Domy maklerskie muszą szukać nowych źródeł dochodu

Coraz mniej przedsiębiorców postrzega polski rynek kapitałowy jako dobre miejsce do pozyskania istotnych dla dalszego rozwoju pieniędzy.

Spadek aktywności inwestorów oraz mniejsza liczba nowych emisji na warszawskiej giełdzie negatywnie wpływają na kondycję branży maklerskiej. Stopy zwrotu z polskiego rynku również nie są satysfakcjonujące. Od początku roku więcej można było zarobić, inwestując w Niemczech czy Stanach Zjednoczonych. Domy maklerskie źródeł przychodów szukać mogą w doradztwie inwestycyjnym oraz w tzw. success fee - opłacie z tytułu osiągniętych zysków. Będzie ona zyskiwać na znaczeniu kosztem standardowych prowizji.

Od początku roku na głównym rynku GPW zadebiutowało łącznie 13 spółek, z czego 6 debiutów było jedynie przejściem z rynku NewConnect. Rok temu na warszawski parkiet weszło w sumie 28 przedsiębiorstw (do sierpnia 2014 debiut miało 17 spółek).

Reklama

- Jest coraz mniej nowych spółek, które pojawiają się na giełdzie, dlatego nawet oczy inwestorów instytucjonalnych coraz częściej patrzą na rynki zagraniczne, pomijając polski rynek kapitałowy - mówi w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Adam Ruciński, prezes zarządu BTFG Audit.

Tym, co zwiększa zainteresowanie inwestorów rozwiniętymi rynkami zagranicznymi, są wysokie stopy zwrotu osiągane w ostatnim czasie. W ciągu ostatnich czterech lat, nawet z uwzględnieniem sierpniowych spadków, S&P 500 dał zarobić 71,5 proc., a niemiecki DAX 87,6 proc. Dla porównania indeks polskiej giełdy WIG20 stracił w trym czasie prawie 13 proc.

- Świat polityki niewątpliwie w ostatnich latach nie sprzyja polskiej giełdzie, politycy nie są zainteresowani rozwojem polskiego rynku kapitałowego. Owszem, od czasu do czasu coś o nim wspomną, ale raczej przy okazji - mówi na temat instytucjonalnych rozwiązań prezes Ruciński.

Z racji braku wsparcia dla instytucji maklerskich ze strony rządu, te muszą dostosować się do nowych realiów rynkowych. Zdaniem prezesa BTFG Audit polska giełda jest już zupełnie innym rynkiem niż 7-8 lat temu, gdy była postrzegana jako lider środkowoeuropejskiego rynku i lider wzrostów.

- Teraz można powiedzieć, że ta rola jest coraz mniejsza, coraz mniej przedsiębiorców postrzega polski rynek kapitałowy jako dobre miejsce do pozyskania istotnych pieniędzy. Tu mam na myśli kwoty rzędu 100-200 mln zł - wyjaśnia Ruciński.

Emitenci w dalszym ciągu są w stanie uplasować emisje o wartości od 10 do 50 mln zł, jednak w opinii Adama Rucińskiego nie prowadzi to do wzrostu znaczenia polskiego rynku kapitałowego w skali międzynarodowej. Problemem dla domów maklerskich jest także spadek zainteresowania ze strony inwestorów indywidualnych.

Główne źródło przychodów domów maklerskich stanowiły dotąd prowizje od zrealizowanych transakcji obok obsługi emitentów (przygotowanie prospektu, obsługa transakcji, tzw.success fee). Wobec mniejszej aktywności na polskiej giełdzie zmuszone są jednak do poszukiwania alternatywnych źródeł przychodów.

- Na pewno dojdzie do redukcji zatrudnienia, którą już obserwujemy, do szukania nowych nisz rynkowych. Natomiast dopóki nie zobaczymy ożywienia na giełdzie jako takiej, dopóty trudno oczekiwać, by sytuacja domów maklerskich istotnie się polepszyła - ocenia kondycję branży prezes zarządu BTFG Audit.

Rozmówca zwraca uwagę na fakt, że motorem napędowym polskiego rynku kapitałowego były głównie prywatyzacje ze strony Skarbu Państwa. Duże emisje takich spółek, jak PZU, PKO BP, Tauron czy PGE powodowały znaczne zwiększenie zainteresowania rynkiem ze strony inwestorów. Wobec braku podobnych ofert domy maklerskie muszą szukać klientów w inny sposób.

- Klienci oczekują przede wszystkim poprowadzenia za rękę, pokazania nowych możliwości inwestycyjnych. Zatem otwiera się obszar doradztwa inwestycyjnego. Przy czym trzeba podkreślić jedno: to jest zupełnie inne źródło pieniędzy, o wiele uboższe - wyjaśnia ekspert.

Adam Ruciński ocenia, że coraz istotniejszym źródłem przychodów firm maklerskich będzie tzw. success fee, czyli opłata ze strony inwestorów w przypadku osiągnięcia zysków.

- Czyli, jeśli ktoś zarobi dużo, to się tymi pieniędzmi podzieli, natomiast będzie na pewno spadała skłonność do płacenia opłat stałych i prowizji - tłumaczy.

Jego zdaniem podobny trend będzie dotyczył również towarzystw funduszy inwestycyjnych.

Źródło informacji

Newseria Inwestor
Dowiedz się więcej na temat: dom maklerski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »