Byki nie wykorzystały dziś szansy na obronę

Optymizmu na rynkach nie starczyło dziś na zbyt długo. Nerwy inwestorów wciąż wystawiane są na ciężkie próby. Spadek kursu euro robi coraz bardziej przygnębiające wrażenie. Agencje ratingowe pracują na najwyższych obrotach i tylko patrzeć, jak opublikują kolejną informację.

Optymizmu na rynkach nie starczyło dziś na zbyt długo. Nerwy inwestorów wciąż wystawiane są na ciężkie próby. Spadek kursu euro robi coraz bardziej przygnębiające wrażenie. Agencje ratingowe pracują na najwyższych obrotach i tylko patrzeć, jak opublikują kolejną informację.

Dziś Moody?s ostrzegła przed możliwością rozprzestrzenienia się kryzysu na systemy bankowe Portugalii, Hiszpanii i Włoch. Do tego nie brakuje plotek i pogłosek. Standard&Poors zdementowała dziś tę, która mówiła o możliwości obniżenia ratingu Włoch. Ale dziś nic nie było w stanie poprawić nastrojów. Nawet zapewnienia szefa Europejskiego Banku Centralnego, że sytuacji Portugalii i Hiszpanii w żaden sposób z Grecją porównać się nie da.

Polska GPW

Po dwóch dniach solidnej przeceny, dzisiejsza sesja także nie zapowiadała się najlepiej dla posiadaczy akcji. Indeks największych spółek tracił na otwarciu 0,5 proc., a wskaźnik szerokiego rynku zniżkował o prawie 0,7 proc. Najgorzej radził sobie sWIG80, zniżkujący o 1,3 proc. W gronie największych firm spadkowiczom przewodziły akcje Lotosu, tracące 1,8 proc. Po około 0,8 proc. zniżkowały papiery KGHM i BRE, na niewielkich minusach znalazły się też walory Pekao, PKO i PKN Orlen.

Reklama

Sytuacja jednak dość szybko zaczęła się poprawiać. WIG20 już po godzinie handlu znalazł się nad kreską, a wkrótce jego śladem podążyły pozostałe indeksy, za wyjątkiem wskaźnika najmniejszych spółek. Około południa zwyżka sięgała już około 0,5 proc. Radość byków nie trwała jednak długo i końcówka sesji znów toczyła się pod dyktando podaży. Ostatecznie WIG20 stracił 0,7 proc., WIG zniżkował o 0,77 proc., wskaźnik średnich spółek o 0,94 proc., a sWIG80 o 1,16 proc. Obroty wyniosły 1,6 mld zł.

Giełdy zagraniczne

Wall Street w środę kontynuowała przecenę, jednak skala spadków była już znacznie mniejsza niż dzień wcześniej. Dow Jones stracił 0,5 proc., Nasdaq zniżkował o 0,9 proc., a S&P500 o prawie 0,7 proc. Sesja miała dość zmienny przebieg, bykom udało się nawet przez moment wyprowadzić indeksy nad kreskę, jednak końcówka znów należała do niedźwiedzi. S&P500 powiększył tym samym zasięg korekty do ponad 4 proc. Można się w najbliższym czasie spodziewać przynajmniej niewielkiego odreagowania, jednak do tego trzeba wsparcia w postaci dobrych danych makroekonomicznych.

Ciężkie chwile przeżyli dziś inwestorzy na rynkach azjatyckich. Shanghai Composite stracił aż 4,1 proc., a Shanghai B-Share zniżkował o 3,5 proc. Tak mocna przecena to wynik obaw związanych z działaniami zmierzającymi do schłodzenia szalejącego rynku nieruchomości. Ale pewnie Chińczycy także przejęli się sytuacją na innych giełdach oraz kłopotami Grecji i państw grupy PIIGS. Te ostatnie mogą mieć dla nich całkiem konkretny wymiar, bowiem tamtejsze banki z pewnością zainwestowały "trochę" w europejskie obligacje. Po trzech dniach przerwy w handlu zaległości odrabiać zaczął japoński Nikkei, tracąc prawie 3,3 proc. Na pozostałych giełdach było niewiele lepiej. W Korei wskaźnik zniżkował o 2 proc., na Tajwanie o 1,5 proc.

Na głównych giełdach europejskich sesja zaczęła się od kontynuacji przeceny. Indeks w Paryżu tracił na otwarciu aż 1,4 proc., londyński FTSE zniżkował o 0,8 proc., a DAX o 0,5 proc. Inwestorzy jednak dość szybko otrząsnęli się po tym zimnym prysznicu. W ciągu pierwszej godziny handlu indeksy znalazły się symbolicznie nad kreską ,a po następnej zyskiwały po 0,4-0,5 proc. Także na parkietach naszego regionu, po nie najlepszym początku, sytuacja szybko zaczęła się poprawiać. Na otwarciu rumuński BET tracił 4,6 proc. Zanosiło się na kolejny dzień dramatu po środowym spadku wskaźnika o 5,4 proc. Skala zniżki została jednak znacznie zredukowana.

W ciągu ostatnich dwóch tygodni indeks stracił 12,5 proc. Wczoraj mocno traciła też rumuńska waluta. Jeszcze kilkanaście dni temu aukcja obligacji tego kraju, korzystającego już z pomocy finansowej MFW, cieszyła się dużym zainteresowaniem inwestorów. Po wynoszącej niemal 1,5 proc. przecenie, jeszcze przed południem na plus wyszedł moskiewski RTS, podobnie jak węgierski BUX. Oba wskaźniki pod koniec dnia znów spadły pod kreskę. Wskaźnik giełdy ateńskiej zyskiwał ponad 2 proc. W Madrycie indeks rósł o 1,5 proc., jednak dzień kończył na minusie. Tuż po godzinie 16.00 paryski CAC40 zniżkował o 0,8 proc., DAX rósł o 0,2 proc., a FTSE o 0,4 proc.

Waluty

"Masakrowanie" wspólnej waluty zdaje się nie mieć końca. W środę kurs euro pożegnał się z poziomem 1,3 dolara, kończąc dzień nieco powyżej 1,28 dolara. Dziś rano pogrążył się jeszcze bardziej. "Rozmieniając" kolejną figurę, czyli liczbę na pierwszym miejscu po przecinku, spadł do 1,2737 dolara. Zaczynają się pojawiać pierwsze "słowne interwencje", mające na celu powstrzymanie deprecjacji. W środę szef niemieckiego odpowiednika naszej Komisji Nadzoru Finansowego oskarżył "spekulantów" o prowadzenie "agresywnej wojny" z euro i zapowiedział zniszczenie "sił zła z sektora szarej strefy bankowości".

Robi się więc coraz ciekawiej. Warto przypomnieć, że już raz, w 2000 r., doszło do skoordynowanej interwencji Europejskiego Banku Centralnego, amerykańskiego Fed i Bank of Japan w celu zahamowania spadku kursu euro. Po spodziewanej decyzji Europejskiego Banku Centralnego o pozostawieniu stóp procentowych na niezmienionym poziomie, euro nadal słabło, ustanawiając nowe minimum na poziomie 1,269 dolara.

Dziś rano złoty kontynuował trwające od kilku dni osłabienie. Początkowo za dolara trzeba było płacić nawet ponad 3,2 zł, za euro 4,11 zł, a za franka 2,87 zł. Jeszcze przed południem doszło do niewielkiego odreagowania, w wyniku którego nasza waluta odrobiła 4 grosze wobec dolara i euro. Kurs franka jednak nie dawał za wygraną i szybko wrócił na wyższy poziom, a wczesnym popołudniem wzrósł do ponad 2,94 zł. To efekt pogłosek, że szwajcarski bank centralny ma zaprzestać interwencji zapobiegających nadmiernemu umocnieniu się franka. Przed końcem dnia przecena naszej waluty jeszcze nieco się wzmogła, kurs dolara dotarł do 3,25 zł, a euro do 4,13 zł. Ostatecznie jednak ten wyskok został dość szybko skorygowany.

Podsumowanie

Dziś bykom na naszym parkiecie udało się skontrować podaż i utrzymać indeks największych spółek nad kresą zaledwie przez cztery godziny. W szczytowym momencie WIG20 rósł o niespełna 1 proc., ale to "szczęście" trwało bardzo krótko. W końcowej części sesji trwała już tylko walka o utrzymanie się wskaźnika powyżej poziomu 2400 punktów, a w przypadku indeksu szerokiego rynku powyżej 41,1 tys. punktów. Fatalnie zachowywał się indeks najmniejszych spółek, pozostając niemal cały dzień ponad 1 proc. poniżej zamknięcia ze środy. W jego przypadku nie było żadnej poważniejszej próby obrony przed spadkiem. Można spodziewać się w najbliższym czasie próby odreagowania przeceny, ale na bardziej trwałą poprawę sytuacji raczej nie ma co liczyć.

Roman Przasnyski

Goldfinance
Dowiedz się więcej na temat: obrony | WIG | WIG20 | przeceny | agencje ratingowe | waluty | byki | handel
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »