Elity Wall Street znów na fali

Wystawność znów zagościła na dorocznej imprezie organizowanej z okazji Halloween przez Josha Koplewicza. W nocnym klubie Good Units na Manhattanie, na 557 metrach kwadratowych bawiło się ponad tysiąc osób - o wiele więcej, niż w kilku ostatnich latach.

Sponsorem otwartego baru był producent wódki Russian Standard, a samemu Koplewiczowi, analitykowi inwestycyjnemu Goldman Sachs, udało się zakontraktować na ten wieczór nazwisko z pierwszych stron gazet: gwiazdę hip-hopu Lil'Kim, która wystąpiła w czarnym kostiumie kobiety-kota.

Jeszcze bardziej ekstrawagancko wypadło zorganizowane we wrześniu w Hongkongu przyjęcie z okazji 50. rocznicy urodzin Briana Brille'a, szefa Bank of America na Azję i Pacyfik. Brille, świetnie znany w towarzyskich kręgach Nowego Jorku, zaprezentował się w szarej marynarce w stylu Hugh Hefnera. Zaproszone panie przyszły poprzebierane za playmates - dziewczyny miesiąca magazynu "Playboy". Były boa z piór, królicze uszy na głowach i tańce za różowym, jedwabnym parawanem.

Reklama

Wall Street popuszcza pasa

Dwa lata po pierwszym ataku kryzysu finansowego giełda odzyskuje kondycję, a kasiasta elita Wall Street znów oddycha swobodniej. Oznacza to, że znów wydaje ona pieniądze (jeśli nie wszyscy, to przynajmniej część) - czasem ostrożnie, czasem jednak w atmosferze dobrze znanej chełpliwości.

Prawdą jest, że firmy powściągnęły korporacyjne ekscesy, takie jak wymyślne wycieczki i prywatne odrzutowce, za które to zachcianki spadła na nie zmasowana krytyka, gdy brutalna recesja zamknęła Amerykę w swoich kleszczach. Wiele z tych ograniczeń wciąż obowiązuje - jak chociażby podróżowanie komercyjnymi liniami lotniczymi w sprawach służbowych czy okrojenie usług w zakresie pracowniczych flot samochodowych.

Jeśli jednak chodzi o osobiste zachcianki, pewne znaki coraz wyraźniej wskazują, że portfele zaczynają się otwierać. Inwestorzy i menedżerowie zgodnie twierdzą, że o wiele mniej boją się utraty pracy. Firmy, których los zależy od wzlotów i upadków rynków finansowych, znów rozkwitają.

- Wall Street znów wydaje tyle samo, o ile nie więcej, niż przedtem - mówi dr Francesca J. Fusco, chirurg plastyczny z Nowego Jorku. Po kilku chudych latach jej działalność znów przeżywa okres dobrej koniunktury.

Kierownictwo domu aukcyjnego Christie's zapewnia, że inwestorzy z kręgów wielkiej finansjery, którzy wypadli z rynku aukcji w apogeum kryzysu, jakie przypadło na 2008 rok, znów "walą drzwiami i oknami".

Luksusowe restauracje informują o wzroście liczby rezerwacji. Szef kuchni lokalu Porter House w kompleksie bliźniaczych wież Time Warner Center naprzeciwko Central Parku mówi, że na przestrzeni roku obroty wzrosły o 10 procent, a ludzie "zaczynają otrząsać się z minionych wydarzeń". Porter House to jedna z ulubionych restauracji pierwszoligowców Wall Street - między innymi dyrektora wykonawczego Goldman Sachs, Lloyda C. Blankfeina.

Agenci nieruchomości potwierdzają, że dyrektorzy z Wall Street już zaczęli rezerwować posiadłości w kurortach The Hamptons na kolejne lato. Dolly Lenz z biura nieruchomości Prudential Douglas Elliman przyznaje, że w tym roku temperatura przetargów na wynajem letnich rezydencji wzrosła. - Na rynku panuje gorąca atmosfera, jakiej nie obserwowałam już od dłuższego czasu - mówi. Lenz dodaje, że jej klienci - niemal wyłącznie z Wall Street - boją się przegranej, w związku z czym powszechne są sytuacje takie, jak ta, która przydarzyła jej się niedawno: aż trzy osoby zaoferowały ponad 400 tysięcy dolarów za wynajęcie letniego domu w Southampton.

Zdecydowana poprawa nastrojów

Tegoroczne wynagrodzenia na Wall Street nie będą dużo wyższe, niż w 2009 roku, a niewykluczone, że będą wręcz niższe. Zmiana nastawienia u ludzi wydaje się więc być bardziej kwestią wzrostu pewności siebie i poczucia bezpieczeństwa, niż przychodów.

- Nastroje są zdecydowanie lepsze, o wiele lepsze niż nawet rok temu - mówi David M. Gildea, agent ubezpieczeniowy specjalizujący się w sprzedaży polis zdrowotnych. On sam pracuje w mieszczącej się na Wall Street firmie Cowen and Co. Wcześniej był inwestorem w banku Bear Stearns, zanim nie został on sprzedany holdingowi JP Morgan Chase po zaniżonej cenie. Gildea przeniósł się wówczas do kolejnej wielkiej firmy, której udziałem stały się podobne doświadczenia "z pogranicza śmierci".

W 2008 roku, mówi David, nawet w dobry dzień handlowy, inwestorzy tacy, jak on, niechętnie umawiali się choćby na drinka po pracy - niepewni, czy uda im się utrzymać swoje posady. Dziś ludzie są odważniejsi, a przedsiębiorstwa pokroju Cowen and Co. z większym optymizmem patrzą w przyszłość.

- Czy wróciliśmy do punktu wyjścia? Zdecydowanie nie - mówi jednak. - Wielu ludzi w naszej branży nauczyło się, jak prowadzić bardziej odpowiedzialne życie; na Wall Street panuje jednak niespotykane tu od dawna pobudzenie.

Z opinią tą zgadza się J.T. Cacciabaudo, odpowiedzialny za handel akcjami i obsługę klientów instytucjonalnych w regionalnym domu maklerskim Sterne Agee, dodając, że o ile na rynku wyczuwa się pewien niepokój związany z czwartym kwartałem i tym, jak się on zakończy, to optymizm co do długoterminowych perspektyw powrócił, a firmy takie, jak ta, dla której pracuje on sam, wkroczyły na ścieżkę wzrostu. - U progu trzeciego kwartału w branży mówiło się o zwolnieniach. Większość z tych przepowiedni nie ziściła się, ponieważ korporacje zapatrują się na rok 2011 z większym optymizmem, niż na poprzednie dwa lata.

Ekstrawagancja wraca do łask

W latach poprzedzających kryzys na rynku kredytów hipotecznych część dyrektorów "zasłynęła" ze swoich wydatków - jak L. Dennis Kozlowski, były dyrektor wykonawczy Tyco International. Jego zasłona prysznicowa, która kosztowała go 6 tysięcy dolarów, stała się wręcz symbolem zbytecznej ekstrawagancji.

Brak umiaru nie zniknął jednak z Wall Street całkowicie.

Pewien inwestor z Morgan Stanley próbował niedawno wynająć karła na organizowany w Miami na koszt firmy wieczór kawalerski. Kandydatowi, z którym nawiązał kontakt przez internet, polecił stawić się na lotnisku w garniturze nawiązującym do filmu "Faceci w czerni". Inwestor, który planował również skuć karła i przyszłego pana młodego jednymi kajdankami, niedawno został zwolniony.

Większość wydatków to jednak zachcianki bardziej "klasyczne".

Marc B. Porter, starszy menedżer w Christie's, mówi, że do licytacji znów coraz liczniej przystępują pracownicy Wall Street, którzy do tej pory uważali, że rynek aukcji jest "poza ich zasięgiem". Ten powrót aktywności, dodaje, przypisać należy uzdrowieniu różnych gospodarek, od Hongkongu po Stany Zjednoczone.

W ostatnich miesiącach Deborah Killoran, klientka dr Franceski Fusco, chętniej wydaje pieniądze na zabiegi chirurgii plastycznej. W listopadzie poddała się zabiegowi ulthera, nieinwazyjnemu liftingowi twarzy, którego ceny zaczynają się od 3 tys. dolarów. Debbie Killoran, właścicielka firmy ubezpieczeniowej mieszczącej się na Brooklynie, zdradza, że przez ostatnie dwa lata musiała ciąć swój roczny budżet na chirurgię plastyczną o połowę, redukując go do poziomu około trzech tysięcy dolarów. Obecnie znów wydaje na poprawianie urody tyle samo, co przed 2008 rokiem. - W mojej pracy spotykam się z wieloma ludźmi, a to dla mnie jest jeden ze sposobów inwestowania w siebie - mówi.

Dla restauracji takiej, jak Porter House, tendencja zwyżkowa w biznesie oznacza, że klient może pozwolić sobie na wydanie dodatkowych ośmiu dolarów na stek "Prime Cowboy" z antrykotu, zamiast zamówić stek "Prime New York" wykrojony z rostbefu - i na zjedzenie posiłku na mieście dwa razy w miesiącu, a nie tylko raz na cztery tygodnie. Tutejszy szef kuchni, Lomonaco, podkreśla, że wzrosła też liczba rezerwacji sal prywatnych. - Przychodzi taki czas, że korporacje chcą wynagradzać swoich ludzi, a w tym roku wydają się być do tego bardziej skłonne.

Susanne Craig, Kevin Roose

New York Times

Tłum. Katarzyna Kasińska

New York Times IHT
Dowiedz się więcej na temat: Goldman Sachs | wall | analitycy | luksus | inwestorzy | kryzys gospodarczy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »