Oszczędności - twoja poduszka powietrzna

Osoba, która nie gromadzi oszczędności jest jak kierowca prowadzący bez zapiętych pasów bezpieczeństwa. Jeśli mamy stały dochód możemy żyć bez odłożonych pieniędzy. Problemy zaczną się wówczas, gdy stracimy pracę lub spadnie na nas spory wydatek. Taką "katastrofą", która czeka każdego z nas jest emerytura. Jeśli będziemy oszczędzać na nią tylko tam gdzie musimy, tj. w I i II filarze, nie będzie wyższa niż 40 proc. ostatniej pensji.

 Osoba, która nie gromadzi oszczędności jest jak kierowca prowadzący bez zapiętych pasów bezpieczeństwa. Jeśli mamy stały dochód możemy żyć bez odłożonych pieniędzy. Problemy zaczną się wówczas, gdy stracimy pracę lub spadnie na nas spory wydatek. Taką "katastrofą", która czeka każdego z nas jest emerytura. Jeśli będziemy oszczędzać na nią tylko tam gdzie musimy, tj. w I i II filarze, nie będzie wyższa niż 40 proc. ostatniej pensji.

Jeszcze mniej dostaną kobiety oraz osoby zamożne (składka do ZUS w przypadku wysokich pensji nie jest odprowadzana w całości). Na takie okazje warto mieć przygotowaną poduszkę powietrzną w postaci oszczędności. Ale jak je zgromadzić?

"Nie oszczędzam, bo nie mam z czego" - to argumentacja wielu z nas. Tymczasem wystarczy odkładać regularnie 100 zł miesięcznie, by zebrać naprawdę spory kapitał np. na emeryturę. Działa tu mechanizm procentu składanego - według Einsteina największego wynalazku ludzkości. Załóżmy, że przez 20 lat odkładamy 100 zł miesięcznie na nieoprocentowane konto. Po tym czasie, jak łatwo policzyć, będziemy mieć na nim 24 tys. zł. Jeśli środki na koncie będą procentować według stopy 5 proc. rocznie nasz kapitał po 20 latach wyniesie 41.103 zł, a przy rocznej stopie 10 proc. - 76 tys. zł. Na tym polega magia procentu składanego.

Reklama

No dobrze, ale jak zapewnić sobie zysk 5 proc rocznie nie mówiąc już o 10 proc.? Na pewno nie warto go szukać w banku. Średnie oprocentowanie lokat bankowych wynosi obecnie tylko 2,9 proc. Bezpieczne fundusze inwestycyjne - obligacji czy rynku pieniężnego - w długim terminie dadzą zarobić nie więcej niż 4-5 proc. rocznie. Od tego wszystkiego trzeba jeszcze odjąć podatek Belki. Wyższe, nawet dwucyfrowe zyski osiągniemy inwestując część środków w fundusze akcji. W długim terminie akcje rosną szybciej niż papiery dłużne. Ta prawidłowość sprawdza się szczególnie na rozwiniętych rynkach finansowych. Amerykańskie indeksy giełdowe Dow Jones i NASDAQ w ostatnich 12 latach zyskały ponad 200 proc.!

Nie powinniśmy się bać akcji. To prawda, że ich ceny ulegają znacznym wahaniom. Są to jednak regularne cykle zwyżek i spadków, które nie mają znaczenia dla kogoś kto zakłada utrzymywanie lokaty przez 15 czy 20 lat. Ważniejszy jest długoterminowy trend, który w przypadku akcji zawsze jest wzrostowy. Inwestując regularnie drobne kwoty dodatkowo uniezależniamy się od wahań koniunktury na giełdzie - raz kupujemy drogo, raz tanio.

W akcje najlepiej inwestować za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych. Jest to proste, wygodne i tanie. Indywidualną grę na giełdzie można polecić tylko osobom, które są w stanie przeznaczyć na ten cel kilka tysięcy złotych miesięcznie i mają już sporą wiedzę o rynku kapitałowym. Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych oferują specjalne programy dla osób decydujących się długoterminowe oszczędzanie. W zamian za deklarację systematycznych wpłat premiują ich sporymi zniżkami w opłatach manipulacyjnych (nawet do 100 proc.). W większości tego typu programów wystarczy odkładać 50 zł miesięcznie. Taka składka może być dzielona w określonych proporcjach pomiędzy fundusze o różnych strategiach.

Jeszcze lepszą dywersyfikację uzyskamy wybierając program inwestycyjne oferowany przez niektóre towarzystwa ubezpieczeniowe. Programy te mają formę polisy na życie są to jednak polisy praktycznie pozbawione funkcji ochronnej, a służące jedynie oszczędzaniu. W ramach takiego produktu można inwestować w kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt funduszy różnych towarzystw. Środki można przemieszczać między funduszami bez konieczności uiszczenia podatku (podatek płacimy tylko od ostatecznego zysku z polisy).

Program tego typu jest dobrym pomysłem na długoterminowe oszczędzanie. Nie opłaci się natomiast komuś kto planuje odkładać tylko przez 2-3 lata z uwagi na koszty związane z przedterminową likwidacją polisy. Warto dodać, że środki zgromadzone w tego typu programie zwolnione są z podatku od spadków i darowizn.

Powyższe uwagi dotyczą oszczędzania w długim terminie np. na emeryturę czy posag dla dziecka. Równolegle powinniśmy budować poduszkę powietrzną, która uratuje nas przed bankructwem w przypadku utraty pracy. Może to być np. równowartość 5 miesięcznych pensji. Ponieważ są to środki, które mogą okazać się potrzebne w każdej chwili powinny być ulokowane w najbezpieczniejszym funduszu rynku pieniężnego. Daje on zysk nieco wyższy niż lokata bankowa, a jednocześnie zapewnia płynność inwestycji - środki można wycofać w dowolnym momencie bez żadnych konsekwencji, czego nie można powiedzieć o żadnej lokacie bankowej.

Obecnie wielkim powodzeniem cieszą się kredyty mieszkaniowe. Wiele osób po zaciągnięciu takiego długu rezygnuje z oszczędzania ("No jak to, przecież mam na głowie kredyt!"). To błąd. Właśnie im, wspomniana poduszka powietrzna jest jeszcze bardziej potrzebna. W najgorszym wypadku, po stracie pracy, mogą także stracić mieszkanie. Warto więc zaciągnąć kredyt nawet na 100 proc. wartości nieruchomości (bez wkładu własnego), a posiadane oszczędności korzystnie zainwestować. Nie należy też "zarzynać" się spłatą kredytu w 5 czy 10 lat, lecz rozłożyć spłatę na dłuższy okres tak, by rata nie obciążała zbytnio naszego budżetu i nie pozbawiała możliwości oszczędzania.

Maciej Kossowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: poduszki | poduszka powietrzna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »