Handel podróbkami to nie paserstwo

Odsprzedaż podrobionych towarów oraz ich kupowanie nie stanowi przestępstwa paserstwa, gdyż nie spełnia ustawowego warunku "rzeczy uzyskanej za pomocą czynu zabronionego" - uznał w poniedziałek siedmioosobowy skład Sądu Najwyższego.

Stragan z setkami podrobionych zegarków. W Chinach podrabiane towary, od oprogramowania komputerowego po torebki najlepszych projektantów, sprzedawane są na ulicach, w sklepach i ekskluzywnych centrach handlowych. Stoiska z tysiącami podróbek mają przed Olimpiadą zniknąć z ulic Pekinu. Zagadnienie wyłoniło się ze sprawy kobiety handlującej na bazarze w Poznaniu podrabianymi artykułami sportowymi z markowymi metkami. Sąd rejonowy skazał ją na 4 tys. zł grzywny za paserstwo - uznając, że wiedziała, iż towar jest podrobiony. Sąd wyższej instancji dopatrzył się tu jednak istotnej kwestii i o jej interpretację zwrócił się do SN w pytaniu prawnym.

Reklama

Chodzi o to, że ustawa Prawo o własności przemysłowej z 2000 r. (która zastąpiła wcześniejszą ustawę o znakach towarowych), penalizuje tylko wprowadzenie do obrotu podrobionych towarów, ale handlowanie nimi - już nie. Zmieniła to nowelizacja z 31 sierpnia zeszłego roku. Sądy nie mają pewności, czy można zatem uznawać, iż handlowanie takimi towarami po ich zakupie, a także ich kupowanie, to paserstwo w rozumieniu Kodeksu karnego - za co grozi nawet do 5 lat więzienia.

Paserstwo - jak opisuje je kodeks karny - to przestępstwo polegające na nabyciu lub pomocy w zbyciu rzeczy uzyskanej "za pomocą czynu zabronionego". Do 2 lat więzienia grozi temu, kto nabywa albo pomaga w zbyciu rzeczy, "o której na podstawie towarzyszących okoliczności powinien i może przypuszczać, że została uzyskana za pomocą czynu zabronionego". W przypadku spraw mniejszej wagi, grozi kara od grzywny do roku więzienia.

Według sądu, nie jest jednak jednoznaczne, czy taki czyn jak handlowanie podrobionymi towarami i kupowanie ich może być uznane za paserstwo - czy też ustawodawca w przepisach Prawa własności przemysłowej świadomie zaniechał penalizacji takich zachowań.

Siedmiu sędziów SN pod przewodem prezesa Izby Karnej Lecha Paprzyckiego uznało, że udział "w dalszym obrocie towarami oznaczonymi podrobionymi znakami towarowymi" nie stanowi przestępstwa wobec niewypełnienia znamienia "rzecz uzyskana za pomocą czynu zabronionego".

Sprawa trafiła na powiększony skład SN po tym, gdy w marcu tego roku trzech sędziów SN uznało, że zagadnieniem musi się zająć siedmioosobowy skład SN.

- Na coś trzeba się zdecydować: czy będą nam się wymykać spod penalizacji sprawy bardzo poważne, czy też będziemy penalizować tysiące, a może i miliony przypadków kupna rzeczy, o których ludzie wiedzą, że są podrobione - mówił wtedy sędzia SN Stanisław Zabłocki. I podał przykład: - Czy kupno torebki marki Gucci, o której wie się, że nie jest wyprodukowana przez Gucci, powinno być paserstwem, czy nie powinno podlegać odpowiedzialności karnej? Taki "pasztet" ustawodawca zafundował interpretatorowi - powiedział.

Uchwała siedmiu sędziów SN wiąże wprawdzie tylko ten sąd, który zadał pytanie, ale w praktyce sądy stosują się do uchwał powiększonego składu SN.

INTERIA.PL/GW
Dowiedz się więcej na temat: kupowanie | kara więzienia | przestępstwa | handel | podróbka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »