Prof. Witold Modzelewski: Na umorzenie zaległości podatkowych po pandemii praktycznie nie ma szans

Ze względu na pandemię koronawirusa wzrósł odsetek przedsiębiorców mających problemy z terminową płatnością danin. Jednak mogą oni ubiegać się o przyznanie ulgi lub o umorzenie zaległości podatkowych.

Według ekspertów, przymusowa egzekucja należności niewiele przynosiła, a teraz jej skuteczność jeszcze bardziej spadnie. Natomiast fiskus nie ustępuje tak szybko, dlatego rozkładanie na raty uchodzi za pewien rytuał. Z kolei umarzanie przez naczelników urzędów skarbowych obarczone jest ogromnym ryzykiem. Przez lata w Polsce nie przeprowadzono konkretnej akcji oddłużeniowej, a dziś jest ona niezwykle potrzebna. Na taki krok może zdecydować się tylko silna władza.

Wnioskowanie do urzędów skarbowych o całkowite lub częściowe umorzenie zaległości podatkowych, czy raczej o rozłożenie należności na raty, to coraz częściej pojawiający się w przestrzeni publicznej dylemat wielu przedsiębiorców. Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy w dobie pandemii boleśnie odczuwają problem braku zamówień czy spóźnionych płatności.

Reklama

- Jeżeli w Polsce powstaje zaległość podatkowa, to 90 proc. z niej jest straconych, krótko mówiąc nieściągalnych. A nawet trzeba brać pod uwagę więcej, bo kiedy ta przymusowa egzekucja daje 1% wpływów, to jest już dobrze. Tu mówimy o czasach, w których była dużo lepsza sytuacja finansowa firm. Nasze zdolności wyegzekwowania są śladowe, a ze względu na pandemię spadną do wielkości o charakterze nazwijmy to niedostrzegalnym, o żadnym poziomie istotności - komentuje były wiceminister finansów, prof. Witold Modzelewski.

W specyficznej sytuacji są przedsiębiorstwa, które były objęte zakazem prowadzenia działalności. Mówi się, że one nie będą w stanie wywiązać się z zaległości podatkowych, zwłaszcza tych powstałych od marca do maja br. W tym przypadku zapewne nastąpi rozłożenie na raty albo odroczenie terminu płatności, które będzie tylko wstępem do umorzenia. Jednocześnie prognozuje się, że firmy, które nie były objęte zakazem prowadzenia działalności, ale odczuły spadek popytu, zostaną potraktowane inaczej. One prawdopodobnie będą mieć niewielką szansę na umorzenie, ale zapewne będą mogły skorzystać z odroczeń.

- W Polsce umorzenia zaległości podatkowych praktycznie nie ma, poza procedurami pomocy publicznej, które też prawie nie istnieją. Rozłożenie na raty to jest raczej rytuał, władza nie ustępuje tak szybko. To rodzaj pewnej gry pozorów, która oczywiście jest potrzebna. Ja wcale nie chcę jej deprecjonować. Natomiast nie miejmy złudzeń. Nieuregulowane podatki w Polsce nigdy nie będą zapłacone. Zresztą to nie tylko cecha naszego kraju - mówi były wiceminister finansów.

Obecnie największe zaległości podatkowe dotyczą VAT-u. Ale to jednocześnie największe źródło dochodów budżetowych państwa. Eksperci z kolei przekonują, że w dobie pandemii szybko też rosną zaległości w podatku od nieruchomości.

Jednocześnie wśród firm panuje przekonanie, że władza nie będzie egzekwować tych środków w sposób przymusowy. Ważniejsze jest przetrwanie niż uregulowanie tych danin.

- Istnieją wytyczne, które pozwalają na umarzanie zaległości podatkowych. Ale to tylko kierunkowa sugestia. Ona jest zbyt słaba, żeby naczelnicy urzędów skarbowych odważyli się na taki krok. Rozstrzygnięcia w tego typu sprawach są obarczone ogromnymi ryzykami, które znajdują się po stronie decydującego. I to nie jest specyfika polska, tak już jest we współczesnym świecie finansów - podkreśla prof. Modzelewski.

Jednym z rozwiązań mogłoby być wprowadzenie programu oddłużeniowego, dotyczącego tylko zaległości już powstałych. Jednak mówi się, że do tego potrzebna jest silna władza. Słaba będzie się bowiem obawiać takiego kroku. Osoby decydujące mogłyby się znaleźć na cenzurowanym i np. zostać uznane za łamiące prawo. Przy tym to nie jest kwestia poglądów politycznych, tylko racjonalnego zachowania.

- Przez lata nikt w Polsce nie odważył się na przeprowadzenie akcji oddłużeniowej. Ale też nie było takiej potrzeby jak teraz. W 1994 roku zrobiliśmy to skutecznie, choć to były zupełnie inne czasy. Wtedy umarzaliśmy zaległości, ale to były tzw. podatki zlikwidowane, popiwki i dywidendy. Wtedy rzeczywiście udało się uratować bardzo wiele firm od spuścizny pobalcerowiczowskiej. Czy dzisiaj ktoś byłby na tyle odważny? Daj Boże, żeby tak, ale nawet w kampanii wyborczej nie usłyszeliśmy zapowiedzi ws. jednorazowej akcji umorzeniowej - zaznacza ekspert.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

W najbliższym czasie realny wydaje się zatem scenariusz, w którym naczelnicy urzędów skarbowych będą odraczać i rozkładać zaległości podatkowe na raty. Później nastąpi umorzenie warunkowe, jeśli dana firma przetrwa.

- Tak się to robi w sposób fachowy. Pomogę tobie, jeśli ty sobie pomożesz. Dziś trudno powiedzieć, ile zaległości uda się zrestrukturyzować. Jeżeli to będzie 25-30 proc., to powiemy o sukcesie w naszych realiach. Jednak sami podatnicy muszą tego chcieć, a nie likwidować swoją działalność gospodarczą - podsumowuje prof. Witold Modzelewski.

MondayNews
Dowiedz się więcej na temat: zaległości podatkowe | Witold Modzelewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »