GALERIE | Piątek, 18 września 2015 (19:20)
Jednodniowy strajk unieruchomił w piątek transport publiczny w całej Finlandii; strajkowali też inni pracownicy sektora publicznego. Protestowano przeciwko rządowym cięciom budżetowym, które są elementem programu wyprowadzenia Finlandii z kryzysu. Przez cały dzień nie jeździły pociągi i transport miejski. Narodowy przewoźnik Finnair odwołał kilkadziesiąt lotów krajowych; na lotniskach zanotowano opóźnienia w lotach zagranicznych z powodu przerwy w pracy służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. Rejsy promów, w tym na trasach do Szwecji i Estonii, odbywały się natomiast normalnie. W sumie w strajku uczestniczyło ok. 300 tys. osób. W trakcie największych od 1991 roku wieców protestacyjnych w Helsinach i innych głównych fińskich miastach zamknięte były urzędy. W ulewnym deszczu demonstrowało przed stołecznym dworcem kolejowym około 30 tys. ludzi; na czas dwugodzinnej demonstracji zamknięto około 300 sklepów z alkoholem - Gospodarka nie jest w dobrym stanie, ale nie uzdrowimy jej siłą, wymaga to współpracy - powiedział do wiwatującego tłumu Antti Rinne, przywódca opozycyjnych socjaldemokratów i były lider związkowy. Do strajku doszło, gdy po raz drugi od maja fiaskiem zakończyły się rozmowy związkowców z rządem w sprawie układów zbiorowych. Trzy związki zawodowe, które reprezentują 2,2 mln pracowników na ogólną liczbę 5,5 mln mieszkańców Finlandii, protestują przeciwko rządowym cięciom, w tym ograniczeniu wypłat świadczeń wakacyjnych, chorobowych i wynagrodzeń za nadgodziny. Cięcia są częścią wieloletniego planu premiera Juhy Sipili zaoszczędzenia na wydatkach publicznych 10 mld euro do 2030 roku, aby zrównoważyć fińskie finanse publiczne. W piątek premier napisał na Twitterze, że da związkom czas do 30 września na przedstawienie swoich propozycji. Trójpartyjna rządząca koalicja pod wodzą Sipili ogłosiła "bolesne decyzje" po przejęciu władzy w maju tego roku. W składzie rządu znajduje się populistyczna Partia Finów, która wyraziła zdecydowany sprzeciw wobec ratowania pogrążonych w kryzysie innych krajów UE i chciała wyrzucenia Grecji ze strefy euro. - Uważam naszą sytuację gospodarczą za mniejszy problem niż napływ do Finlandii imigrantów i uchodźców - powiedział premier Sipila w telewizji YLE. Źródło: PAP
1 / 6
Źródło: EPA