Wzrost nakładów na zdrowie z akcyzy lub zwiększenia składki

Wzrost nakładów na zdrowie jest konieczny, dodatkowe środki mogłyby pochodzić np. z akcyzy na alkohol, opodatkowania "śmieciowego" jedzenia czy podniesienia składki zdrowotnej o 1 proc. po stronie pracodawców - mówi PAP wiceszef Porozumienia Rezydentów OZZL Jarosław Biliński.

Odnosząc się do środowej deklaracji protestujących, że rezydenci nie będą uczestniczyć w zespole powołanym przez Ministerstwo Zdrowia, ale zgodziliby się na zespół "w mniejszym składzie, bardzo merytoryczny", Biliński ocenił, że powinny w nim zasiadać osoby decyzyjne.

- Na pewno ze strony rządu w zespole powinny znaleźć się osoby decyzyjne, czyli premier Mateusz Morawiecki albo jego podwładny; minister zdrowia Konstanty Radziwiłł osobiście i z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów pan Henryk Kowalczyk - powiedział Biliński.

- Z naszej strony to powinni być eksperci, ekonomiści ochrony zdrowia, wyznaczeni przez pracowników i pracodawców. Małe grono, bo w dużym gronie nigdy nie uda się dogadać - dodał.

Reklama

Specjalny zespół do spraw systemowych rozwiązań finansowych w ochronie zdrowia, przyszłości kadr medycznych i sposobu ich wynagradzania Radziwiłł powołał w poniedziałek. Jego pracami kierować ma wiceminister Józefa Szczurek-Żelazko. Powołanie zespołu krytycznie ocenili związkowcy i pracodawcy wchodzący w skład Rady Dialogu Społecznego; ich zdaniem właściwym miejscem do rozwiązywania problemów jest bowiem RDS.

Biliński podkreślił, że rezydenci - jeśli chodzi o swoje oczekiwania - "zrobili w trakcie rozmów kroki wstecz". "Nasza ostatnia propozycja płacowa to nie dwie średnie krajowe, ale 1,05 średniej krajowej od kwietnia" - wskazał. "Chcemy iść jak najbardziej kompromisowo. Chcemy zobaczyć, że jest realna wola zmian. Chcemy małych kroków. Na razie jesteśmy zbywani" - ocenił.

Przekazał, że rezydenci w trakcie rozmów podawali przykłady, skąd można wziąć dodatkowe środki, "a do polityków należy jakie rozwiązanie wybiorą".

Wskazywaliśmy przede wszystkim przekazanie pieniędzy z akcyzy na alkohol i papierosy na zdrowie; opodatkowanie śmieciowego jedzenia, które ma dużo cukru czy barwników; różne mechanizmy; także podniesienie składki zdrowotnej o 1 proc. po stronie pracodawców, tak by pracownik tego nie odczuł, to jest w Europie praktykowane - zapowiedział wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL. "Żeby znaleźć dodatkowe środki, gdzieś trzeba będzie uszczuplić, przenieść nadwyżki" - dodał.

Jego zdaniem zdrowie nie jest priorytetem polityków, bo działania w tym obszarze nie przynoszą natychmiastowych efektów. Tymczasem wydatki na zdrowie, to, jak podkreślił, "inwestycja, bez której państwo nie ruszy do przodu". "Braki kadrowe w systemie są takie, że nie można problemu odkładać na później" - ocenił.

Rezydenci protestują od 2 października; część z nich prowadzi protest głodowy w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Warszawie; kilka osób w Szczecinie. Do końca tego tygodnia mają się otworzyć punkty protestu głodowego w Łodzi, Gdańsku, Krakowie i Lesznie.

Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł wielokrotnie wskazywał, że nakłady na ochronę zdrowia rosną, w 2017 r. odsetek PKB na ochronę zdrowia przekroczy 4,7 proc. Resort przypomina, że w tym roku wydatki na służbę zdrowia wyniosą 87 mld zł. To wzrost o ponad 8 miliardów w porównaniu do 2016 roku. W roku przyszłym planowany jest wzrost o co najmniej 5 mld zł.

W resorcie trwają prace na ustawą gwarantującą wzrost nakładów na zdrowie do 6 proc. PKB. We wtorek Radziwiłł poinformował, że ustawa w tym zakresie jest już przygotowana i prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu będzie przyjęta przez Stały Komitet Rady Ministrów.

"Zgadzamy się z rezydentami, że nakłady na służbę zdrowia powinny być wyższe i wynieść co najmniej 6 proc. PKB, ale różnimy się, jeśli chodzi o sposób dojścia do tego poziomu" - mówiła w rzeczniczka PiS Beata Mazurek.

Lekarze rezydenci to osoby, które po sześciu latach studiów i roku stażu rozpoczęły szkolenie specjalistyczne trwające ok. 5-6 lat. Obecnie w Polsce kształcenie specjalizacyjne realizuje ponad 16,8 tys. rezydentów. Specjalizację można odbywać także w trybie pozarezydenckim, w ten sposób szkoli się prawie 7,7 tys. lekarzy. Obecnie wysokość zasadniczego wynagrodzenia miesięcznego w pierwszych dwóch latach rezydentury wynosi 3170 zł, a później - 3458 zł, zaś w dziedzinach określonych jako priorytetowe - odpowiednio - 3602 zł oraz 3890 zł (są to kwoty brutto).

W sierpniu weszła w życie ustawa regulująca sposób ustalania najniższego wynagrodzenia pracowników medycznych, w efekcie której wynagrodzenia lekarzy w najbliższych latach będą wzrastać. Ministerstwo Zdrowia przygotowało też projekt rozporządzenia określającego dokładną wysokość wynagrodzeń rezydentów do 2019 r.

Zgodnie z propozycją resortu rezydenci, którzy zakwalifikowali się do szkolenia przed wejściem w życie rozporządzenia, w 2017 r. będą mogli liczyć na wynagrodzenie od 3263 zł do 4013 zł. W kolejnych latach wynagrodzenia rosną, w 2019 r. ich wysokość będzie między 3562 zł a 4381 zł. Lekarze, którzy zakwalifikują się do szkolenia po wejściu w życie rozporządzenia, w 2017 r. będą mogli liczyć na wynagrodzenie od 3263 zł do 4920 zł. W 2019 r. wysokość ich wynagrodzeń określono na między 3562 zł a 5581 zł (w zależności od specjalizacji i roku rezydentury).

Pod koniec września MZ zaproponowało rozporządzenie, zgodnie z którym w deficytowych dziedzinach medycyny rezydenci otrzymają tzw. dodatek motywacyjny, w wysokości 1200 zł brutto. Ministerstwo podnosi też m.in., że zwiększa limity przyjęć na studia lekarskie.

NRPiP chce pilnych zmian w ustawie dot. wynagrodzeń pracowników medycznych

Pilnych zmian w ustawie o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia pracowników medycznych - domaga się Naczelna Rada Pielęgniarek i Położnych. Postuluje też zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia i wyraża solidarność z protestującymi lekarzami rezydentami.

Wczoraj samorząd pielęgniarek i położnych opublikował przyjęte dzień wcześniej stanowisko w sprawie protestu lekarzy rezydentów.

Zdaniem NRPiP jednym z podstawowych źródeł problemów służby zdrowia w Polsce jest niedofinansowanie. Wskazano, że jest ono przyczyną m.in. problemów z dostępnością do świadczeń i niedoboru lekarzy, pielęgniarek i innych pracowników medycznych. NRPiP krytycznie ocenia też obowiązującą od sierpnia ustawę o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia pracowników medycznych. Zdaniem samorządu na mocy tej ustawy pielęgniarki i położne stały się "personelem medycznym gorszej kategorii".

"Dlatego też samorząd zawodowy pielęgniarek i położnych postuluje po raz kolejny zwiększenie nakładów finansowych na ochronę zdrowia w Polsce i tym samym solidaryzuje się z głodującymi lekarzami rezydentami. Samorząd upomina się przy tym o zwiększenie wynagrodzeń w służbie zdrowia oraz takie ustalenie ich wysokości, aby wynagrodzenia poszczególnych zawodów medycznych odpowiadały zakresowi ich zadań i odpowiedzialności oraz poziomowi wymaganego wykształcenia i oczekiwanego zaangażowania w procesie leczenia i pielęgnowania pacjentów" - czytamy w stanowisku.

Prezes NRPiP Zofia Małas w rozmowie z PAP wskazała, że pielęgniarki i położne bez tytułu magistra i specjalizacji otrzymają najniższe określone tą ustawą wynagrodzenie i jest ono takie samo, jak wynagrodzenie pracowników medycznych ze średnim wykształceniem (np. asystentów). Zwróciła też uwagę, że w ustawie zabrakło określenia odrębnego poziomu wynagrodzeń dla tych pielęgniarek i położnych, które już mają tytuł magistra, ale nie mają specjalizacji.

"Samodzielne zawody medyczne pielęgniarki i położnej zostały w ostatnich latach zdeprecjonowane w sposób szczególny. Na wspomniane grupy zawodowe stale nakładane są nowe obowiązki, przy czym poziom ich finansowania pozostaje praktycznie bez zmian. Pielęgniarki i położne obarczane są coraz większą ilością zadań, których wykonywanie powinno należeć do przedstawicieli innych zawodów medycznych albo personelu pomocniczego" - czytamy w stanowisku NRPiP.

Zgodnie z ustawą wynagrodzenia pracowników medycznych w najbliższych latach będą stopniowo wzrastać. Najpóźniej do końca 2019 r. pielęgniarka lub położna z tytułem magistra i specjalizacją ma zarabiać nie mniej niż 4 095 zł brutto. Z kolei wynagrodzenie pielęgniarki albo położnej bez tytułu magistra, ale ze specjalizacją w tym terminie ma wzrosnąć do 2 847 zł, a bez specjalizacji do 2 496 zł brutto.

Ustawa przewiduje też dalsze wzrosty wynagrodzeń. Docelowo w 2021 r. wynagrodzenia minimalne pielęgniarek i położnych w zależności od wykształcenia - jak wskazuje MZ - mają wahać się między 5 251 zł a 3201 zł brutto.

Resort zdrowia przekonywał, że dzięki tej ustawie wzrośnie wynagrodzenie najmniej zarabiających pracowników medycznych. "Zastosowany mechanizm zwiększania wynagrodzeń różnicujący poziom ich wzrostu w zależności od wysokości dotychczasowej pensji zasadniczej danego pracownika będzie powodował, że w okresie dochodzenia do docelowych najniższych wynagrodzeń (...) pracownicy, którzy zarabiają najmniej, będą otrzymywać najwyższe podwyżki" - wskazywało MZ.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: służba zdrowia | składka zdrowotna | #zdrowie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »