Ubezpieczenie a wyprawy w górach. Czy powinniśmy płacić za akcje ratownicze?

W górach przybywa turystów, przybywa więc i interwencji. Każda akacja to konieczność użycia specjalistycznego sprzętu. Dlatego warto raz jeszcze zastanowić się, czy - i dlaczego - powinniśmy płacić za akacje ratownicze?

Temat ubezpieczeń przed wyprawami w wysokie góry powraca jak bumerang każdego roku, gdy zdarzy się nieszczęśliwy wypadek w Tatrach. Nie brak zarówno zwolenników, jak i przeciwników ponoszenia kosztów akcji ratowniczych TOPR-u czy GOPR-u tak jak ma to miejsce w Słowacji. Przerzucanie się argumentami trwa, sytuacja się nie zmienia, a śmigłowiec GOPR-u czy TOPR-u jak bezpłatnie ratował turystów, tak ratuje nadal. Dlatego warto raz jeszcze zastanowić się, czy - i dlaczego - powinniśmy płacić za akacje ratownicze.

Interwencja goni interwencję

Wielu przeciwników płacenia za koszty akcji ratowniczych i obowiązkowych ubezpieczeń górskich pyta: z jakiej racji mamy płacić za coś co mi się należy? Płacę przecież składki, podatki... Trzeba jednak mieć świadomość, że akcja ratownicza w górach to coś zupełnie innego - karetka przecież na Giewont nie dojedzie. Koszt uruchomienia śmigłowca jest wysoki, nie mówiąc o kilkudniowych poszukiwaniach zaginionych osób.

Reklama

Wystarczy zapoznać się z podsumowaniem sezonu wakacyjnego 2015 zamieszczonego na profilu facebookowym Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego:

Śmigłowiec nie lata na wodę, GOPR to nie korporacja taksówkarska, a góry nie są dla wszystkich

W górach przybywa turystów, przybywa więc i interwencji. Każda akacja to konieczność użycia specjalistycznego sprzętu. Świadomość tego, ile to kosztuje mogłaby sprawić, że miłośnicy gór bardziej odpowiedzialnie podchodziliby do swoich wypraw - zwłaszcza pod kątem doświadczenia, umiejętności oraz odpowiedniego przygotowania. Konieczność opłacania akcji GOPRU czy TOPR-u z własnej kieszeni wykluczyłaby też sytuacje, w których ludzie bezmyślnie i w nie uzasadnionych przypadkach wzywają ratowników, traktujących ich jako bezpłatnych tragarzy i taksówkarzy.

Gdyby kilku turystów bez ubezpieczenia zakupionego na wyjście w góry zapłaciło za wezwanie śmigłowca kilka tysięcy złotych z pewnością na przyszłość zrezygnowałoby z bezmyślnej wyprawy w góry i dało nauczkę innym nieodpowiedzialnym osobom.

Start śmigłowca, użycie specjalistycznego sprzętu, słowem cała akacja ratownicza to kosz około kilkunastu tysięcy złotych. Ratownicy GOPR-u i TOPR-u w większości są ochotnikami pracującymi społecznie. Gdyby otrzymywali zwrot kosztów akcji, mogliby takie środki finansowe przeznaczyć na lepsze wyposażenie czy na dodatkowe szkolenia podnoszące ich kwalifikacje, co wszystkim by na dobre wyszło.

Czy takie rozwiązanie ma jakieś wady?

Przeciwnicy płatnych akcji ratowniczych mówią, że wprowadzanie pokrywania kosztów startu śmigłowca, ratownictwa, poszukiwań itp. może doprowadzić do sytuacji, w których zagubieni czy poszkodowani w górach turyści nieposiadający wykupionego ubezpieczenia będą unikać wzywania pomocy, co może się skończyć tragicznie. Taki argument można od razu obalić - w słowackich Tatrach system obowiązkowych ubezpieczeń działa i nawet Polacy, którzy na stronę naszych sąsiadów się wybierają muszą mieć świadomość, że za akcję ratownicza Horskiej Služby będą musieli zapłacić - chyba że posiadają odpowiednią polisę.

Ubezpieczenie w górach - co mamy teraz do wyboru?

Już teraz polscy turyści wybierający się w góry za granicę mogą zakupić stosowne ubezpieczenie. Gwarantuje ono standardowy zakres - to znaczy pokrywa ewentualne koszty leczenia, ubezpiecza od następstw nieszczęśliwych wypadków czy chroni bagaż (przed zniszczeniem, zgubieniem bądź kradzieżą). Trzeba wybrać polisę, która dodatkowo pokrywa koszty ratownictwa i sprawdzić, czy nie wymaga ona dokupienia rozszerzenia z racji uprawiania sportów podwyższonego ryzyka bądź ekstremalnych (a niektóre towarzystwa ubezpieczeniowe za takowe uważają turystykę górską czy pewne rodzaje wspinaczki). Jaki jest koszt takiego ubezpieczenia? Jednodniową polisę można zakupić od 2 zł.

Górskie dylematy?

Można więc za parę groszy ubezpieczyć się na wypadek niefortunnych wycieczek górskich - polskie służby ratownicze nie mają jednak podstaw prawnych, by przyjąć zwrot kosztów. Nie wiadomo kiedy - i czy w ogóle - będzie podjęta kwestia płatnych akcji ratowniczych i obowiązkowych ubezpieczeń. Miejmy jednak nadzieję, że nie będzie trzeba czekać do kolejnego, obfitującego w nieraz nieuzasadnione interwencje sezonu na wyprawy w góry.

Źródło: Rankomat.pl

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »