Inwestorzy nie lubią afer

Kurs Redanu stracił wczoraj 18,6% i wyniósł na zamknięciu sesji 11,8 zł. Spółka nie była jeszcze tak nisko wyceniana. Inwestorzy negatywnie zareagowali na informację, że prezes i główny akcjonariusz firmy jest podejrzewany o wręczanie łapówek łódzkim celnikom.

Kurs Redanu stracił wczoraj 18,6% i wyniósł na zamknięciu sesji 11,8 zł. Spółka nie była jeszcze tak nisko wyceniana. Inwestorzy negatywnie zareagowali na informację, że prezes i główny akcjonariusz firmy jest podejrzewany o wręczanie łapówek łódzkim celnikom.

Jak informowaliśmy we wczorajszym "Parkiecie", Centralne Biuro Śledcze zatrzymało w poniedziałek siedem osób, w tym dyrektora Izby Celnej w Łodzi. Poza celnikami wśród zatrzymanych był także Radosław W., prezes i główny akcjonariusz Redanu. Po przesłuchaniu prokuratura postawiła mu zarzut wręczania korzyści majątkowych celnikom. Grozi za to do 12 lat więzienia.

Negatywna reakcja

Indagowana przez nas spółka przesłała nam w poniedziałek wieczorem oświadczenie, z którego wynikało, że prezes "złoży wyjaśnienia w sprawie prowadzonej przez CBŚ". Kilka godzin później sprecyzowała w raporcie bieżącym: "prezes Radosław Wiśniewski został zatrzymany w celu złożenia wyjaśnień". Z naszych informacji wynika, że sąd zdecydował wczoraj o zwolnieniu menedżera za kaucją. Poręczenie majątkowe wyniosło 2,1 mln zł.

Reklama

Firma już w poniedziałek zapewniła, że afera korupcyjna nie ma wpływu na jej bieżącą działalność oraz że przedsiębiorstwo wypełnia wszelkie zobowiązania zarówno w stosunku do klientów, partnerów biznesowych, pracowników, jak i inwestorów. Ci ostatni zareagowali jednak wczoraj nerwowo. W trakcie sesji spadek notowań sięgał ponad 30%. Właściciela zmieniło 640,5 tys. akcji Redanu (3% kapitału) - najwięcej w giełdowej historii firmy. Średni dzienny wolumen z ostatniego miesiąca to 12 tys. akcji.

Zdaniem wiceprezesa przedsiębiorstwa Piotra Kulawińskiego, inwestorów giełdowych niepotrzebnie ogarnęła wczoraj panika. - Niestety, ci, którzy się jej poddali, stracili. Sądzę, że będą wkrótce bardzo, bardzo żałować decyzji o sprzedaży akcji - ocenia P. Kulawiński. Jego zdaniem, kontrahenci Redanu przyjęli informacje o zatrzymaniu prezesa spokojnie. Wielu zgłosiło się z ofertą pomocy. Nikt nie mówił o rezygnacji ze współpracy. Spółka odebrała jednak telefony od zaniepokojonych banków i akcjonariuszy. - Zapewniłem ich, że pod względem operacyjnym przedsiębiorstwo funkcjonuje normalnie i że żadnych zakłóceń nie będzie, choć oczywiście są to dla nas ciężkie chwile - mówi wiceprezes.

Korzyści dla Redanu?

O ile w oświadczeniu przesłanym do nas spółka zapewniała, że - według jej najlepszej wiedzy - sprawa nie ma związku z działalnością prowadzoną przez Redan, o tyle w raporcie bieżącym tego typu stwierdzenia już nie padły. Jak jest naprawdę? Zbigniew Matwiej, oficer prasowy CBŚ, odmówił komentarzy. - Sytuacja jest niejednoznaczna. Zarzut postawiony prezesowi mówi o wręczaniu łapówek (w sumie chodzi o prawie pół miliona złotych - red.) w celu osiągnięcia korzyści przez Redan. O ile wiem, prokurator nie sformułował jednak tezy, na czym te korzyści Redanu miałyby polegać - mówi wiceprezes Kulawiński.

Krzysztof Wolski, naczelnik wydziału ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Okręgowej w Łodzi, twierdzi, że postępowanie dotyczy zdarzeń sprzed dwóch lat. - Nie ma to więc związku z bieżącą działalnością spółki. W ogóle działalność Redanu jako firmy giełdowej, w tym jej sytuacja finansowa, mało nas interesuje. Nie widzę powodów, aby miało być inaczej. Po prostu nie ma na razie do tego podstaw.

- Nie mamy sobie nic do zarzucenia. Nie boimy się. Wielokrotnie byliśmy kontrolowani. W zeszłym roku UKS analizował nasze sprawozdania za lata 2001 i 2002 oraz połowę 2003 r. Koncentrował się na kwestiach zgłoszeń celnych i deklaracjach wartości celnej towarów. Kontrola trwała pół roku. Wnioski były pozytywne dla nas. Każdy, kto zna ten biznes, wie, że tak duży organizm jak nasz nie może funkcjonować na czarno - twierdzi wiceprezes Kulawiński. Zapewnia, że prokuratura nie zwracała się do spółki o żadne informacje czy dokumenty. W poniedziałek przeszukany został gabinet prezesa. Zabezpieczono jego materiały. - Ale tylko prywatne - twierdzi wiceprezes.

- Zwrócimy się jednak o dokumenty dotyczące kontroli realizowanych w Redanie, w interesującym nas okresie, przez urzędników Izby Celnej - informuje prokurator Wolski.

Prokuratura zabezpieczyła m.in. samochody, pieniądze i nieruchomości zatrzymanych. - W przypadku prezesa wiem tylko o zajęciu pewnej, niewielkiej zresztą, kwoty pieniędzy - mówi wiceprezes Kulawiński. - W tej sprawie nie udzielam informacji. Prokuratura ma siedem dni na wydanie postanowienia o zabezpieczeniu - wyjaśnia prokurator Wolski. Czy rozważy zajęcie akcji Redanu należących do prezesa? - Wykluczam to. Nie widzę takiej potrzeby - twierdzi.

Radosław W. jest założycielem Redanu i większościowym akcjonariuszem spółki. Przedsiębiorstwo handluje odzieżą w salonach Top Secret, Textil Market i Troll. Większość odzieży importuje, w tym przede wszystkim z Dalekiego Wschodu.

Branża gorzej postrzegana?

Wczoraj na wartości traciły akcje dwóch innych firm giełdowych, stosujących identyczny model biznesowy jak Redan (projektowanie i sprzedaż ubrań poprzez własną sieć dystrybucji, ale szytych przez innych przedsiębiorców, głównie zagranicznych). Notowania gdańskiego LPP spadły o 2,3%, do 545 zł, a krakowskiego Artmana o 3,8%, do 8,8 zł. W obu przypadkach kurs znajduje się w trendzie spadkowym już od pewnego czasu. Jeśli chodzi o LPP - od niedawna, w przypadku Artmana - od kilku miesięcy.

Parkiet
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »