywistego rozszerzenia pola walki na linii bank - konsument - regulator.

Beata Paxford

Autorka jest dr. prawa, adwokatem i adiunktem w Katedrze Prawa Handlowego Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie

Miesięcznik Finansowy Bank
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »