Małe spółki w odwrocie

Wprowadzenie Warsetu uwidoczniło tylko obserwowane od dawna zjawisko marginalizacji znaczenia na GPW niewielkich i mało płynnych spółek.

Wprowadzenie Warsetu uwidoczniło tylko obserwowane od dawna zjawisko marginalizacji znaczenia na GPW niewielkich i mało płynnych spółek.

Wprowadzenie Warsetu uwidoczniło tylko obserwowane od dawna zjawisko marginalizacji znaczenia na GPW niewielkich i mało płynnych spółek. Inwestorzy coraz rzadziej interesują się papierami, z których trudno "wyjść", a co za tym idzie, jeszcze trudniej na nich zarobić. Mimo ostatnich wzrostów spółek z WIG20, indeks WIRR cały czas spada.

Marginalizacja znaczenia małych spółek jest widoczna gołym okiem po wprowadzeniu przez giełdę systemu rozliczeniowego Warset. Zwiększył on wprawdzie liczbę firm w notowaniach ciągłych, ale jednocześnie ograniczył zainteresowanie podmiotami notowanymi w systemie jednego i dwóch fixingów.

Reklama

W rezultacie kursy wielu firm od dawna przypominają linię ciągłą z tendencją do powolnego opadania. Widać to najlepiej na wykresach WIG20 i WIRR. Podczas gdy pierwszy indeks gwałtownie odreagowuje, WIRR od końca sierpnia systematycznie spada.



Duże jest piękne



Małymi spółkami nie interesują się analitycy i inwestorzy instytucjonalni. Nawet duże polskie biura maklerskie, którym zależy na drobnych inwestorach, nie przyglądają się małym przedsiębiorstwom. Widać to dobrze po rekomendacjach nawet takich biur, jak CDM Pekao czy BDM PKO BP - rekomendują one tylko kilkadziesiąt spółek notowanych na warszawskim parkiecie.

Zdaniem Michała Szymańskiego, doradcy inwestycyjnego ING BSK Asset Management, zmniejszenie zainteresowania inwestorów małymi spółkami wynika z ewolucji "struktury" inwestorów na warszawskiej giełdzie. - Po pojawieniu się inwestorów instytucjonalnych, takich jak np. fundusze emerytalne, relatywnie zmniejszył się wpływ drobnych inwestorów indywidualnych na rynek - mówi M. Szymański. Zwraca on uwagę na fakt, iż inwestorzy indywidualni reprezentują inne podejście do rynku niż instytucje, dla których ważniejszy jest benchmark (np. odniesienie do indeksu WIG20) niż nominalny lub procentowy zarobek.

- Osoby fizyczne częściej interesują się małymi spółkami. W przeciwieństwie do inwestorów instytucjonalnych, drobni inwestorzy nie są w stanie przeanalizować wielu wskaźników dużych spółek, choćby ze względu na brak czasu i umiejętności - mówi M. Szymański. Inwestorzy instytucjonalni mają tymczasem sztaby wyszkolonych analityków dokonujących waluacji spółek.



Atrakcyjne blue chipy



W sytuacji, kiedy drobni inwestorzy widzą, że nie są w stanie zarobić na małych spółkach, mogą zamykać swoje pozycje, pogłębiając tylko dekoniunkturę na WIRR. Z takim zjawiskiem mamy do czynienia prawdopodobnie teraz. Impulsem do ostatnich wzrostów na giełdzie były głównie blue chipy, kupowane oczywiście przez graczy instytucjonalnych.

Jak można przypuszczać, proces ewolucji struktury akcjonariuszy na warszawskiej giełdzie będzie postępował. Z roku na rok wzrasta pozycja funduszy emerytalnych (w 2001 r. mają one otrzymać ponad 14 mld zł, z których spora część zostanie zapewne zainwestowana w akcje dużych i płynnych firm).

Ze względu na małą kapitalizację, akcji małych spółek nie opłaca się kupować instytucjom, które muszą dywersyfikować swój portfel. Zarządzający funduszami przyznają, że nawet jeśli spółka jest dobra fundamentalnie, to i tak niełatwo ją kupić, a - co gorsza - jeszcze trudniej sprzedać. Trudno się zatem spodziewać, aby w przyszłości do wzrostów kursów akcji małych firm przyczyniali się inwestorzy instytucjonalni.



Futures szkodzą małym



Do spadku zainteresowania akcjami małych spółek przyczynia się także rozwój instrumentów pochodnych. - Olbrzymi sukces kontraktów futures doprowadził do tzw. efektu kanibalizacji produktowej - uważa Michał Szymański. Jego zdaniem, wielu inwestorów indywidualnych grających na futures to ci, którzy wcześniej interesowali się małymi spółkami. - Grą na futures zajmują się w Polsce głównie osoby fizyczne. Sądzę jednak, że w przyszłości kontraktami będą się także interesować w większym stopniu instytucje, tak jak ma to miejsce na dojrzałych rynkach kapitałowych - twierdzi doradca ING BSK.

Mniejsze zainteresowanie inwestorów małymi spółkami wynika też zapewne z nie najlepszych doświadczeń. Wiele przykładów z GPW wskazuje dobitnie, że wchodząc na giełdę, wielu emitentów chciało jedynie ściągnąć najtańszym sposobem kapitał, potem zaś lekceważono drobnych akcjonariuszy (teoria tzw. prostego dawcy kapitału). - Takie przypadki z pewnością nie prowadzą do budowania dobrej atmosfery wokół rynku kapitałowego - uważa M. Szymański.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: zjawisko | Male | GPW | inwestorzy | WIG20
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »