Zmiany dla biznesu, czyli "drobna działalność" bez rejestracji

W Konstytucji dla Biznesu oprócz 6-miesięcznej ulgi w ZUS dla początkujących przedsiębiorców, znalazła się również propozycja zniesienia obowiązku zakładania firm dla osób, których przychody nie przekraczają 50 proc. minimalnego wynagrodzenia za dany rok. Ulgi mają rozbudzić przedsiębiorczość, która w ostatnich latach wyraźnie wśród Polaków spadła. Czas pokaże czy tak się rzeczywiście stanie.

W 2017 r. minimalne wynagrodzenie w Polsce wyniesie 2000 zł, co oznacza, że przy przychodach rzędu 1000 zł, drobna działalność nie będzie obarczona koniecznością rejestracji w urzędzie (tzw. działalność nierejestrowa). Zmiana ma - w zamyśle ustawodawcy - dotyczyć m.in. korepetytorów, osób okolicznościowo świadczących usługi czy handlarzy sezonowych, których inicjatywy zarobkowe nie będą według zapowiadanych ułatwień traktowane jako działalność gospodarcza. Tym samym, zostanie z nich także ściągnięty obowiązek płacenia comiesięcznych składek.

Oszczędności po stronie najmniejszych

Pomysł zaprezentowany w konstytucji biznesu wzbudza jednak pewne obawy. - Ważne żeby osoby prowadzące drobne prace zarobkowe nie wykorzystywały całej sytuacji. To mogłoby naruszyć konkurencyjność na rynku - podkreśla Jeremi Mordasewicz, ekspert Konfederacji Lewiatan, członek Rady Dialogu Społecznego. Chodzi m.in. o nadużywanie sytuacji i ukrywanie dochodów, tylko po to by nie przekroczyć bariery 1000 zł.

Reklama

- Związek rzemiosła zaproponował już, żeby osoby z działalnością nierejestrową prowadziły przynajmniej księgę przychodów, aby można określić czy nie przekraczają pułapu dopuszczalnego przychodu miesięcznie. Bez tego, obawy że bez ewidencji niektórzy mogą przekraczać barierę 1000 zł są zasadne. Nie będzie jednak jak tego sprawdzić - dodaje eksperta Konfederacji Lewiatan.

Mało tego, zaproponowane zmiany pomimo tego, że wydają się wychodzić naprzeciw potrzebom początkujących i drobnych przedsiębiorców, to jednak nie zostały uzupełnione o tak ważne kwestie, jak chociażby wskazanie terminu, od kiedy mogłyby zacząć obowiązywać. Taka informacja mogłaby ucieszyć tysiące osób w Polsce.

Według Ministerstwa Rozwoju każdego roku ponad 200 tys. osób stawia pierwsze kroki w biznesie. Obciążenia dla biznesu w Polsce są nie tylko wysokie, ale przede wszystkim rozkładają się nierównomiernie. Zaproponowane rozwiązania mogą zatem być niewystarczające, by faktycznie rozbudzić na nowo przedsiębiorczość w Polsce.

Impuls dla małego biznesu

- Jestem zwolennikiem liberalnego podejścia do biznesu, uwolnienia przedsiębiorców z części obowiązków, poszerzania swobody, itp. Na ocenę działań potrzeba czasu. Czy to się sprawdzi, czy nie będzie nadużyć, czas pokaże - twierdzi Mordasewicz.

Zmiany są potrzebne, bo jak wynika z najnowszej odsłony raportu badania przedsiębiorczości w Polsce GEM 2016 (przygotowany przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości) z jednej strony wciąż ponad połowa naszego społeczeństwa ma pozytywne nastawienie do przedsiębiorczości, z drugiej jednak, to poparcie dla przedsiębiorczości jako sposobu na życie znacznie osłabło na przestrzeni ostatnich pięciu lat.

- Mówienie o tym, że jesteśmy przedsiębiorczy jest już dość nieaktualne. Polacy boją się zakładać firmy - konstatuje Henryk Siodmok, prezes Grupy Atlas. - Dlatego pomysł z działalnością nierejestrową czy półroczne zwolnienia z obowiązku płacenia ZUS mogą pomóc. To jednak zdecydowanie za mało - podkreśla w rozmowie z Interią Siodmok.

Potencjalnie zaproponowana zmiana przez MR zmierza w dobrą stronę, ale jest niewystarczająca, by realnie odmienić warunki, w których przedsiębiorcy decydują się na założenie firmy, a to za sprawą tego, że nie eliminują całkowicie problemów polskiego biznesu.

- Koszty (obciążenia podatkowe - przyp. red.) dla mikroprzedsiębiorstw są bardzo wysokie, rzędu 70-75 proc. (PIT + ZUS - przyp. red.). Jest to swoista prohibicja przedsiębiorczości. Dotyczy to zwłaszcza osób fizycznych prowadzących działalność, których przychód w roku obrotowym nie przekracza 50 tys. zł. Co ważne jest ich w Polsce 785 tys., czyli 36 proc. wszystkich osób, które rozliczają się w oparciu o PIT 36, PIT 36L i PIT 28 - zauważa Siodmok.

Potrzebny czas na rozpęd

Prezes Grupy Atlas twierdzi wręcz, że zaproponowane zmiany, nie są rewolucją dla małych przedsiębiorstw i dodaje, że rząd powinien iść o krok dalej. Nie zatrzymywać się na wprowadzeniu działalności nierejestrowej czy oferując 6-miesięczny okres bez ZUS. - Gro podmiotów gospodarczych w Polsce to mała działalność, która nigdy nie osiągnie większej wydajności pracy, np.: zakłady krawieckie, pracownicy budowlani, itp. Nie są oni w stanie więcej przerobić, przepracować, wyprodukować. Czy to będą dwu-, czy trzyletnie ulgi, to wciąż za mało - konstatuje Siodmok i proponuje, by takie małe działalności gospodarcze mogły w sposób ciągły funkcjonować w sprzyjających im warunkach.

- Rzadko kiedy firma odnosi sukcesy w przeciągu pierwszych dwóch lat. Firmy potrzebują co najmniej 5-letniego okresu na rozpęd i złapanie wiatru w żagle. To że mali przedsiębiorcy sami się utrzymują, nie są na garnuszku państwa, a działalność jest dla nich źródłem realizacji idei, jest bardzo ważne. Powinno im przysługiwać minimalne obciążenia, nie większe niż 10 proc. - dodaje Siodmok.

Pół roku zwolnienia ZUS jest to krok we właściwym kierunku, ale w niewielkim stopniu poprawia sytuację najmniejszych. - Nawet płacąc preferencyjny ZUS obciążenia małych firm sięgają 30 proc. - twierdzi Siodmok.

BB

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »