Dekoniunktura sprzyja przejęciom

O ponad 37 mld zł skurczyła się w ostatnich 12 miesiącach kapitalizacja GPW. Wartość niektórych firm spadła przeszło o 90%. Miejsce na giełdzie można "kupić" już za kilkaset tysięcy złotych, przejmując kontrolę nad jedną z przecenionych firm.

O ponad 37 mld zł skurczyła się w ostatnich 12 miesiącach kapitalizacja GPW. Wartość niektórych firm spadła przeszło o 90%. Miejsce na giełdzie można "kupić" już za kilkaset tysięcy złotych, przejmując kontrolę nad jedną z przecenionych firm.

Zdaniem Łukasza Gębskiego, dyrektora Departamentu Fuzji i Przejęć Banku Handlowego, obecnie co najmniej 4-5 spółek z rynku równoległego i wolnego to idealni kandydaci na tzw. wydmuszki. Spadki cen akcji na GPW spowodowały, że kapitalizacja niektórych firm stopniała nawet do kilkuset tysięcy złotych. Być może inwestorzy wykorzystają dekoniunkturę na GPW do przejmowania nad nimi kontroli.

W wielu przypadkach wydatki związane z przeprowadzeniem oferty przewyższają kapitalizację rynkową giełdowych spółek. Szacunkowe koszty emisji Interii przekroczyły 1 mln zł (koszty sporządzenia prospektu, oferowania i sprzedaży akcji serii E - 0,6 mln zł, druk prospektu, kampania marketingowa i ogłoszenia - 0,38 mln zł, opłaty i koszty administracyjne - 0,06 mln zł). Tymczasem kapitalizacja Łukbutu wynosi niewiele ponad 0,6 mln zł, a kilku innych oscyluje wokół 2 mln zł (np. Bytom, Krak-Brokers, TUP). Znacznie droższe jest wprowadzenie na GPW większych spółek, np. szacunkowe koszty oferty walorów serii A PKN ORLEN wyniosły 72 mln zł.

Reklama

Pod koniec sierpnia ub.r. wartość akcji notowanych na rynku podstawowym GPW wynosiła prawie 120 mld zł. W ciągu ostatniego roku spadła do 83 mld zł. Bessa łagodniej potraktowała firmy, których akcje są notowane na rynku równoległym. Ich wartość z 3,6 mld zł przed rokiem wzrosła do 4,2 mld zł.

Zdaniem Mirosława Kachniewskiego, rzecznika prasowego KPWiG, niska cena rynkowa wielu spółek sprzyja ich przejmowaniu. Jednocześnie nie ma w tym nic złego, pod warunkiem jednak, że działania takie nie szkodzą interesowi firm. - Jeżeli przy przejęciu naruszane jest dobro spółki albo jej akcjonariuszy, to istnieje wiele instytucji prawnych, które pozwalają ochronić ich prawa. Można np. wykorzystać zapis o powołaniu rewidenta ds. szczególnych - powiedział PARKIETOWI M. Kachniewski.

Jego zdaniem, jeżeli duże spółki przejmują niewielkie przedsiębiorstwa nawet z innych branż, to w przypadku gdy firma przejęta na tym korzysta, z takiej transakcji powinni być zadowoleni wszyscy. Poza tym, firma wchodząca na rynek publiczny "tylnymi drzwiami" musi się liczyć z tym, że będzie zobowiązana do ujawniania wielu informacji. - Jeżeli więc jakaś grupa akcjonariuszy zamierza przejąć kontrolę nad jedną z giełdowych spółek, musi się liczyć z tym, że będzie zobowiązana do ujawnienia nie mniej informacji niż w prospekcie emisyjnym - dodał rzecznik KPWiG.

Zdaniem Piotra Kamińskiego, wiceprezesa GPW, każdy sposób na wprowadzenie firmy do publicznego obrotu może być dobry, jednak wszystko zależy od tego, czy jest prowadzona kompletna polityka przejrzystości tego procesu oraz czy akcjonariusze mają możliwość wyjścia z inwestycji. - Na świecie zdarzają się takie akwizycje, że w nowym podmiocie przejęta spółka stanowi nawet mniej niż 5% udziału w kapitale zakładowym - dodał wiceprezes GPW.

Tymczasem po trwającej od kilkunastu miesięcy wyprzedaży walorów na GPW, wskaźnik C/WK dla ponad 50% spółek notowanych na rynku podstawowym wynosi mniej niż 1, a często nawet poniżej 0,5. Na rynku równoległym wskaźnik ten w przypadku aż 70% firm wynosi poniżej 1.

Niska cena akcji wielu firm może być zachętą do akwizycji, jednak większość decyzji jest podejmowana ze względu na realizację strategicznych celów i niska cena akcji nie zawsze jest istotna. - Wskaźnik cena do wartości księgowej jest w wielu przypadkach bardzo niski, jednak w obecnej sytuacji rynkowej firmie mogłoby być np. bardzo trudno sprzedać posiadane nieruchomości - powiedział PARKIETOWI Łukasz Gębski. Jego zdaniem, wejście na giełdę tylnymi drzwiami przy obecnej dekoniunkturze jest często bardziej skomplikowane i droższe niż uzyskanie odpowiednich zezwoleń i opublikowanie prospektu emisyjnego. - Chyba że firmy nie spełniają wymogów KPWiG albo GPW. Wtedy starają się obejść procedurę dopuszczeniową i wolą ponieść wyższe koszty. Czasami kupują one spółki giełdowe dla samego prestiżu - stwierdził Łukasz Gębski.

Zdaniem Adama Kalkusińskiego z Wood & Company, przejęcia tanich spółek odbywają się w dwóch celach. - Albo przejmuje się spółkę w celu wyprzedaży jej cennych aktywów, albo tylko po to, żeby zająć jej miejsce na giełdzie. To z kolei odbywa się najczęściej w ten sposób, że firma wyprowadza swoje aktywa do spółki zależnej, podmiot niepubliczny zaś "odkupuje" od niej miejsce na parkiecie - stwierdził A. Kalkusiński. - W przypadku pierwszego scenariusza spółki muszą być ewidentnie niedoszacowane, w drugim wariancie zaś kurs giełdowy nie jest specjalnie istotny - podkreślił doradca inwestycyjny Wood & Company.

Ostatnim przykładem spółki-wydmuszki był Chemiskór (4Media). Inwestorzy zainteresowani firmą porozumieli się z jej dotychczasowym zarządem i jednocześnie największymi akcjonariuszami, przejęli nad przedsiębiorstwem kontrolę i sprzedali jej aktywa. Spółka zmieniła całkowicie branżę, w której działała. Nowi akcjonariusze zapowiedzieli oficjalnie, że przejmują firmę po to, aby korzystać z przywilejów, jakie niesie ze sobą status spółki giełdowej.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: firma | sprzyjać | przejęcia | GPW | NAD | firmy | kapitalizacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »