Budowlana machina rozpędza się na nowo

Po dwóch latach spadków, rynek budowlany wrócił na ścieżkę wzrostu. Branża ma nadzieję, że tym razem będzie to wzrost zrównoważony, a nie wyniszczający - jak przed kilkoma laty.

Rok 2014 stanowił istotną zapowiedź tego, co może czekać budownictwo w kolejnych latach. Pod koniec roku doszło do przyjęcia przez Komisję Europejską głównego źródła współfinansowania unijnych inwestycji w Polsce - Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko.

Jego wartość to 27,4 mld euro, z czego na transport - aż 19,8 mld euro. Duże dofinansowanie zaplanowano też na ochronę środowiska (3,5 mld euro) oraz energetykę (2,8 mld euro).

Według szacunków rządu, łącznie do 2023 r. nakłady na szeroko rozumiany rozwój, przy udziale środków krajowych i europejskich, mogą sięgnąć nawet 400 mld zł.

Reklama

Oczywiście bezpośrednio - w postaci kontraktów na inwestycje, zwłaszcza infrastrukturalne - do branży budowlanej trafi tylko część z tej kwoty. Niemniej te ogromne pieniądze będą dodatkowo pobudzać całą gospodarkę. To zaś nie pozostanie bez wpływu na koniunkturę w budownictwie mieszkaniowym i komercyjnym.

Idzie nowe

Pod kątem wydarzeń rynkowych 2014 r. nie był zaskakujący dla branży. Jak wskazuje Jan Styliński, prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, zgodnie ze wcześniejszymi prognozami ubiegły rok stanowił kontynuację wydarzeń 2013 r., gdyż na rynku publicznym nie pojawiły się spore, nowe środki finansowe. Trudno też mówić o znaczącej poprawie w sektorze prywatnym - banki pozostają zachowawcze w udzielaniu kredytów.

Te obserwacje potwierdza Jerzy Werle, wiceprezes Warbudu. Spółka liczy, że 2015 r. będzie obfitował już w większą liczbę nowych inwestycji, zwłaszcza samorządowych.

- Nowe rozdanie wyborcze powinno odblokować proces decyzyjny. Ponadto mamy nadzieję, że samorządy zaczną częściej sięgać po partnerstwo publiczno-prywatne - mówi Werle.

W jego opinii ponowny szczyt koniunktury w budownictwie przypadnie najpewniej na lata 2016/2017. Duży wpływ na to będzie miał fakt, że większość nowych inwestycji na drogach krajowych jest realizowana w formule "projektuj i buduj", co oznacza, że wejdą one w fazę robót budowlanych dopiero od 2015 r.

Zdaniem Krzysztofa Pado, analityka Domu Maklerskiego BDM, 2014 r. był okresem przejściowym dla branży budowlanej. Część spółek kontynuowała procesy restrukturyzacyjne, a w pewnych obszarach rozpoczęło się budowanie portfeli zamówień na kolejne lata, zwłaszcza w drogownictwie i energetyce.

- W perspektywie 2-3 lat koniunktura w branży budowlanej powinna się poprawiać w stosunku do tego, co obserwowaliśmy mniej więcej od połowy 2012 r. - wyjaśnia Pado.

W ocenie Andrzeja Balcerka, prezesa Górażdże Cement, ten rok ma być podobny do ubiegłego, gdyż dopiero od 2016 r. będzie widoczny większy wpływ inwestycji z nowego budżetu unijnego, zwłaszcza drogowych.

- Spodziewamy się, że w 2016 r. wzrost sprzedaży cementu będzie już wysoki, a w 2017 r. jest możliwy powrót do rekordowego poziomu z 2011 r., gdy sprzedano prawie 19 mln ton cementu -prognozuje Balcerek.

Kierunek - stabilizacja

Jan Styliński przypomina, że w 2015 r. odbędą się wybory parlamentarne, co może spowodować kolejną zmianę kierownictwa w resorcie infrastruktury i rozwoju. Jak wiadomo, we wrześniu zeszłego roku, po niespełna roku kierowania "superresortem", Elżbieta Bieńkowska zrezygnowała z miejsca w rządzie ze względu na europejski awans. Zastąpiła ją Maria Wasiak, znana z długoletniej pracy w PKP.

Stosunkowo krótkie zarządzanie przez Bieńkowską połączonymi resortami infrastruktury i rozwoju przyniosło pewne ocieplenie pomiędzy branżą budowlaną a rządem, zwłaszcza na tle czasów ministra Sławomira Nowaka. Symbolem rządów Bieńkowskiej pozostanie zapewne odwołanie ze stanowiska szefa Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad Lecha Witeckiego, z którym budowlańcy toczyli liczne spory.

Wasiak, w ciągu kilku miesięcy spędzonych w fotelu ministra, nie składała wielu publicznych deklaracji i wciąż trudno oceniać, jaką przyjmie postawę w kontaktach z branżą budowlaną. Wydaje się jednak, że raczej będzie się trzymać kursu wyznaczonego przez swoją energiczną poprzedniczkę.

- Mamy nadzieję, że w końcu uda się wypracować formułę dla stałej współpracy, w której będzie uczestniczyć branża budowlana i projektowa, publiczni zamawiający oraz samorządy - stwierdza Styliński. Platforma, którą ma na myśli, służyłaby do bieżącego opiniowania i rekomendowania rozwiązań dotyczących rynku budowlanego, byłaby odporna na wydarzenia związane z cyklem wyborczym i polityką.

- Rynek budowlany potrzebuje stabilizacji - ostatnie lata oznaczały miotanie od ściany do ściany. Wiele krajowych firm upadło lub utraciło swój potencjał, przez co lokalny rynek wykonawczy uległ rozdrobnieniu. Tymczasem wskazanym kierunkiem byłoby wypracowanie solidnego zaplecza budowlanego w postaci dużych, polskich firm - zaznacza Styliński.

Drogi i tory

Główną siłą napędową budownictwa, podobnie jak w poprzedniej siedmiolatce unijnego budżetu, ma być drogownictwo. GDDKiA postawiła sobie jednak za cel, aby nie doszło ponownie do tak dużego spiętrzenia prac jak w ubiegłym programie drogowym.

Jego efektem był lawinowy wzrost cen materiałów i kłopoty wielu wykonawców, czego skutki są widoczne do dzisiaj. Na wielu trasach wciąż finalizuje się prace, których wcześniejsi wykonawcy upadli lub opuścili place budów skonfliktowani z GDDKiA.

Tym razem Dyrekcja zaczęła systematycznie ogłaszać przetargi od połowy 2013 r., a więc jeszcze na długo przed zatwierdzeniem środków z Unii Europejskiej.

Konrad Strzeszewski z BESi Grupo Novo Banco wylicza, że w 2014 r. rozstrzygnięto przetargi na drogi krajowe warte ok. 17 mld zł. Analityk przyznaje też, że GDDKiA stara się w pewnym stopniu odpowiadać na postulaty generalnych wykonawców, choć zmiany nie zawsze odnoszą pożądany skutek.

Waloryzacja kontraktów na poziomie 1 proc. raczej nie będzie skuteczną ochroną przed dużymi wzrostami cen materiałów. Dopuszczanie dwudziestu firm do przetargu trudno natomiast nazwać skrupulatną selekcją. Ponadto wciąż o wyborze wykonawców decyduje cena, której waga wśród kryteriów ocen stanowi 90 proc.

Można jednak stwierdzić, że większą rozwagą wykazują się sami wykonawcy, którzy w 2014 r. kalkulowali oferty nieco rozważniej, niż się to zdarzało w poprzedniej perspektywie. Strzeszewski zaznacza jednak, że nadal są to niskie poziomy.

- Średnia relacja najkorzystniejszej oferty względem budżetu inwestora wynosi 76 proc. Nie wykluczam, że ten poziom może jeszcze spaść w momencie, gdy spółki o niskich portfelach zamówień zaczną agresywniej kalkulować oferty - prognozuje Strzeszewski.

Aura tajemniczości, mimo uspokajających zapewnień ze strony rządu oraz PKP, spowija projekty kolejowe. Co prawda PKP Polskie Linie Kolejowe chwalą się rekordowymi nakładami na inwestycje w latach 2014/2015, jednak wciąż są one związane z poprzednim budżet UE.

Branża budowlana wyraża tymczasem zaniepokojenie tempem przygotowań PKP PLK do wydawania środków z nowego budżetu unijnego. Styliński podkreśla, że kolejowa spółka dopiero zaczyna ogłaszać przetargi na studia wykonalności niektórych inwestycji.

- To dobitnie pokazuje, że te zadania będą mogły wchodzić w fazę realizacji dopiero w okolicy półmetka bieżącej perspektywy finansowej UE. Taka sytuacja może skutkować ponownym zagrożeniem utraty unijnego dofinansowania - ostrzega Styliński.

Krzysztof Pado przyznaje, że w dalszej perspektywie na kolej planowane są duże środki finansowe, jednak zauważa, że zaangażowanie PKP PLK w stary budżet UE przekłada się na brak nowych przetargów. Na części kontraktów pojawiły się już spore opóźnienia.

- W perspektywie 2015/2016 przed firmami wykonawczymi z tego segmentu stoją dwa trudne tematy: rozliczenie obecnie realizowanych kontraktów oraz coraz słabsze perspektywy na dobry portfel na 2016 r. - mówi analityk.

Koniunktura w megawatach

Rok 2014 przyniósł ostatecznie rozstrzygnięcia dla długo oczekiwanych inwestycji w nowe bloki w elektrowniach Opole i Jaworzno III. Ponadto podpisano umowy na realizacje nowych jednostek w Turowie, Płocku czy Kędzierzynie-Koźlu. Łączna wartość tylko tych pięciu przedsięwzięć to ok. 20 mld zł.

Do tego jesienią ub.r. ogłoszono też przetargi na budowę bloków w Elektrowni Łagisza oraz Elektrociepłowni Żerań, które w sumie będą kosztować ok. 3 mld zł. Nie zapominajmy, że w realizacji znajdują się też duże bloki w Kozienicach, Włocławku i Stalowej Woli.

Andrzej Kozłowski, prezes Ulma Construccion Polska, wskazuje, że budownictwo energetyczne to drugi, obok infrastruktury, perspektywiczny segment rynku.

- Z jednej strony jest to rewir zarezerwowany przede wszystkim dla firm doświadczonych i wyspecjalizowanych, a z drugiej stwarzający najbardziej realne szanse na zyskowne kontrakty i zmierzenie się z konkurencją czymś jeszcze poza ceną - zaznacza Kozłowski.

Do wielkich jednostkowo inwestycji w nowe bloki dochodzi jeszcze duża liczba zadań prowadzonych przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne oraz prace modernizacyjne.

Andrzej Kowalski, prezes Energoprojektu-Katowice, ocenia, że potencjalnie dużym rynkiem może być też modernizacja przestarzałych bloków węglowych o mocy ok. 200 MW, m.in. w Rybniku, Łaziskach, Jaworznie, Kozienicach, Ostrołęce oraz Dolnej Odrze.

Unijne wymagania środowiskowe powodują, że zarówno w energetyce zawodowej, jak i przemysłowej, a także w ciepłownictwie potrzebne są liczne inwestycje dotyczące redukcji emisji tlenków azotu, dwutlenku siarki, dwutlenku węgla oraz pyłów.

W opinii Ziemowita Słomczyńskiego, prezesa SBB Energy, trudno wskazać, gdzie znajduje się kres zaostrzania norm środowiskowych. Niemniej z pewnością musi on być wypadkową możliwości technicznych dostawców oraz finansowych inwestorów, a pośrednio - odbiorców energii.

Mimo kosztów, zdaniem Słomczyńskiego, rosnące wymagania środowiskowe nie będą skutkowały szybszym zmierzchem energetyki konwencjonalnej, która jest tak ważnym sektorem dla polskiego rynku wykonawczego. Z drugiej strony wiadomo, że za kilka lat koniunktura w energetyce zacznie stopniowo słabnąć, gdyż największe inwestycje w nowe jednostki wytwórcze są już w toku.

Andrzej Kowalski wskazuje, że w pierwszym rzędzie spadek zapotrzebowania na usługi będzie dotyczył firm projektowo-inżynierskich. W jego opinii, już po 2017 r., nasili się potrzeba dywersyfikacji działalności.

- Nastawiamy się na poszukiwanie prac w dziedzinie energetyki ciepłowniczej - w związku z koniecznością dostosowania małych kotłowni do wymogów UE, a także chemii organicznej i nieorganicznej oraz hutnictwa - mówi Kowalski, dodając, że jego spółka będzie też zwiększać swoją aktywność m.in. w Afryce, na Bliskim i Dalekim Wschodzie, a także na Bałkanach.

Dobrze czy tanio?

Rynek budowlany na ogół charakteryzuje się niskimi marżami, a w ostatnich latach też dużymi stratami. Problemy generalnych wykonawców uderzały kolejno w podwykonawców oraz dostawców.

Andrzej Kozłowski wskazuje, że wskaźniki rotacji należności w budownictwie nadal są dużo wyższe niż w innych sektorach gospodarki i z pewnością upłynie jeszcze trochę czasu, zanim sytuacja wróci do normy. Dokonano jednak pewnych zmian w prawie, które zwiększają szanse takich firm jak Ulma na odzyskanie należnych pieniędzy.

Wśród powszechnie wskazywanych źródeł wszelkiego zła w budownictwie pozostaje kryterium najniższej ceny w przetargach. Nawet po wprowadzeniu wymaganych przez unijne prawodawstwo innych wskaźników oceny ofert, cena i tak praktycznie nadal dominuje przy wyborze wykonawców. Dotyczy to nie tylko robót budowlanych, ale także usług projektowo-inżynierskich, co ma wpływ na jakość realizowanych inwestycji.

- Dobre rozwiązania projektowe mogą skutkować dużymi oszczędnościami na etapie budowy i późniejszej eksploatacji obiektu. Jednak wysokiej jakości projektu nie można zrobić najniższym kosztem - podsumowuje Andrzej Dercz, prezes ILF Consulting Engineers Polska.

Tomasz Elżbieciak

Więcej informacji w portalu "Wirtualny Nowy Przemysł"

Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT

Dowiedz się więcej na temat: fundusze unijne | Razem | GDDKiA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »