Taksówką donikąd

Wożenie pasażerów bez licencji, podszywanie się pod korporacje, unikanie obowiązku podatkowego i zmowy cenowe - tych patologii branży usług taksówkowych, mimo licznych prób, ciągle nie udaje się wyeliminować. Chaos, jaki panuje na tym rynku, uderza nie tylko w klientów, ale również w samych taksówkarzy, którzy domagają się zmiany przepisów regulujących przewóz osób.

Wożenie pasażerów bez licencji, podszywanie się pod korporacje, unikanie obowiązku podatkowego i zmowy cenowe - tych patologii branży usług taksówkowych, mimo licznych prób, ciągle nie udaje się wyeliminować. Chaos, jaki panuje na tym rynku, uderza nie tylko w klientów, ale również w samych taksówkarzy, którzy domagają się zmiany przepisów regulujących przewóz osób.

Choć od objęcia taksówek obowiązkiem posiadania kas fiskalnych minęło sporo czasu, duża liczba taksówkarzy nadal jeździ bez tych urządzeń. Należą do nich przede wszystkim ci, którzy zgłosili okazjonalny przewóz osób, gdzie nie obowiązują maksymalne stawki za kilometr i inne wymogi przewidziane prawnie dla taksówek, a także kierowcy bez żadnych licencji i zezwoleń, zwykle podszywający się pod licencjonowane korporacje.

Wciąż problemem jest brak jednolitego oznakowania taksówek, czego - podobnie jak identyfikatorów dla kierowców - do tej pory nie udało się wszędzie wprowadzić. Domagają się tego m.in. taksówkarze szczecińscy, którzy uważają, że precyzująca zasady oznakowania uchwała rady miasta mogłaby wyeliminować osoby jeżdżące bez licencji. Ich liczbę w Szczecinie szacuje się na ok. 600.

Reklama

Mimo że za granicą liczbę taksówek dostosowuje się do potrzeb, tylko nieliczne nasze miasta robią to w sposób skuteczny. W rezultacie pogarsza się jakość usług, bo niewielkie zarobki spowodowane ogromną konkurencją pozbawiają taksówkarzy możliwości inwestowania np. w nowe samochody. To zaś sprawia, że zdesperowani właściciele taksówek zaczynają sięgać po nielegalne sposoby zwiększenia swych przychodów, co właśnie ujawnił Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK).

Uznał bowiem, że 5 katowickich korporacji zawarło nieformalne porozumienie celem ujednolicenia rabatów. Według UOKiK jest to ograniczanie konkurencji polegające na ustalaniu cen, czyli jedno z najcięższych naruszeń prawa antymonopolowego.

Zapowiadana co jakiś czas przez władze miast walka z patologiami (teraz taką akcję rozpoczęła Warszawa) ma charakter bardziej deklaratywny niż rzeczywisty. Według taksówkarzy, poprawę sytuacji mogłaby przynieść dopiero zmiana przepisów, precyzująca rodzaje przewozów dokonywanych w sposób nieregularny bądź okazjonalny, celem jednoznacznego odróżnienia ich od usług świadczonych przez licencjonowane taksówki.

Czy coraz głośniejsze domaganie się nowelizacji przepisów może przynieść efekt? Według Ministerstwa Infrastruktury, wystarczyłoby skuteczniejsze egzekwowanie tych, które istnieją.

- Jeśli posiadacz zwykłej licencji na przewóz osób stoi na postoju dla taksówek, narusza przepisy ustawy o transporcie drogowym i korzysta z drogi niezgodnie z przeznaczeniem, można go za to ukarać - tłumaczy Maciej Wroński, dyrektor departamentu transportu drogowego w Ministerstwie Infrastruktury.

W praktyce takich kierowców nikt nie karze, bowiem policjanci i straż miejska, choć na postojach doskonale rozpoznają taksówki bez licencji, nie kwapią się do interweniowania.

Adam Woźniak

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: zmiany przepisów | przewóz osób | przewóz | zmiana przepisów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »