Jakie przewidywania przed konferencją w Jackson Hol?

Tegoroczne sympozjum w Jackson Hole, które rozpoczyna się dziś i będzie trwać do 23 sierpnia, z pewnością będzie miało istotne znaczenie dla sytuacji na rynkach. To zwykle najlepsza okazja dla przedstawicieli banków centralnych, aby zasugerować przyszłe kierunki polityki.

W ostatnich latach Bernanke dał do zrozumienia, że planuje drugą i trzecią rundę luzowania ilościowego, Draghi zapowiedział możliwość skupu aktywów w strefie euro, a prezes Szwajcarskiego Banku Narodowego, Jordan, potwierdził konieczność kontynuacji niekonwencjonalnej polityki pieniężnej zaledwie kilka miesięcy po uwolnieniu kursu franka szwajcarskiego w 2015 r.

Ten rok powinien potwierdzić, że zbliża się odwrócenie kierunku światowej polityki pieniężnej, ponieważ coraz więcej banków centralnych w ostatnich tygodniach podejmuje decyzję o obniżeniu stóp procentowych. Na razie wiemy jedynie, że prezes Fed w piątek wygłosi przemówienie.

Reklama

Nie mamy jeszcze listy prelegentów (powinna ona zostać opublikowana wkrótce), jednak najprawdopodobniej nacisk położony będzie na "wyzwania polityki pieniężnej", w tym na dyskusję na temat implikacji rozbieżności w zakresie stóp procentowych, oddziaływania luzowania ilościowego na rynki kapitałowe, nowego mandatu banków centralnych oraz drogi do normalizacji.

Nasze przewidywania:

- Banki centralne powinny potwierdzić swoją gotowość do ponownego podjęcia działań wyprzedzających, aby przedłużyć obecny cykl koniunkturalny i uniknąć recesji. Pod względem makroekonomicznym jest wiele powodów do niepokoju.

Dziewięć kluczowych gospodarek jest w recesji lub na skraju recesji, w szczególności Niemcy, Wielka Brytania, Włochy, Brazylia i Argentyna.

W przypadku niektórych z nich zagrożenie dla wzrostu gospodarczego jest wyraźnym wynikiem wojny handlowej, dla innych jednak to przede wszystkim konsekwencje źle prowadzonej polityki w ostatnich latach.

- Ze względu na obecne zainteresowanie rynku tym tematem, banki centralne najprawdopodobniej wypowiedzą się na temat odwróconej krzywej dochodowości. Ponownie, z dużym prawdopodobieństwem będą umniejszały jej znaczenia.

Co ciekawe, Bank Rezerwy Federalnej w Saint Louis opublikował niedawno dokument analizujący relację pomiędzy recesją a przypadkami odwrócenia krzywej dochodowości (dokument ten dostępny jest tutaj).

Wnioski są jednoznaczne: "W Niemczech, Francji i Stanach Zjednoczonych po niemal każdym przypadku odwrócenia krzywej dochodowości w ciągu kilku lat następowała recesja, co sugeruje, że w tych krajach błędy pierwszego rodzaju mogą być mało prawdopodobne".

Zawsze można poddawać miarodajność tej metody w wątpliwość, jednak należy przyznać, że ostatnie odwrócenie to sygnał, iż rynek obligacji jest przekonany - z czym się osobiście zgadzam - że perspektywy długoterminowe wzrostu gospodarczego są niekorzystne.

- Prezes Fed może bagatelizować możliwość obniżenia stóp we wrześniu o 50 punktów bazowych. W zależności od przyjętych mierników, inwestorzy są przekonani, że jest możliwość obniżenia stóp o 50 punktów bazowych w przyszłym miesiącu (prawdopodobieństwo to wynosi 35% według CME i 48% według agencji Bloomberg).

Im wyższe oczekiwania, tym większe rozczarowanie. Nie możemy zatem wykluczać kolejnego chaosu na rynku, jeżeli Powell wykaże zbyt wielką ostrożność w odniesieniu do dalszych działań Fed i poinformuje, że obniżka wyniesie 25 punktów bazowych.

- Jak bardzo można obniżyć stopy referencyjne?

Być może odpowiedź na to pytanie poznamy właśnie w tym tygodniu. Najnowsza analiza "odwróconych stóp" opublikowana przez Bank Japonii zakłada, że w strefie euro będzie to -1%.

Wydaje się to sugerować, że EBC ma nadal spore pole manewru do obniżenia stopy depozytowej we wrześniu...

- Banki centralne powinny ponadto ostrzec przed ryzykiem związanym z wojną walutową, w kontekście zarzucenia Chinom przez Stany Zjednoczone manipulacji walutą. Wojna walutowa stanowi naturalne przedłużenie wojny handlowej, jednak rośnie ryzyko, że doprowadziłaby ona do wzrostu zadłużenia i sztormu inflacyjnego, podobnie jak w latach 70.

Christopher Dembik, dyrektor ds. analiz makroekonomicznych w Saxo Banku

Przed szczytem siedmiu najbardziej uprzemysłowionych krajów świata (G7) we francuskim Biarritz, prezydent Francji Emmanuel Macron przedstawił się jako rzecznik interesów Europy na tym forum.

Rozmawiając z dziennikarzami Stowarzyszenia Prasy Prezydenckiej, Emmanuel Macron za swe główne zadanie uznał "ratowanie cywilizacji europejskiej". Prezydent Francji powtarzał z naciskiem, że - Europa nie może być niczyim wasalem i stąd moja walka o suwerenność Francji i Europy.

"Ta suwerenność musi być militarna, strategiczna, cybernetyczna" - wyliczał prezydent, wyrażając ubolewanie, że "na zbyt długo pozostawiono to (dążenie do tej suwerenności) suwerenistom".

Macron zdefiniował Francję jako "mocarstwo równowagi", jako państwo, które jest "niezaangażowane". - Mamy przyjaciół - sprecyzował - ale wrogowie naszych przyjaciół nie zawsze są i naszymi wrogami.

Prezydent Macron nakreślił zagrożenia i ostrzegał, że jeżeli Europa nie znajdzie sposobu na wyjście z kryzysów, to grozi jej marginalizacja i podległość innym.

- Żyjemy w przełomowym okresie historycznym, pośród głębokiego kryzysu demokracji, gdyż kwestionowane są zarówno jej reprezentatywność, jak i skuteczność. Zmiana klimatu, niszczenie środowiska, rozwój technologii i migracje budzą lęki wśród jednostek i społeczeństw. Z tymi problemami nie można sobie poradzić w skali jednego kraju - tłumaczył Emmanuel Macron.

Następnie podkreślił, że współczesny kapitalizm tworzy nierówności, niemożliwe do zaakceptowania. Ten stan rzeczy powoduje, jego zdaniem, tworzenie się nieliberalnych demokracji, dążność do izolacjonizmu i unilateralizmu, do uwolnienia się z norm międzynarodowych.

Macron wskazując na "wojny prowadzone cudzymi rękami", na "coraz częstsze ataki pracowników humanitarnych", obecną epokę nazwał "nowym wiekiem bezkarności" .

Prezydent określił te ewolucje jako "koniec porządku światowego, opartego na hegemonii Zachodu". Wynika to, jego zdaniem, "ze słabości i błędów", jak i z wyłonienia się nowych potęg państwowych oraz z tego, że zmienia się sama natura władzy.

Emmanuel Macron przyznał, że "szczyt G7 wszystkiego nie załatwi. Tłumaczył jego użyteczność, podkreślając, że spotkanie w Biarritz nie ograniczy się do 7 przywódców, bo zaprosił na nie również przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego, przedsiębiorców i związkowców. Obecnych będzie również 8 państw nienależących do G7.

Wachlarz pytań dziennikarzy objął zarówno brexit, jak i stosunki z Rosją, koniec traktatu INF i porozumienie nuklearne z Iranem.

Prezydent, nazywając Rosję potęgą polityczną, militarną i strategiczną, zwrócił uwagę na jej słabość demograficzną i gospodarczą. Jej PKB równy jest Hiszpanii - porównał. Po czym kolejny raz nazwał Rosję "mocarstwem oświeceniowym", ale zauważył, że kraj ten nigdy nie zaznał liberalnej demokracji.

Bronił rozmów z prezydentem Putinem i podkreślał, że pozostawienie Rosji samej sobie oznacza zdobycie przez nią nowych satelitów i zaczepną politykę. - A jeśli odwróci się w stronę Chin, to stanie się od nich zależna - mówił prezydent Francji i sugerował nawet, że podczas poniedziałkowej rozmowy prezydent Rosji wyraził podobną opinię.

Emmanuel Macron powiedział, że rozumie powody wyjścia USA z traktatu INF (o zakazie rakiet pośredniego zasięgu). Uznał jednak, że Waszyngton bardziej niż Rosji, obawia się rozwoju tej broni przez Chiny, które nie były stroną traktatu. "Lepiej byłoby utrzymać traktat, włączając weń Chiny" - skomentował prezydent Francji.

PAP. z Paryża Ludwin Lewin

Saxo Bank
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »