Być może UKE będzie musiał ogłosić nowy przetarg lub aukcję LTE - ekspert

- Jeżeli nikt nie weźmie częstotliwości po NetNecie, to UKE będzie musiał ogłosić nowy przetarg lub aukcję - mówi Witold Tomaszewski, naczelny Telepolis.pl. Ocenił, że przesunęłoby to na 2017 r. wpływy do budżetu i że są "praktycznie zerowe szanse", by osiągnęły one 2 mld zł.

- To, że częstotliwości nie odbierze NetNet, spółka kojarzona z Zygmuntem Solorzem-Żakiem, jest już pewne, bo potwierdził to sam UKE. Podmiot miał prawo odmówić objęcia bloku, ale sposób, w jaki zostało to zrobione, trudno uznać za poważny i profesjonalny - wskazał redaktor naczelny portalu.

Jak dodał, "niektórzy prawnicy przedstawiają opinię, że objęcie teraz tych +osieroconych+ częstotliwości obarczone może być wadą prawną". - To dla tego, który chciałby je wziąć, stanowi duże obciążenie biznesowe ze względu na niepewność co do przyszłości. Trudno więc dziwić się graczom na rynku, że podchodzą do nich jak do zgniłego jajka i zastanawiają się, co zrobić - zaznaczył.

Reklama

Jego zdaniem "w całej sprawie potrzeba ewidentnie dwóch rzeczy". - Po pierwsze, wzięcia przez UKE sprawy w swoje ręce. Bierna postawa Urzędu podgrzewa ten konflikt i komplikuje sprawę. Po drugie, okrągłego stołu rokowań, przy którym zasiądą urzędnicy i uczestnicy aukcji. Każda ze stron ma swoje argumenty i cele. Urząd chce wpływu 2 mld zł do budżetu, więc niech wykaże się inicjatywą - zaznaczył.

- W postępowaniu rezerwacyjnym odwołania złożyli chyba wszyscy operatorzy. Jedni, jak Orange, chcą tylko drobnych zmian w warunkach pokrycia zasięgiem sieci LTE małej części gmin ze względu na problemy z interferencjami z sieciami komórkowymi naszych wschodnich sąsiadów. Pozostali wnoszą o ponowne rozpatrzenie spraw związanych z przebiegiem postępowania i aranżacją przyznanych bloków. Wszystkie można oddalić, można zaoferować blok T-Mobile, pytanie tylko czy w takich okolicznościach ten operator będzie go chciał. Moim zdaniem, bez większych zmian w aranżacji pasma szanse są na to niewielkie - dodał.

Według Tomaszewskiego, sprawa może się potoczyć na bardzo wiele sposobów. - Jeżeli nikt nie weźmie częstotliwości po NetNecie, to UKE będzie musiał ogłosić nowy przetarg lub aukcję. To bliżej nieokreślone wpływy do budżetu przesunie na 2017 rok. To, że kwota dobije do 2 mld zł, oceniam jako praktycznie zerowe. Urząd, zgodnie z prawem, jest organem niezależnym, istnieje jednak wiele przesłanek prawnych, aby prezesa UKE odwołać - przewiduje.

- Biorąc pod uwagę fakt, że ziszcza się coraz więcej ocenianych kilka miesięcy temu jako nierealne scenariuszy i to, jak rządowi zależy na dodatkowych wpływach do budżetu, wcale nie zdziwiłbym się, gdyby na ulicy Kasprzaka w Warszawie nastąpiła niedługo zmiana kadrowa - dodał.

Podsumował: - Tak naprawdę dla dobra konsumentów należałoby całą aukcję odwołać i powtórzyć przy poprawionych warunkach, po "załataniu" dziur w Prawie telekomunikacyjnym i stosownych rozporządzeniach. Tyle, że to, co dobre dla konsumentów, najczęściej nie jest dobre dla budżetu, szczególnie w roku realizowania kosztownych obietnic wyborczych. Z żalem należy stwierdzić, że jednorazowy zastrzyk finansowy jest ważniejszy od wieloletniego dobrobytu klientów.

- - - - - -

UKE nie bierze pod uwagę opcji nieodebrania częstotliwości LTE

Rezygnacja NetNet z częstotliwości LTE oznacza automatyczne przyjęcie do rozpatrzenia wniosku T-Mobile, którego oferta była druga w rankingu - napisał rzecznik UKE w odpowiedzi dla PAP. UKE nie bierze pod uwagę opcji nieodebrania częstotliwości - dodał.

"NetNet wycofał wniosek o dokonanie rezerwacji częstotliwości przed jej dokonaniem, co oznacza, że z mocy prawa T-Mobile stał się +Podmiotem wyłonionym+" - napisał rzecznik UKE Artur Koziołek.

"Rezygnacja NetNet oznacza automatyczne przyjęcie do rozpatrzenia wniosku na ten blok, złożonego przez T-Mobile, którego oferta była druga w rankingu. Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej jest w stałym kontakcie z uczestnikami aukcji. W siedzibie UKE organizowane są spotkania, których przedmiotem jest bieżąca sytuacja" - zaznaczył w odpowiedzi na pytanie m.in. o to, co UKE zamierza zrobić w związku z rezygnacją NetNet z objęcia częstotliwości i czy zaoferuje je T-Mobile.

"UKE nie bierze pod uwagę opcji nieodebrania częstotliwości. Jeśli podmiot, który brał udział w postępowaniu aukcyjnym, czy przetargowym (ogólnie selekcyjnym), wygrywa go, jest podmiotem wyłonionym, a następnie rezygnuje z dobra rzadkiego, czyli nie składa wniosku o dokonanie rezerwacji (wydanie decyzji administracyjnej) lub go cofa, naraża się na ujemne konsekwencje w kolejnych procesach sprzedaży widma. Jego wiarygodność jest znikoma, a regulator może wykluczyć taki podmiot z możliwości udziału w takim procesie" - czytamy w odpowiedzi na pytanie, co zrobi UKE, gdy nikt nie weźmie częstotliwości po NetNecie.

Na pytanie o opinie, że objęcie częstotliwości "osieroconych" przez NetNet obarczone może być wadą prawną, rzecznik odpowiedział: "UKE nie podziela tych poglądów. I nie chce komentować wygłaszanych publicznie opinii podmiotów rynkowych, których celem jest realizacja określonych celów gospodarczych".

Według niego, odwołania operatorów złożone w postępowaniu "zostaną rozpatrzone przez Prezesa UKE bez zbędnej zwłoki".

"Operatorzy natychmiast po ogłoszeniu wyników aukcji LTE, czyli w październiku ubiegłego roku, zostali przez Prezesa UKE poinformowani o proponowanej aranżacji konkretnych bloków. Propozycja ta została również opublikowana na stronie. Rozpatrując i analizując sprawę w postępowaniu drugoinstancyjnym Prezes UKE będzie brał z pewnością pod uwagę efektywną gospodarkę częstotliwościami i stabilność prawną wydawanych decyzji" - podał rzecznik UKE.

Jak zaznaczył, "wszelkie możliwe i dopuszczalne warianty są w chwili obecnej analizowane przez Prezesa UKE". "Ale w pierwszej kolejności o wynikach analiz będziemy informowali strony postępowania. Z punktu widzenia regulatora najważniejszymi kwestiami są dostarczenie szybkiego - mobilnego Internetu obywatelom, z równoczesną troską o poprawę jakości usług świadczonych przez operatorów. Według informacji przekazywanych przez przedsiębiorców, rozpoczęto już oferowanie usług w ramach częstotliwości wylicytowanych w trakcie aukcji. Kolejnym ważnym elementem aukcji LTE są wpływy, jakie niesie ona dla budżetu państwa. Do chwili obecnej, w ramach 19 rezerwacji na częstotliwości rozdysponowanych w ramach aukcji LTE, podmioty biorące udział w aukcji wpłaciły kwotę 7.128.270.000 zł" - podsumował.

Łącznie za wszystkie częstotliwości będące przedmiotem aukcji LTE telekomy zadeklarowały 9,233 mld zł, jednak jeden z nich - NetNet - wycofał się z rezerwacji.

Po informacji, że NetNet nie wpłaci ponad 2,05 mld zł zadeklarowanej kwoty, minister cyfryzacji Anna Streżyńska mówiła, że wpływy do budżetu nie są zagrożone, ponieważ za te częstotliwości chętnie zapłaci jeden z pozostałych operatorów. "Te częstotliwości wracają do puli i może się o nie ubiegać następny w kolejności operator - T-Mobile z ofertą 2,02 mld zł. Oznacza to, że brakujące 2 mld zł wpłyną do kasy państwa, ponieważ T-Mobile deklarował jednoznacznie chęć odebrania tych częstotliwości. Przypuszczam, że wszystko dobrze się skończy, ponieważ tym razem będą to podmioty, które faktycznie chcą tych częstotliwości" - mówiła wtedy PAP.

Do czasu nadania depezy PAP nie otrzymała odpowiedzi T-Mobile na pytanie, czy T-Mobile jest zainteresowany przejęciem za 2,02 mld zł bloku częstotliwości "osieroconego" przez NetNet.

Pobierz: darmowy program do rozliczeń PIT 2015

PAP
Dowiedz się więcej na temat: przetarg | UKE | ekspert | LTE
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »