Bogdanka, najlepsza polska kopalnia, broni się przed przejęciem

Przewodniczący rady nadzorczej Bogdanki Witold Daniłowicz poinformował, że proponowane zmiany w statucie tej spółki to inicjatywa własna jej rady nadzorczej, wynikająca z zaniepokojenia trybem wezwania ogłoszonym przez Eneę.

Rada nadzorcza Bogdanki chce, by na walnym zwołanym na 15 października zmieniono statut spółki tak, aby żaden z akcjonariuszy nie mógł wykonywać na walnym zgromadzeniu więcej niż 10 proc. głosów. Ograniczenie to miałoby nie dotyczyć akcjonariuszy posiadających ponad 10 proc. akcji Bogdanki w dniu 15 października. Przewodniczący rady, Witold Daniłowicz wyjaśniał w komunikacie, że rada nadzorcza kierowała się troską o interes akcjonariuszy spółki w kontekście wezwania do zapisywania się na sprzedaż akcji spółki, ogłoszonego przez Eneę.

Reklama

W ubiegłym tygodniu Enea ogłosiła wezwanie na sprzedaż 21,96 mln akcji Bogdanki, uprawniających do 64,57 proc. głosów na WZA spółki, po 67,39 zł za papier. Zapisy potrwają od 2 do 16 października.

- To była własna inicjatywa rady nadzorczej Bogdanki. Rada była bowiem zaniepokojona trybem wezwania. Najpierw zostaje nagle wypowiedziana umowa handlowa, kurs spada na łeb na szyję, a potem ogłoszone zostaje wezwanie po minimalnej cenie dopuszczonej przez prawo. Mam wrażenie, że z punktu widzenia akcjonariuszy to nie jest najlepsza sytuacja - powiedział Daniłowicz.

- Co więcej, wezwanie jest tylko na niecałe 65 proc. akcji Bogdanki. Pytanie, co się stanie z pozostałymi akcjami. Albo jacyś akcjonariusze, np. fundusze czy pracownicy, nie sprzedadzą akcji, albo wszyscy będą chcieli sprzedać i zostaną w wezwaniu zredukowani. Tak czy owak jedna trzecia akcjonariatu zostanie w spółce, co do której są wątpliwości, czy nie będzie już dużo mniej wartościowa. To nie jest pożądana sytuacja z punktu widzenia akcjonariuszy. Gdyby wzywający chciał kupić 100 proc., sytuacja byłaby inna - dodał.

Rada nadzorcza postanowiła więc zareagować.

- Chcieliśmy zrobić coś, by poprawić pozycję negocjacyjną akcjonariuszy, by to nie była tak jednostronna gra, jak mogłoby się wydawać - wyjaśnił szef rady.

- Całe piękno tej inicjatywy jest takie, że nie blokujemy transakcji. Inwestorzy mogą przecież odpowiedzieć na wezwanie, mogą nie przyjść na walne albo nie przegłosować uchwały. W każdym razie ich sytuacja negocjacyjna jest lepsza, mają większe pole manewru. Być może będą chcieli, by Enea podniosła cenę w wezwaniu, albo by zrobiła dodatkowe wezwanie na pozostałe akcje - dodał Daniłowicz.

Nie chciał się odnieść do oferowanej w wezwaniu ceny.

- Na temat proponowanej ceny będzie się wypowiadał zarząd, my jako rada mówimy tylko o pozycji negocjacyjnej - powiedział.

- Nie analizowaliśmy też jako Rada czy to wezwanie jest dobre, czy nie. Z jednej strony są ewidentne synergie, Enea jest przecież największym odbiorcą węgla z Bogdanki. Z drugiej strony są ryzyka, że jeśli fundusze nie odpowiedzą na wezwanie, to Enea wypowie umowę i będzie brać węgiel z innych źródeł. Zarząd będzie musiał się do tego ustosunkować - dodał szef RN Bogdanki.

W piątek zarząd Bogdanki informował, że wspólnie z doradcą analizuje obecnie warunki wezwania ogłoszonego przez Eneę i "w przewidzianym prawem terminie" przekaże swoje stanowisko, wraz z opinią na temat ceny akcji w wezwaniu.

Największym akcjonariuszem Bogdanki jest OFE Aviva, który posiada 15,16 proc. akcji, Nationale-Nederlanden OFE ma 11,26 proc., a OFE PZU Złota Jesień - 9,76 proc.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »