Zanim dostaniesz kasę z UE

Chętnych do skorzystania z funduszy strukturalnych ZPORR jest kilkakrotnie więcej niż przyszłych beneficjentów. Chciałoby się wierzyć, że przez szczeble postępowania kwalifikacyjnego przechodzą wnioski najlepsze, najpotrzebniejsze, najlepiej przygotowane. Większość musi przepaść... Z powodu ograniczonych środków pomocowych? Na pewno. A jeśli nie są doskonale przygotowane, to dlaczego? Oto historia odrzuconego wniosku...

Szefostwo, poza tym, że chciało dostać pieniądze, nie wiedziało nic więcej. Zorganizowano kilka spotkań, z których niewiele wynikało, aż w końcu usłyszałam: "Może by tak pani poszperała w Internecie, znalazła coś na ten temat, tak niezobowiązująco". Dla mnie to był kompletnie nowy świat...

Szybko z osoby zbierającej informacje stałam się osobą odpowiedzialną za przygotowanie wniosku. Na pierwszy termin oczywiście byliśmy nieprzygotowani; liczyłam, że może na kolejny uda się przedstawić rozsądny wniosek. Ale każdy przyzna, że język dokumentów, które można znaleźć w Sieci, jest niemal nie do zrozumienia. Totalnie nieprzejrzysty; więcej komplikuje, niż pomaga, jeżeli się w to wchodzi bez przygotowania... Od początku sygnalizowałam, że może lepiej zwrócić się do którejś z firm, które lepiej albo gorzej, ale zajmują się tym zawodowo i na co dzień. Wiedzą, co i jak, i już dawno przetłumaczyły sobie instrukcje na język zrozumiały. A poza tym, co się później okazało bardzo ważne, mają odpowiednie... znajomości. To może za dużo powiedziane, ale na pewno orientację w niektórych instytucjach, urzędach i urzędnikach. Przetarte ścieżki, o których osoba z zewnątrz, taka jak ja, nie ma pojęcia.

Reklama

W trakcie przygotowań dane mi było na polecenie szefostwa wyjechać na szkolenie, kilkudniowe, z zakresu pisania wniosków i w ogóle dla uzyskania orientacji w programach funduszy strukturalnych. Spotkali się tam ludzie z całego województwa, w większości równie słabo zorientowani jak ja: wiedzieli, że mają wystąpić o pieniądze i niewiele więcej. Wysyłając mnie na szkolenie, dyrekcja chyba miała nadzieję, że po powrocie spokojnie, szybko i sprawnie napiszę cały wniosek. Na miejscu uświadomiono nam, że po pierwsze - trzeba na to poświęcić o wiele, wiele więcej czasu, niż miał każdy z nas, a po drugie - musi to robić zespół. Zespół ludzi, którzy wiedzą, jak to robić, chcą współpracować i dobrze znają wszystkie przepisy.

To szkolenie było bardzo istotne i potrzebne: następne, na które też pojechałam, okazało się fatalne. Ta druga firma chciała chyba kursantów wyłącznie przerazić, żeby się zdecydowali zlecić im całość zadania.

Prawda o firmach opracowujących wnioski jest zresztą taka, że wynajęcie większości z nich niby daje znaczniejszą szansę powodzenia, ale ten medal ma i drugą stronę, bo taka firma produkuje wnioski według pewnego szablonu. Zadba o prawną stronę wniosku, część techniczną, stworzy sam wniosek i studium wykonalności. OK. Jednak większą część pracy i tak musi zrobić ktoś z firmy starającej się o dotację. Ktoś, kto zna wewnętrzną strukturę, kto wie, czego naprawdę chcemy, kto zajmie się analizami ekonomicznymi. Oni biorą kasę za czynności, które i tak wykonuje się samodzielnie. Płaci się za to, że oni wiedzą dokładnie, co z tym dalej robić...

Ale i tak, gdyby komuś była potrzebna moja rada, sugerowałabym wynajęcie firmy konsultingowej. Choćby z tego powodu, że porządna firma nie tylko pomaga stworzyć wniosek, ale monitoruje cały proces przyznawania pieniędzy aż do końca. Nie zapominajmy, że tkwi tu pułapka, o której niewiele osób pamięta - przyznanie funduszy to nie wszystko, bo potem, w trakcie realizacji projektu, grożą na przykład kary za nieterminowe wypełnianie harmonogramu przez beneficjenta. Z drugiej jednak strony nie ma żadnych gwarancji, że urząd marszałkowski czy ktokolwiek odpowiedzialny za przyjęcie faktury wywiąże się terminowo ze swoich obowiązków. O to niekiedy trzeba ostro walczyć - i dobra firma może być w takiej batalii wielką pomocą.

Dyrekcja zdecydowała inaczej, więc w efekcie samodzielnie stworzyłam wniosek na podstawie informacji z Internetu i konsultacji z urzędem marszałkowskim. Zresztą ja, niewiele wiedząc na początku, szybko przekonałam się, że osoby z tego urzędu wiedzą jeszcze mniej. A to i tak jest jedyny urząd, który w ogóle coś proponuje starającym się o fundusze. Fatalne są wykluczające się nawzajem informacje; pan A w poniedziałek mówi mi coś, czemu pan B zaprzecza we wtorek...

Informacji można szukać w Ministerstwie Gospodarki, ale prawdę mówiąc - niewiele się uzyska. Próbowałam kilkakrotnie i za każdym razem (może to się ostatnio zmieniło...) odsyłano mnie do urzędu marszałkowskiego. Jeżeli miałam jakiekolwiek pytanie, to okazywało się, że nie mogę zadać go nikomu z ministerstwa, tylko akurat konsultantowi w urzędzie marszałkowskim. Ten ewentualnie skontaktuje się z ministerstwem i przekaże mi odpowiedź... Ale owszem: można znaleźć coś o potrzebnych dokumentach, trochę informacji bardziej formalnych niż praktycznych. Trochę więcej można uzyskać na stronach internetowych urzędu marszałkowskiego. A instytucje z mojego sektora wiedzę na temat ZPORR mają właściwie żadną.

Ten brak pożytecznych informacji wynika chyba z braku kompetentnych ludzi, którzy mogliby o taką informację zadbać. Oni sami, nawet konsultanci z urzędu marszałkowskiego, cały czas biorą udział w szkoleniach. Rzadko, bardzo rzadko uda się spotkać osobę, która sporo wie i z pełną odpowiedzialnością może (i chce) podzielić się swoją wiedzą. Każdy, kto już coś wie, starannie się asekuruje. W trakcie szkolenia mówiono nam, żeby znaleźć sobie w urzędzie marszałkowskim osobę odpowiedzialną za ZPORR, z którą należy się zawsze kontaktować. Jedną osobę, znaną z imienia i nazwiska. Żeby przekazywać pytania, odpowiedzi, informacje na piśmie (choćby mailem). Ale w urzędzie nikt, kto udziela informacji, nie chce podać nazwiska. Absolutnie. Anonimowo potrafią wiele powiedzieć i podpowiedzieć. Natomiast udzielić informacji tak, żeby było się na kogo powołać - to już nie... Myślę, że każdy z nich po prostu się boi. Większość ma świadomość, że wielu rzeczy nie wie, a gdyby ktoś mógł powołać się na konkretną fałszywą informację uzyskaną od konkretnej osoby, trzeba by za to odpowiadać.

Prawodawstwo europejskie narzuca mocno rozbudowaną machinę biurokratyczną, z którą nasze urzędy nie są jeszcze w stanie sobie poradzić. Dla nich to wszystko jest ciągle bardzo nowe, a jeśli jest takie dla nich, to cóż dopiero dla zwykłego człowieka, który z tego źródła ma czerpać swoją wiedzę? Myślę, że jeszcze przez dłuższy czas nasze urzędy będą bardzo niewydolne, jeśli chodzi o fundusze strukturalne.

Takie były przeszkody zewnętrzne, ale wcale nie jedyne. Przy minimalnej na początku wiedzy na temat ZPORR spotkałam się z jeszcze mniejszą pomocą we własnej firmie. Wszyscy okazali się bardzo zajęci, prośby o pomoc spotykały się z niechęcią, bo przecież jest już ktoś, kto ma się tym zająć. Chętnie skorzystamy z efektów (ewentualnych), ale mamy własne zadania i brak czasu na cokolwiek innego... A ja już wiedziałam, że nie da się tego zrobić indywidualnie, pojedynczo, że potrzebna jest współpraca przynajmniej kilku osób, które wiedzą wiele o swojej dziedzinie.

Dzisiaj sama jestem niezadowolona z tego, co napisałam we wniosku - zresztą od początku przerażało mnie zwłaszcza studium wykonalności... Przygotowanie takiego projektu na pewno przerasta możliwości jednej osoby, zwłaszcza jeśli ma na to dwa tygodnie, a ponadto swoją normalną pracę do wykonania.

Wniosek w końcu napisałam. Kilkakrotnie wracał do poprawy, głównie z powodów formalnych, aż wreszcie całkiem odpadł. Być może dlatego, że nie w pełni kompetentne osoby udzielały mi informacji? Wiele z nich było błędnych, a ja nie miałam jak ich sprawdzić.

Moi szefowie ciągle uważali, że wszystko zrobimy samodzielnie i do następnego terminu będziemy przygotowani. Dalej zbierałam materiały, drukowałam sobie nowe dyrektywy i nowe uzupełnienia - objętościowo i merytorycznie naprawdę obszerne. Nawiązałam nawet kontakt z osobą z Ministerstwa Gospodarki, która mogłaby pomóc... i właśnie w tym momencie zostałam odsunięta od dalszej pracy nad wnioskiem.

Obawiam się tego, że moja instytucja - owszem - wynajmie teraz firmę konsultingową, żeby na chwilę przed terminem oddania wniosku przypomnieć sobie, że ma kogoś, kto już zebrał sporą wiedzę na ten temat i znowu z marszu, po dłuższej przerwie, będę musiała brać udział w ostatecznym przygotowaniu.

Wysłuchał i spisał Marek Sitkowski

Fundusze Europejskie
Dowiedz się więcej na temat: szkolenie | 'Kasa' | KAS | firma
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »