Poradnik dla firm: Domena nowa i z rynku wtórnego

Domenę można kupić na rynku wtórnym. Warto jednak sprawdzić przedtem jej przeszłość. Jeśli tworzona jest od nowa, powinna mieć od 5 do 25 znaków, przy czym lepiej nie stosować skrótowców i myślników. Warto też sprawdzić czy w jej nazwie nie zawiera się zastrzeżona nazwa produktu lub usługi innej firmy.

Dobrym wyjściem w przypadku braku nowych domen, pasujących do podstawowej działalności firmy i zarazem bliskich jej nazwie, jest rynek wtórny. Bardzo dużo firm i osób porzuca bowiem adresy. Sprzyja temu praktyka rejestracji domen do każdego projektu o ograniczonym czasie trwania, wycofywanie się z projektów biznesowych, zwłaszcza w dużych firmach czy nawet plajta - to z kolei zwykle w małych lub średnich przedsiębiorstwach. Nazwa domeny trafia wtedy na wolny rynek, można ją znaleźć przez wiele stron zajmujących się wygasłymi domenami np. aftermarket.pl. - portal giełdy wygasłych domen internetowych.

Reklama

Oto zestawienie przykładowych cen licytacyjnych z 12 grudnia 2016

lingua.pl - 330 PLN

modelerc.pl- 50 PLN

sextapes.pl- 11 PLN

krzyżówka.pl - 1 PLN

rowery.net- 100 PLN

ochroniarze.com.pl - 1 PLN

kolczyk.pl - 75 PLN

Warto zwrócić uwagę na wyższe ceny domen jednowyrazowych, dobrze opisujących biznes i pozbawionych polskich znaków.

Problemy z takim zakupem mogą być dwa. Pierwszym jest zajęcie bardzo potrzebnej domeny przez handlarza i konieczność odkupienia jej z drugiej ręki. A domeny z drugiej ręki bywają bardzo drogie. Nigdy też nie wiadomo czy krążąca na wolnym rynku domena była używana i do czego ją stosowano. Po jednym z oddziałów Business Centre Club krąży od kilku lat historia, jak to jeden z członków, który koniecznie chciał mieć domenę, będącą nazwą jego firmy, kupił rzekomo nigdy nie używaną nazwę od handlarza. Niestety poprzednio wykorzystywana była przez miejscową agencję towarzyską, co nieszczęsnemu nabywcy przyniosło same straty. Kiedy bowiem jakiś adres zapracował sobie na złą opinię, to bardzo trudno się jej pozbyć, a czasem bywa to niemożliwe.

Oczywiście, zawsze można próbować poznać przeszłość takiej strony, zwłaszcza, że jak mówi popularne powiedzenie internautów "w Google nic nie ginie". Problem w tym, że firmy rzadko pozbywają się dobrych domen, o łatwych do zapamiętania adresach, ściśle powiązanych branżowo i dobrze spozycjonowanych, a jeśli już do robią to odstępne jest wysokie. Mimo tego czasem warto je zapłacić - prace SEO są drogie i długotrwałe.

Warto przy tym pamiętać, że handlarze domenami rzeczywiście dysponują wieloma nigdy nie używanymi adresami, bowiem często rejestrują domeny z interesującymi słowami kluczowymi i "parkują" je celem późniejszej odsprzedaży. Takie domeny nie są tanie, ale też nie mają żadnych obciążeń.

Jaka ma być nazwa domeny? Eksperci SEO mówią "prosta i krótka". Zwykle jest to po prostu niemożliwe, ale trzeba pamiętać, że prosta i krótka nazwa zawsze gwarantuje lepsza widoczność w Sieci, a jest to bardzo istotne. Dobrym wyjściem jest zmieszczenie się w przedziale 5-25 znaków i to raczej bliżej jego środka. Umożliwia to zbudowanie krótkiej nazwy, łatwej do zapamiętania. Czasem, jeśli biznes jest niszowy, lub produkt unikalny dobrze jest użyć nazwy tego produktu bądź usługi w nazwie domeny. Warto też pamiętać, aby nazwa nie była odmieniana lub nie występowały w niej słowa w liczbie mnogiej, gdyż zwiększa to możliwość pomyłki np. tanieprzeprowadzki.pl, choć trzeba zaznaczyć, że czasem takie nazwy są jedynymi do zarejestrowania. Jednak wtedy lepiej się nie upierać i pomysł takiej nazwy porzucić, bo co jeśli konkurent zarejestrował już nazwę taniaprzeprowadzka.pl?

Ortografia i wymowa także się liczą. Prawidłowa pisownia oznacza bowiem iż nie będzie błędnych hitów czyli wpisów w przeglądarkę wynikających ze złego odczytania nazwy. A na popełniających błędy tego typu czyha w Sieci legion spamerów oraz fałszywych stron z malware.

Podobnie dzieje się z długimi nazwami domen - generalnie im dłuższy adres tym mniejsza szansa , że internauta go zapamięta, choćby nawet w idealnym stopniu opisywał firmę i jej biznes. Czasem udaje się wypromować domenę z nazwą dłuższą niż zwykle, jednak dlatego, że stanowi ona kalambur lub rym. Jednak są to przypadki incydentalne i tego typu działań, według ekspertów ds. biznesu internetowego, trzeba unikać.

Odwrotną stroną tego samego medalu jest upodobanie do skrótowców. Podobnie jak długie adresy, skrótowce, zwykle pochodzą od nazw firm lub prowadzonej przez nich działalności. W efekcie firma zajmująca się sprzedażą tanich rur do ogrzewania, nie zarejestruje co prawda domeny tanierurydoogrzewania.pl lub tanie-rury-do-ogrzewania.pl lecz adres trdo.pl. Adres co prawda jest krótki, ale nieprosty, nic nie mówiący potencjalnym odbiorcom i zaszkodzi firmie, a nie jej pomoże.

Często w nazwach stron stosowane są także cyfry. I o ile w passwordach do serwisów ich użycie jest jak najbardziej wskazane, o tyle w nazwach domen niekonieczne, a zwykle nawet szkodliwe, chyba, że są częścią frazy, która jest kojarzona jednoznacznie ze względów kulturowych np. 1001drobiazgow.pl (warto wspomnieć, że domena ta była jedną z droższych) i stanowią charakterystyczny element wizerunku firmy. W innych przypadkach ich użycie obniża potencjał pozycjonowania strony oraz stanowi bardzo duże utrudnienie dla internautów przy zapamiętaniu strony czy jej transliteracji np. przez telefon.

Ten sam problem występuje przy znakach diakrytycznych. Język polski ma swoje specyficzne litery, występujące w pisowni dość często, choć może nie tyle, ile w językach skandynawskich. Jednak to właśnie szwedzcy eksperci SEO twierdzą iż znaków tych nie należy używać w nazwach domen. Nie da to bowiem żadnych ułatwień jeśli chodzi o SEO - przeciwnie, bywa utrudnieniem, nie zawsze przeglądarki poprawnie tłumaczą takie adresy, a ponadto istnieje zawsze problem z transliteracją domeny. Co gorsza adres taki jest ważny praktycznie tylko dla macierzystego rynku krajowego, nie funkcjonując poza nim, a i na nim ma opinię trudnego i powodującego wiele pomyłek.

Powszechną praktyką jest stosowanie przedrostków" e" lub "i" w nazwach firm, coraz częściej pojawia się także "m". Adresy z takimi przedrostkami są zwykle wpisywane błędnie przez internautów, dodatek takiej litery nie da też praktycznie nic przy pozycjonowaniu. Wyjątkiem jest właśnie "m" jeśli działalność firmy obejmuje w dużej części biznes mobilny. Jeśli tak jest, to obok podstawowej domeny, taki adres trzeba zarejestrować i np. przyporządkować go do serwisu opracowanego specjalnie na smartfony, na który oczywiście będzie także przekierowanie ze strony głównej, już bez tego przedrostka. Wyjątek stanowią także media i działania sprzedażowe oparte na e-commerce. Wtedy strona z "e" jest potrzebna, a nawet może być niezbędna, bo domena z "e" będzie łatwo kojarzona z tym segmentem rynku.

Unikalność nazwy domeny ma w sobie jeszcze jeden aspekt, o którym często w firmach się nie pamięta - możliwość naruszenia cudzej własności intelektualnej lub znaku towarowego. Zwykle bowiem jako najważniejszy problem rozpatruje się możliwość przekierowania ruchu na domenę o nazwie podobnej do firmowej, zwłaszcza jeśli należy do konkurencji. Tymczasem zagrożeniem może być naruszenie cudzej własności intelektualnej lub nawet zastrzeżonego znaku towarowego. Tymczasem wiele firm, zwłaszcza dużych, rejestruje niektóre słowa i wyrażenia właśnie jako zastrzeżone znaki towarowe. Przed zarejestrowaniem domeny warto wiec sprawdzić czy jej nazwa nie zawiera zastrzeżonego znaku towarowego innej firmy. Pomyłką i lekkomyślność mogą w tej kwestii bardzo wiele kosztować - i to nie tylko w wizerunku firmy, ale i w całkiem konkretnym roszczeniu odszkodowawczym, które poszkodowane przedsiębiorstwo na pewno wniesie.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »