Jak ograniczać straty inwestując?

Inwestowanie na rynkach kapitałowych wiąże się z możliwością poniesienia strat. Niezbędnym warunkiem, by skutecznie je ograniczać, jest odpowiednie podejście do ryzyka.

W dłuższym okresie czasu nie sposób uniknąć nieudanych transakcji, a wówczas olbrzymie znaczenie ma skala spowodowanych przez nie strat. Jeśli nie są one kontrolowane, to mogą zniweczyć wyniki wcześniejszych udanych inwestycji lub doprowadzić do utraty części albo nawet całości kapitału. Ograniczanie możliwych strat wymaga wypracowania i konsekwentnego stosowania własnej strategii zarządzania ryzykiem. Brak takiej strategii u początkujących inwestorów lub jej błędne stosowanie przez inwestorów profesjonalnych są jedną z głównych przyczyn porażki na rynkach kapitałowych.

Reklama

Co utrudnia kontrolowanie ryzyka?

Generalnie każda decyzja inwestycyjna powinna wynikać z przyjętego systemu inwestowania, być gruntownie przemyślana i uwzględniać szansę na sukces, ale także ryzyko i dopuszczalną skalę porażki. Takie podejście sprzyja kontroli ryzyka i ograniczaniu potencjalnych strat. Nie jest to jednak łatwe, szczególnie dla początkujących inwestorów. Na drodze staje kilka istotnych i nie zawsze uświadamianych przeszkód:

Po pierwsze: emocje. Jedną z głównych przyczyn niepowodzeń na giełdzie jest podejmowanie decyzji pod wpływem emocji. Nie da się ukryć, że giełda wzbudza emocje, czasem nie mniejsze niż np.: sporty ekstremalne. Wielu inwestorów daje się im ponosić i zaczyna podejmować coraz bardziej ryzykowne i błędne decyzje. Kontrola własnych emocji jest jednym z najtrudniejszych elementów w inwestowaniu i wymaga dużej uwagi oraz zaangażowania inwestora.

Po drugie: psychologia tłumu. Nawet, jeśli inwestor kontroluje swoje emocje, to bardzo często podejmuje decyzje nie na podstawie własnej oceny, lecz kierując się oceną innych. Abstrahując od słuszności strategii zakładającej podążanie za trendem czy słuchanie rekomendacji, w praktyce oznacza ona zwykle również uzależnienie kontroli nad ryzykiem od oceny sytuacji przez innych uczestników rynku, czy też różnorodnych ekspertów- czyli w praktyce osłabienie tej kontroli.

Po trzecie: niedoszacowanie ryzyka mało prawdopodobnych zdarzeń. Ludzki umysł ma skłonność do ignorowania zdarzeń, które są mało prawdopodobne, a tymczasem prawdopodobieństwo wystąpienia gwałtownych zmian cen jest na giełdzie o wiele wyższe, niż wynika to ze standardowych założeń statystycznych. Na rynki kapitałowe wpływ ma szereg różnorodnych i trudnych do oceny czynników. Często wystarczy, że niespodziewane zdarzenie wystąpi nawet gdzieś w innej części świata, a pomimo tego błyskawicznie znajduje przełożenie na notowania giełdowe.

Po czwarte: problem z akceptacją nawet małych strat. Jak wynika z badań, ludzie mają skłonność do preferowania potencjalnego zysku nad pewną stratę. Jeśli mamy do wyboru dwie opcje: małą, ale pewną stratę z inwestycji albo małą szansę na zysk przy równocześnie dużym prawdopodobieństwie znacznych strat - większość z nas wybierze drugą opcję. Ta skłonność każe inwestorom utrzymywać deficytowe pozycje w nadziei na odwrócenie się trendu zamiast ograniczyć straty i rozpocząć poszukiwanie nowej okazji do inwestycji.

Jak zacząć kontrolować ryzyko?

Poszczególni inwestorzy mają też różny poziom akceptacji ryzyka, wobec czego sami powinni wypracować swoją strategię zarządzania ryzykiem. Zarządzanie ryzykiem nie musi oznaczać tworzenia bardzo skomplikowanego systemu. Wielu inwestorów opiera się na kilku podstawowych zasadach i z powodzeniem sobie z tym radzi. Jednak im większe ryzyko decydujemy się ponosić, tym lepiej nasz system powinien być dopracowany. Poszukując własnego systemu warto rozważyć zasady takie jak:

Najpierw ochrona kapitału. Generalna zasada w zarządzaniu ryzykiem podczas inwestycji kapitałowych mówi, że należy najpierw zadbać o ochronę kapitału i ograniczenie potencjalnych strat, a dopiero potem zadbać o zyski. Zasadą tą posługuje się zdecydowana większość inwestorów profesjonalnych - dzięki temu są w stanie utrzymać się w biznesie całymi latami, a przy tym generować zyski.

Dywersyfikacja. Podstawowa, klasyczna zasada w zarządzaniu ryzykiem to dywersyfikacja, czyli przysłowiowe nie wkładanie wszystkich jajek do jednego koszyka. Dywersyfikacja jest jedną z najprostszych, a zarazem bardzo skutecznych metod ograniczania ryzyka. Można ją rozpatrywać na kilku podstawowych poziomach, przy czym najważniejsze są:

  • dywersyfikacja na poziomie portfela, czyli podział portfela na część lokowaną w tzw. bezpieczne aktywa (np. lokaty czy obligacje) oraz część, która będzie inwestowana w aktywa bardziej ryzykowne (np. akcje czy opcje). Dywersyfikacja na tym poziomie sprawia, że pewna część portfela nie jest narażona na ryzyko, przez co ograniczeniu ulega skala ewentualnych strat. W skrajnym przypadku strata będzie równa wartości tej części portfela, która została zainwestowana w ryzykowne aktywa, ale nie obejmie drugiej części portfela.
  • dywersyfikacja na poziomie aktywów, czyli wybór pomiędzy poszczególnymi papierami wartościowymi (np. między akcjami różnych firm lub różnymi kontraktami terminowymi). Tutaj bardzo istotnym jest wybór takich walorów, które są ze sobą jak najmniej skorelowane, np. akcji firm z różnych, niepowiązanych sektorów gospodarki.

Transakcje stanowiące mały udział w wartości portfela. Ten sposób zarządzania ryzykiem bazuje na rachunku prawdopodobieństwa. Jednorazowa transakcja, bez względu na to, jak jest obiecująca, powinna procentowo stanowić małą wartość w stosunku do całego portfela. Procent ten jest kwestią subiektywną - eksperci podają różne liczby - zwykle około 2 proc. Dzięki tej metodzie można zwiększyć szansę na zyski poprzez dłuższe "pozostanie w grze" i zwiększenie liczby zawieranych transakcji. Przykładowo, gdy 5 razy zainwestuje się 2 proc. portfela, to nawet przy serii porażek na całą kwotę inwestycji łączne straty wyniosą 10 proc. kapitału. Jeśli jednak wykona się 5 transakcji o wartości 20 proc. portfela, to przy takim samym ciągu niepowodzeń rachunek będzie musiał zostać zamknięty.

Ograniczanie zaistniałej straty. Zasada ta mówi, że jeśli w danej transakcji popełniony został błąd, to należy niezwłocznie się z niej wycofać aby ograniczyć zakres strat. Zawodowi inwestorzy, jak np. Monroe Trout, sugerują, by dopuszczalny próg strat ustalić na 1.5 - 2 proc. zainwestowanej kwoty. Szybkie wycofanie pozwala również nie ponosić kosztu alternatywnego, jakim jest zamrożenie kapitału w nieudanej transakcji i możliwość wykorzystania go w kolejnej inwestycji.

Brak przymusu inwestowania. Inwestor indywidualny nie ma przymusu inwestowania, któremu podlegają np. profesjonaliści pracujący w instytucjach finansowych. Oznacza to, że może on nawet całkowicie wycofywać się z inwestycji w okresach, które uzna za niesprzyjające zaangażowaniu na rynkach kapitałowych. Może również wykonywać mniej transakcji - ograniczając się do tych, które uznaje za obiecujące, nawet jeśli wymaga to bierności przez dłuższy czas. Unika wówczas ewentualnych strat wynikających z inwestowania w walory, co do których nie ma pewności, lecz nie znajduje nic lepszego w danym okresie.

Stopniowe zmienianie zaangażowania. Zasada ta zakłada stopniowe zwiększanie/zmniejszanie zaangażowania na danej pozycji - zamiast jednego dużego zlecenia wykonywanych jest kilka mniejszych w pewnych odstępach czasu. Dzięki temu zmniejszeniu ulega kwota ewentualnych strat, jeżeli trend odwróci się nagle niezgodnie z oczekiwaniami inwestora, a także czyni całą inwestycję mniej uzależnioną od ceny, jaka zostanie uzyskana w pojedynczym zlecaniu - co może również ograniczyć potencjalne straty (choć wpływa też na ewentualne zyski).

Rozważne korzystanie z lewara. Inwestowanie z tzw. lewarem, stosowane często np. na rynkach kontraktów terminowych może narażać inwestora na duże ryzyko. W związku z tym należy bardzo ostrożnie korzystać z dodatkowego kapitału - tak, aby jego zaangażowanie nie naruszało innych przyjętych przez inwestora zasad kontroli ryzyka.

Kontrolowana spekulacja. Wielu początkujących, ale także wielu doświadczonych inwestorów ulega pokusie przeprowadzania inwestycji spekulacyjnych, które mogą przynieść potencjalnie wielkie zyski, lecz zazwyczaj kończą się kompletną porażką. Z punktu widzenia ograniczania możliwych strat w portfelu należałoby całkowicie je wyeliminować. Z drugiej jednak strony oznacza to ryzyko zmniejszenia zysków. Rozwiązanie kompromisowe - które podsuwa m.in. Jim Cramer - to przeznaczenie pewnej części portfela - i tylko jej - na czystą spekulację. Pozwala to odnieść dwie korzyści: umożliwia uchwycenie ewentualnych zysków z tego rodzaju transakcji, a także dostarcza kontrolowanej dawki emocji, co pomaga ograniczać ich wpływ w podejmowaniu decyzji w innych częściach portfela.

Na koniec warto również dodać, że w ograniczaniu ryzyka ważnym jest nie tylko wybór zasad, ale też konsekwentne ich stosowanie. Można zbudować bardzo dobry system kontroli i zastosować go przy wszystkich transakcjach, po czym tylko raz z niego zrezygnować i właśnie wtedy ponieść dotkliwą porażkę. Dyscyplina nie gwarantuje całkowitego wyeliminowania strat, ale przynajmniej umożliwia utrzymywanie ich na kontrolowanym poziomie.

Podsumowując - w zarządzaniu ryzykiem warto znać stojące na drodze każdego inwestora przeszkody i korzystać ze sprawdzonych zasad. Dzięki temu można chronić swój kapitał i ograniczać straty, a przez to "utrzymać się w grze" przez dłuższy czas, co znacząco podnosi szansę na sukces inwestycyjny.

Tomasz Aleksandrowicz

miesięcznik KAPITAŁOWY
Dowiedz się więcej na temat: ryzyko | inwestowanie | emocje
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »