Czy należy bać się kobiet?
Pracodawcy, zwłaszcza ci mali, boją się zatrudniać kobiety, nie ze względu na ich brak kompetencji, czy opieszałość w wykonywaniu powierzonych obowiązków. Przyczyna leży raczej w nieco zdemonizowanym macierzyństwie, przede wszystkim przyszłym. Tymczasem jest to trochę lęk przed nieznanym.
Do czego zatem ma prawo przyszła matka? Kodeks pracy zawiera szereg zakazów dotyczących zatrudniania kobiet w ciąży. Nie mogą one pracować w godzinach nadliczbowych i nocnych (czyli między 22.00 a 6.00), a delegowanie ich musi zostać poprzedzone zgodą pracownicy. Na pracodawcy spoczywa obowiązek takiego ułożenia harmonogramu pracy, by odpowiadał on wskazanym wymogom. Warto jednak zauważyć, iż praca w mniejszym wymiarze godzin niż przed ciążą, czy też pozbawienie kobiety dodatku za pracę nocą musi negatywnie odbić się na jej wynagrodzeniu. Aby temu zapobiec, ustawodawca nakazał wypłatę ciężarnej pracownicy pensję w równej wysokości w stosunku do jej wcześniejszego wynagrodzenia. Jest ono określane mianem dodatku wyrównawczego.
Gdyby pracodawca nie miał możliwości zorganizowania pracy, tak by nie naruszać zakazów, wówczas musi zwolnić pracownicę z obowiązku świadczenia pracy, pozostawiając jej jednak wynagrodzenie równe temu, jakie otrzymywała przed zajściem w ciążę.
Pracodawca ma też obowiązek zwolnić pracownicę na zlecone przez lekarza badania związane z ciążą, wypłacając jej za czas związanej z tym nieobecności wynagrodzenie wyliczone na takich samych zasadach, jak ekwiwalent za urlop.
Okazuje się zatem, że zatrudnienie kobiety w ciąży w jedno-, czy dwuzmianowym zakładzie pracy nie powinno wiązać się z żadnymi szczególnymi obowiązkami. W nieco trudniejszej sytuacji są oczywiście firmy pracujące nocą. Tu jednak wystarczy zazwyczaj odrobina dobrej woli i wszystko uda się poukładać jak należy. Jest to zresztą zadecydowanie lepsza droga niż wypowiedzenie umowy o pracę kobiecie w ciąży. O ograniczeniach w tym zakresie jednak następnym razem.
Szukasz pracy? Zajrzyj do serwisu PRACA!