Polacy niewiele wiedzą o ekonomii

Rozmowa ze Sławomirem S. Sikorą, prezesem zarządu Banku CitiHandlowy, członkiem zarządu Związku Banków Polskich.

Rozmowa ze Sławomirem S. Sikorą, prezesem zarządu Banku CitiHandlowy, członkiem zarządu Związku Banków Polskich.

Kryzys okazał się świetną szkołą, Polacy musieli szybko nauczyć się, co to jest WIBOR, spread itp. Po co teraz tworzyć Narodową Strategię Edukacji Finansowej?

- Bo tak naprawdę Polacy o finansach i ekonomii wciąż dowiadują się głównie z telewizji. Powiedzmy sobie szczerze, ta powierzchowna wiedza nie jest wystarczająca nawet w zarządzaniu finansami domowymi; o tym, żeby za jej pomocą podejmować jakiekolwiek decyzje inwestycyjne, nawet nie wspominam.

Chyba jednak przesadza pan, mówiąc, że Polacy nic nie wiedzą o ekonomii.

Reklama

- Ani trochę. Z przeprowadzonych przez nas badań wynika, że zaledwie jeden na pięciu Polaków w pełni utrzymuje kontrolę nad budżetem domowym! Za to aż 60 proc. badanych ocenia swoją wiedzę o finansach jako słabą lub bardzo słabą. Jak ma być dobrze, skoro 40 proc. nie wie, co to jest inflacja, a 60 proc. nie potrafi obliczyć rentowności lokaty? Co więcej, z naszych badań wynika, że 67 proc. Polaków nie wie nawet, jak działa karta debetowa! Właśnie dlatego tak wielu klientów banków wpada w kłopoty. Ich problemy biorą się z niezrozumienia podstaw ekonomii. Program Strategii Edukacji Finansowej ma uzupełnić wiedzę Polaków.

Nie wierzę, że dla banku bardziej łakomym kąskiem jest klient wyedukowany, a nie taki, dla którego, na przykład, "procent składany" to czarna magia. Temu drugiemu można wepchnąć każdy produkt, więc bank zarobi na nim.

- Tylko po co to robić?! Świadomy klient jest zdecydowanie lepszym partnerem dla banków. I to aż z dwóch powodów!

Dlaczego?

- Przede wszystkim dlatego, że jest znacznie mniejsze ryzyko pojawienia się jakichś nieporozumień. Kiedy na świecie zaczynał się już kryzys, u nas wielu klientów sądziło, że gospodarka będzie tylko rosła, inflacja spadała, a stopy na depozytach utrzymają się na wysokim poziomie. Ludzie, kupując produkty inwestycyjne, byli przekonani, że giełda będzie szła tylko w górę. To jest nieporozumienie. Nieumiejętność oceny ryzyka, nawet tego, które klient akceptuje, powoduje, że potem inwestorzy mają pretensje do banku. Szczególnie ostro mieliśmy okazję doświadczyć tego w czasie kryzysu. Stąd wziął się spadek zaufania do całego sektora finansowego, a przecież bank to instytucja, która pracuje w oparciu o zaufanie!

Po drugie wyedukowany klient to osoba, której potrzeby się rozwijają. Jeśli my, jako banki, chcemy rozwijać nasze produkty, to powinniśmy mieć po stronie klientów "partnerów", którzy będą umieli świadomie korzystać z naszej oferty. A warunkiem tego jest to, żeby ludzie rozumieli zasady działania produktów finansowych.

Powiedział pan o spadku zaufania do sektora bankowego, a czy to nie jest po prostu efekt tych wszystkich umów z gwiazdką? Haczyków, które tam tkwiły, których nie byli w stanie znaleźć nawet profesorowie ekonomii.

- Jest wiele powodów spadku zaufania do banków. W moim przekonaniu jednym z ważniejszych, szczególnie widocznym w czasach kryzysu, było częste niezrozumienie na linii: bank - klient. Edukacja finansowa może pomóc sektorowi bankowemu nie tylko odzyskać, ale wręcz podnieść zaufanie klientów do banków.

Z pomysłem strategii edukacyjnej wystąpił pan już parę tygodni temu. Przez ten czas pojawił się jakiś odzew ze strony prezesów innych banków?

- Zainteresowanie tą akcją przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. Otrzymałem listy z poparciem, komentarzami dotyczącymi tego pomysłu i przede wszystkim deklaracjami współpracy ze strony bardzo różnych organizacji - i to nie tylko z sektora bankowego! Zaczynając od pracodawców, poprzez organizacje pozarządowe, po instytucje państwowe, takie jak NBP czy Ministerstwo Finansów, które już teraz prowadzą na szeroką skalę działania w zakresie edukacji finansowej.

Amerykanie mieli swoją strategię finansową od dawna, a i tak nie uchroniło ich to przed subprimami. To dla mnie dowód pewnej kolizji, bo skoro mieli strategię, to nie powinno być takiego problemu jaki powstał.

- Nie jestem zwolennikiem bezpośredniego porównywania rynku polskiego i amerykańskiego. Uważam, że jesteśmy - zarówno banki, jak i nasi klienci - w innej fazie rozwoju niż Amerykanie. Dlatego jestem przekonany, że w Polsce i banki, i klienci skorzystają na szerokim programie edukacji finansowej i będzie to czynnik, który pomoże polskim rodzinom w budowie ich dobrobytu.

Szukam podłoża startu tej akcji edukacyjnej. W bankowości zrobił pan sporo, czy to nie jest tak, że doszedł pan do wniosku, że czas zrobić coś na niwie społecznej?

- Moim podstawowym zajęciem jest zarządzanie bankiem i to się nie zmienia. Natomiast Bank Citi Handlowy, pod moim kierownictwem, od wielu lat aktywnie angażuje się w sprawy społeczne. Może to, co powiem, zabrzmi nieskromnie, ale jest to prawda, Citi Handlowy od kilku lat robi najlepszy w Polsce korporacyjny program wolontariatu. Nasza fundacja angażuje się w projekty dotyczące przedsiębiorczości, ochrony środowiska, ochrony dziedzictwa kulturowego Polski. Dla nas jest to bardzo ważna część działalności, dzięki której nasz bank oraz działająca przy nim Fundacja im. Leopolda Kronenberga są postrzegani jako liderzy w korporacyjnej odpowiedzialności społecznej. To może pozabiznesowa, ale bardzo ważna dla mnie jako menedżera część odpowiedzialności.

Misję edukacyjną uzna pan za wykonaną, na przykład, widząc w oddziale swojego banku klienta zaciekle walczącego o obniżenie oprocentowania kredytu? Kiedy klient będzie wiedział, o co walczy, bo nawet obniżenie oprocentowania kredytu hipotecznego o 0,2 proc. rocznie w skali 30 lat to gigantyczne oszczędności.

- Moją ambicją w krótkim terminie jest stworzenie zespołu, który napisze pierwszy projekt Programu Edukacji Finansowej. A dalej jest wiele sposobów oceny efektywności wdrażania tego programu. Jako człowiek odpowiedzialny za biznes na co dzień mam z tym do czynienia. Działania powinny mieć swoją miarę sukcesu i punkty krytyczne w realizacji tych działań. W odniesieniu do Programu Edukacji Finansowej, jak sądzę, takim sprawdzianem będą robione okresowo badania na temat wiedzy Polaków o bankowości i ekonomii. Poprawa wskaźników, które dzisiaj są, powiedzmy sobie szczerze, wyjątkowo niskie będzie jednym z czynników mówiących o powodzeniu przedsięwzięcia.

Tylko tyle?

- Ależ skąd! Inną miarą będzie, na przykład, korzystanie z materiałów dotyczących edukacji finansowej. Dzisiaj bardzo wielu Polaków chciałoby więcej wiedzieć na temat finansów, a jednocześnie nie chcą sięgać po wiedzę. Dlatego ważne jest, żeby program, o którym rozmawiamy tę lukę zasypał. W jakim stopniu to się nam uda nie wiem, ale chcielibyśmy, żeby odsetek Polaków, którzy oceniają swoją widzę ekonomiczną jako wysoką, wzrósł z kilku procent do kilkudziesięciu.

Rozmawiał Przemysław Barbrich, współpraca Jan Osiecki

Miesięcznik Finansowy Bank
Dowiedz się więcej na temat: bank | edukacja | kryzys
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »