Ekonomiści: Co rynek finansowy zawdzięcza Unii

Członkostwo Polski w UE pozytywnie wpłynęło na rozwój rynku finansowego, dzięki temu np. obywatele mają dostęp do szerokiej oferty usług - uważają ekonomiści, z którymi rozmawiała PAP.

Podkreślili, że samo przystąpienie do Unii Europejskiej znacznie poprawiło wizerunek naszego kraju w oczach inwestorów. Zdaniem Moniki Kurtek, głównej ekonomistki Banku Pocztowego po akcesji postrzeganie Polski diametralnie się zmieniło. Podobnego zdania jest ekonomista Pekao Arkadiusz Urbański. - Wejście do UE to była zmiana jakościowa o rewolucyjnym znaczeniu - mówił PAP.

Kurtek zaznaczyła, że nasz kraj nie zaczął błyszczeć na inwestycyjnej mapie Europy z dnia na dzień. Rynek finansowy w Polsce zaczął się bowiem rozwijać w momencie, gdy rozpoczęliśmy przygotowania do wejścia do UE, czyli już w połowie lat 90-tych. "Banki, fundusze inwestycyjne, ubezpieczyciele, domy maklerskie i inne podmioty świadczące usługi finansowe musiały przejść szereg dostosowań, m.in. w zakresie prawa, technologii czy organizacji, tak aby być włączonymi do jednolitego unijnego rynku. To był bardzo intensywny proces rozłożony w czasie" - dodała.

Reklama

W jej ocenie nasze członkostwo w UE ma bardzo pozytywny wpływ nie tylko dla rozwoju rynku finansowego, ale też dla obywateli. Oznaczało bowiem szerszy dostęp do oferty instytucji finansowych ze we wszystkich unijnych krajach.

Dodała, że o tym jak bardzo rozwinął się nasz rynek finansowy mogą świadczyć głosy, iż część inwestorów zalicza nas do grona rynków rozwiniętych. "Coraz częściej mówi się, że Polska nie jest już krajem rozwijającym się, ale rozwiniętym" - mówiła.

Ekonomistka podkreśliła, że o wysokim poziomie rozwoju polskiego rynku finansowego świadczy np. Komisja Nadzoru Finansowego. "Nadzór nad rynkiem finansowym jest niezbędny, a podczas ostatniego kryzysu okazało się, że w Polsce dobrze się on sprawdził" - oceniła.

Zwróciła uwagę na m.in. problem kredytów denominowanych w walutach obcych.

- Choć spowodowały one zamieszanie w okresie ostatniego kryzysu, to obostrzenia wprowadzone przez KNF uchroniły nas przed scenariuszem węgierskim, gdzie kredyty w walutach obcych stanowiły istotny udziału w całym portfelu kredytowym banków - mówiła.

Urbański wskazywał, że dzięki wejściu Polski do UE, resort finansów znacznie łatwiej i taniej mógł pożyczać. - Agencje ratingowe zaczęły się cieplej o nas wypowiadać, więc staliśmy się trochę lepszym emitentem papierów. W efekcie powiększyła się nasza baza potencjalnych inwestorów, zainteresowanych nie tylko polskimi papierami skarbowymi, ale też wejściem na nasz rynek akcji - mówił.

- Z punktu widzenia długu krajowego dywersyfikacja źródeł zdobywania kapitału była bardzo ważnym i pozytywnym efektem naszego wejścia do UE. Nie musieliśmy opierać się już tylko na krajowych funduszach m.in. emerytalnych. Weszliśmy do dużych benchmarkowych portfeli inwestorów, którzy wcześniej nie patrzyli na tę część Europy - dodał.

Coraz szerszy napływ kapitału z zagranicy spowodował dodatkowo, że staliśmy się znacznie płynniejszym rynkiem, co pozytywie odczuł też złoty.

Wejście do UE wiązało się też z otrzymaniem "wspomagania" w postaci funduszy unijnych. - To, że polska gospodarka rozwijała się na przestrzeni ostatniej dekady w relatywnie szybkim tempie (pomijając okres spowolnienia z powodu globalnego kryzysu), to zasługa m.in. funduszy unijnych, jakie do nas płynęły szerokim strumieniem. Dzięki tym środkom realizowane były inwestycje i dzięki temu ostatni kryzys przeszliśmy +suchą stopą+ - oceniła Kurtek.

Według danych GUS w 2003 r. polski PKB zwiększył się o 3,9 proc. Rok później, czyli po wejściu do UE tempo przyspieszyło do 5,3 proc., by w 2006 r. sięgnąć 6,2 proc., a w 2007 r. - 6,8 proc.

- Z wydatkowaniem tych funduszy poradziliśmy sobie całkiem nieźle, tym bardziej, że uczyliśmy się na własnych błędach, gdyż wcześniej nikt tego u nas nie robił - dodała ekonomistka Banku Pocztowego.

Podkreśliła jednocześnie, że również podczas kryzysu Ukraina-Rosja nasza gospodarka jest chroniona poprzez przynależność do UE. - Mimo zawirowań wahania kursu złotego czy na rentowności naszych obligacji nie są duże. Myślę, że gdybyśmy teraz nie byli w UE, to sytuacja byłaby zupełnie inna - oceniła.

Ekonomiści są zgodni, że nasz kraj będzie zmierzał do tego, aby zaliczyć kolejny etap rozwoju i znaleźć się w strefie euro. Jak mówiła Kurtek, to kiedy wejdziemy do unii walutowej będzie jednak zależało nie tylko od naszej determinacji, ale też od tego jak Europa Zachodnia będzie radziła sobie z wychodzeniem z nadal trwającego tam kryzysu.

Zaznaczyła jednak, że ostatni kryzys wzmógł czujność krajów należących do stref euro i z roku na rok będzie nam coraz trudniej do nich dołączyć. Dodała, że wielce prawdopodobne jest, że za kolejnych 10 lat sprostamy wymaganiom, jakie są stawiane przed krajami, które chcą wejść do strefy euro. - Na razie naszym głównym minusem są finanse publiczne. Ten problem musi być trwale uporządkowany, abyśmy nie powtórzyli błędów Grecji - stwierdziła.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: rynki finansowe | GPW | KNF | rynek kapitałowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »