Istny raj dla inwestorów

Dzięki funduszom Polacy mogą inwestować swoje oszczędności na całym świecie. Nie jest to jednak oferta dla wszystkich - ze względów finansowych i poziomu akceptacji ryzyka.

Z chwilą otwarcia naszego rynku kapitałowego możliwości korzystnego lokowania oszczędności Polaków znacznie się poszerzyły. Swój udział mają w tym zagraniczne instytucje finansowe - tacy giganci jak Merrill Lynch czy Franklin Templeton oferują nam już ponad 200 funduszy inwestujących praktycznie na całym świecie. Lokują pieniądze zarówno w papiery dłużne rządowe, jak i akcyjne, skupiają się na określonych typach spółek (np. małe i średnie lub blue-chipy), wybranych branżach, sektorach, stawiają na rynek surowcowy czy nieruchomości - wybór jest ogromny.

Reklama

Nie jest to jednak oferta dla każdego chętnego - są one denominowane w obcych walutach, najczęściej euro lub dolarach, rzadziej w funtach, jenach czy koronach, co rodzi określone ryzyko związane ze zmianami kursów. Dla osób dysponujących stosunkowo niewielkimi oszczędnościami w złotych oznacza to także wysokie progi finansowe.

Euro i dolary

Ostatnie lata, jak oceniają Analizy Online, były bardzo dobre dla funduszy akcyjnych w euro - indeksy poszły w górę o 7 proc. w ciągu 12 miesięcy, a w okresie trzyletnim zyskały 41 proc.

W Europie najbardziej korzystne okazały się inwestycje na tzw. emerging markets - krajów rozwijających się, jak Polska, Węgry, Czechy, gdzie indeks od 2003 r. przyrósł o 89 proc.

Niewielka to jednak pociecha, zważywszy że - jak podkreślają Analizy - oferta dla polskich inwestorów zawiera tylko 9 funduszy w euro, a dominującą walutą jest tu dolar.

Zyskowne były także inwestycje w Europie Zachodniej (rekordzista - Franklin European Small-Mid Cap Growth wypracował w ciągu 3 lat 100 proc. zysku).

Bardzo dobrze zarabiały fundusze akcyjne na rynkach azjatyckich, latynoamerykańskich i rosyjskim. Fundusze papierów dłużnych (26), wśród których najwięcej jest obligacji europejskich - miały słabe roczne wyniki (2-3 proc.), lepsze były rezultaty trzyletnie (5-20 proc.).

Na koniec września 2006 r. w Polsce działało 114 funduszy i subfunduszy zagranicznych inwestycji w USD. Paradoksalnie - choć najwięcej z nich inwestuje na rynku amerykańskim - mają one wyniki słabsze niż indeksy światowe.

Te zaś to istny "raj" dla inwestorów, gdyż ceny akcji na świecie wzrosły o 13 proc. w ciągu roku i 54 proc. w ciągu trzech lat, a na rynkach rozwijających się nawet kilkakrotnie więcej. Najlepiej, w opinii Analiz, wypadają tu produkty Merrill Lynch, wyróżniły się także fundusze Templeton, Legg Mason, słabo natomiast wypadły WIOF.

Zainteresowanym funduszami hybrydowymi (mieszanymi) zagraniczne firmy proponują 17 takich produktów, które przyniosły bardzo dobre zyski.

Polska globalna

Polskie TFI od paru lat mają w swojej ofercie także fundusze inwestujące na rynkach obcych (przyjmujących wpłaty także w złotych), choć liczba ich nie jest jeszcze zbyt duża. Pierwsze pojawiły się fundusze bezpieczne - obligacji europejskich czy amerykańskich, potem przyszła kolej na akcyjne. Nowe produkty tego typu często mają postać funduszy parasolowych ze względów podatkowych i formalnoprawnych. Jest to korzystne zarówno dla klienta, jak i dla towarzystwa.

Produkty denominowane w euro, znajdujące się w ofercie polskich TFI, jak dotąd nie mogą się pochwalić specjalnie dobrymi rezultatami - oceniają Analizy Online. - W ciągu 12 miesięcy miały ujemną stopę zwrotu (-0,6 proc.), w okresie trzyletnim zyskały 5,6 proc. Najlepszy okazał się Millennium SFIO Funduszy Zagranicznych Konserwatywny EUR, który przyniósł 1,6 proc. w krótkim okresie (rok), a w długim (3 lata) - Arka BZ WBK Obligacji Europejskich FIO (10 proc.).

Warto jednak pamiętać, że większość naszych towarzystw to część firm o globalnym zasięgu - jak Pioneer, Fortis, ING czy Union Investment. To właśnie one wprowadzały i "oswajały" z nowymi, światowymi produktami, mało u nas znanymi. I choć oferta ta jest z pewnością skromniejsza niż potentatów zagranicznych, jednak często jest też bardziej dostosowana do możliwości i oczekiwań klienta. Takie fundusze proponuje już większość polskich TFI, ale ich adresatem, ze względu na wysokość wpłat, są zamożniejsi inwestorzy, którzy godzą się też na większe ryzyko.

- Fundusze nie kierują się benchmarkiem, lecz atrakcyjnością - mówi Małgorzata Góra, prezes zarządu Union Investment TFI. A Europa Centralna czy Wschodnia, Rosja i Turcja - nadal są bardzo atrakcyjne. Prognozy na następny rok dla tego regionu są optymistyczne - wzrost PKB o 4-5,8 proc. Dlatego utworzony niedawno fundusz Nowa Europa UI będzie dywersyfikował swój portfel (nie mniej niż 60 proc. akcji) między kraje OECD, UE, Rosję.

W przyszłości trzeba będzie też brać pod uwagę nie tylko kraje azjatyckie, ale także afrykańskie, jak np. Egipt. Zresztą w związku z globalizacją jest coraz więcej korelacji między rynkami.

Czas na Azję

Duże zainteresowanie wzbudził w 2005 r. parasolowy fundusz PKO/CS TFI (teraz PKO), z 5 subfunduszami inwestującymi we wszystkich regionach, w tym także w japońskie spółki (w jenach). Pioneer Pekao TFI, pierwszy i największy na polskim rynku, niemal od początku proponuje swoim uczestnikom inwestowanie na rynku amerykańskim, akcje i obligacje dolarowe - rządowe i korporacyjne. Regularnie poszerza tę ofertę, niedawno dołączył też fundusze europejskie. Zarządzający liczą, że hitem okaże się utworzony latem br. parasolowy Pioneer Funduszy Globalnych SFIO inwestujący na początek na rynkach azjatyckich. Trzy subfundusze: Dochodu i Wzrostu Rynku Chińskiego, Japońskiego i Regionu Pacyfiku - to trzy strategie i klasy ryzyka.

- To produkt właśnie na ten czas. Zamiast biernie przyglądać się azjatyckiej, zwłaszcza chińskiej, ekspansji, niskim cenom, bardzo groźnemu eksportowi - zarabiajmy dzięki Azji i razem z nią - przekonuje Łukasz Kwiecień, dyrektor Investment Communications Pioneera. - Nieobecność portfelowa i niewykorzystanie takich szans jak Chiny, Indie, Hongkong, Tajwan, Korea, Tajlandia czy "wracająca do życia" Japonia - może oznaczać w długim terminie pozbawienie się szansy na uczestniczenie w zyskującym na znaczeniu nurcie światowych inwestycji.

Zdaniem Krzysztofa Stupnickiego, prezesa zarządu AIG TFI, zysków należy szukać na rynkach krajów, które rozwijają się szybciej niż reszta i są już regulowane. Polska, dotąd bardzo zyskowna, w miarę konwergencji spadnie do kategorii średnio atrakcyjnych państw pod tym względem. Europą, zwłaszcza tą "starą", nie warto już sobie zawracać głowy. Przyszłość należy do rynków Azji, która rozwija się w tempie 8,5 proc. PKB rocznie i ciągnie świat. To nie tylko Chiny, to także mniejsze kraje tego regionu jak Korea.

- To naturalna alternatywa dla polskiego inwestora - podkreśla Stupnicki. - Oczywiście inwestowanie na rynkach dojrzałych jest proste, ma jasne reguły, ale klucz do zysku to właśnie nowe państwa azjatyckie, Indie, Ameryka Południowa.

Makroekonomiczne wskaźniki potwierdzają obserwacje specjalistów. I nawet fakt, że na warszawskiej GPW ciągle jeszcze można uzyskać dwucyfrowe stopy zwrotu, niczego nie przesądza.

- Od 5 lat polski rynek akcji pozostaje w trendzie wzrostowym, ale warto zwrócić uwagę, że jest to najdłuższy okres wzrostowy w historii naszej giełdy - mówi Grzegorz Latała, główny ekonomista Commercial Union IM.

Hossa na rynku surowcowym i rynku akcji spowodowana jest bardzo dobrą koniunkturą gospodarczą, napędzaną w dużym stopniu przez Chiny. Obligacje są już w trendzie spadkowym, podczas gdy surowce i akcje są niewiele poniżej swoich szczytów.

Gazeta Bankowa
Dowiedz się więcej na temat: Chiny | TFI | fundusze | oszczędności
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »