Niemiecka prasa o koronakryzysie: Będą bankructwa

Poniedziałkowe wydania gazet zajmują się debatą nad zniesieniem obowiązujących w Niemczech ograniczeń, dalszym zamykaniem granic oraz niechęcią wobec koronaobligacji.

Komentator dziennika "Frankfurter Rundschau" pisze o pomysłach poluzowania ograniczeń:

"Debata na temat strategii wyjścia z dotychczasowych ograniczeń musi być poprowadzona w sposób otwarty, uczciwy i konsekwentny. Na przykład kwestia tego, kiedy szkoły zostaną ponownie otwarte, nie może na szczeblu federalnym być rozstrzygana tak chaotycznie jak ich zamknięcie. A niektóre prawdy muszą być powiedziane wcześniej: na przykład, że przez wiele miesięcy nie będzie pełnych stadionów i klubów.Że będą bankructwa. Że nie da się tak szybko włączyć kraju z powrotem, bo wtedy prawdopodobnie dojdzie do zwarcia w postaci eksplodującego poziomu infekcji. Wysoki poziom zaufania do rządu jest niczym innym jak zaliczką. Teraz muszą zadziałać rutyna i doświadczenie polityczne. Inaczej kryzys szybko stanie się kryzysem systemu politycznego".

Reklama

W podobnym tonie komentuje "Sueddeutsche Zeitung" z Monachium:

"Rząd musi powiedzieć, kto zapłaciby cenę złagodzenia obowiązujących obostrzeń. Byłyby to osoby z grupy ryzyka, osoby starsze, dzieci z niepełnosprawnościami, chorzy na serce i astmę, diabetycy. Każdy ponownie otwarty sklep zwiększa ryzyko śmiercionośnych chorób, nawet jeśli będą maski ochronne dla wszystkich. Także plan ścisłej "ochrony" osób narażonych na ryzyko to nic innego jak pusta gadanina. W każdym ośrodku opiekuńczym personel wchodzi i wychodzi. Izolacja nie istnieje. A chęć zamknięcia grupy ryzyka do przyszłego roku w mieszkaniu jest okrutne i nierealistyczne. Złagodzenie ograniczeń na długo przed szczepionką zapoczątkuje skalkulowaną śmierć. Rząd musi mieć odwagę, żeby to powiedzieć".

"Tagesspiegel" z Berlina analizuje kwestię dalszego zamykania granic w koronakryzysie:

"Jedynym sposobem na strach przed obcym sąsiadem, jest zapoznanie się z nim. Wtedy on może nam pomóc, kiedy jesteśmy w potrzebie, a my możemy mu pomóc, kiedy czujemy, że ma egzystencjalne zmartwienia. Dzięki zaufaniu do siebie Niemcy zdołali po wojnie odzyskać swoje miejsce wśród szanowanych narodów. Teraz możemy pokazać, że kultywujemy nie tylko drugorzędne cnoty, takie jak pracowitość i gospodarność, ale także pierwszorzędne, takie jak mądrość i człowieczeństwo. Zaufanie jest czymś, czego można się nauczyć w szczególnie trwały sposób w czasach kryzysu. Kiedy wszystkie szparagi zostaną zjedzone i wszystkie ciężarówki rozładowane, pozostanie wdzięczność, że o sobie nie zapomnieliśmy, że przyjęliśmy i okazaliśmy współczucie".

Natomiast dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" komentuje niechęć Niemców do koronaobligacji:

"Czy odrzucenie prośby Francuzów, Włochów czy Hiszpanów, określanych chętnie mianem przyjaciół i partnerów, o wspólną odpowiedzialność za długi w formie euro- lub koronaobligacji, nie jest przejawem braku serca? Czy może jednak jest to przejaw braku skrupułów rządów tych krajów, które pandemię z tysiącami zmarłych wykorzystują do tego, by swoje stare finansowo-polityczne wyobrażenia przeciwstawić Niemcom, Holandii i innym przeciwnikom koronaobligacji? Lód, na którym poruszają się zwolennicy obu poglądów jest bardzo cienki. Przy tym nie był on dotąd zbyt wytrzymały. Nie powinno się teraz przesadzać ze scenariuszami zagłady, były one zawsze i na szczęście jak dotąd nie wystąpiły. Ale jedno pozostaje faktem: Europejczycy byli już znacznie bliżej siebie".

Redakcja Polska Deutsche Welle

Deutsche Welle
Dowiedz się więcej na temat: bankructwo | koronakryzys
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »