Najważniejsze, że konflikt w Stomilu to przeszłość

Koncepcja prywatyzacji z inwestorem większościowym jest bardzo trudna do połączenia z rynkiem kapitałowym i obecnością mniejszościowych udziałowców w akcjonariacie. Konfliktów na tym tle można uniknąć tylko dzięki przejrzystości działania - uważa Andre Helin, prezes firmy audytorskiej BDO Polska.

Koncepcja prywatyzacji z inwestorem większościowym jest bardzo trudna do połączenia z rynkiem kapitałowym i obecnością mniejszościowych udziałowców w akcjonariacie. Konfliktów na tym tle można uniknąć tylko dzięki przejrzystości działania - uważa Andre Helin, prezes firmy audytorskiej BDO Polska.

"Puls Biznesu": Jak Pan ocenia decyzję Michelina o ogłoszeniu wezwania do sprzedaży akcji Stomilu Olsztyn i cenę zaproponowaną przez strategicznego inwestora w kontekście raportu BDO Polska, jako rewidenta ds. szczególnych tej spółki?

Andre Helin: Oferowana obecnie cena - 46,5 zł - jest o 90 proc. wyższa niż w poprzednim wezwaniu ogłoszonym na jesieni 2001 roku. W tym samym czasie klimat gospodarczy znacznie się pogorszył. Ponadto jeszcze na początku ubiegłego roku publikowane wyniki producenta opon były znacznie słabsze niż zakładano (chociaż ostatnio się poprawiły), a prezes olsztyńskiego Stomilu uzasadniał to trudną sytuacją rynkową. Jakie są więc racjonalne przesłanki podwyższonej oferty. To bardzo proste. Stomil zawsze był bardzo dobrym przedsiębiorstwem. Jego pierwotnie niska wycena giełdowa spowodowana była konfliktem między udziałowcami. Jestem przekonany, że jako niezależny rewident przyczyniliśmy się do zamknięcia sporu i osiągnięcia porozumienia między akcjonariuszami.

Reklama

Jeden z wniosków raportu BDO Polska stwierdzał, że zachodzi podejrzenie stosowania cen transferowych przez inwestora strategicznego wobec polskiej spółki. Tymczasem drugi raport przygotowany niedawno przez Deloitte & Touche mówił co innego.

- Nie tylko raport Deloitte & Touche mówił co innego. Każdy poprzedni raport mówił co innego. Żaden z tych raportów nie odnosił się konkretnie do problemu cen transferowych, tylko skrzętnie omijał temat. Ponadto Deloitte & Touche przygotowywał swój raport przez trzy miesiące na przełomie 2002 i 2003 roku. My zakończyliśmy badać olsztyńską spółkę ponad rok temu. Przez ten czas do Stomilu wchodzili audytorzy, ale również sąd oraz urzędy skarbowe. Po tych wszystkich przesłankach Michelin na pewno dmuchał na zimne i zaszły zmiany w polityce wobec Stomilu, a sama firma wyraźnie poprawiła wyniki. Już dla tych powodów oceniam, że oba raporty są nieporównywalne, gdyż były przygotowane w diametralnie innych warunkach. Trudność oceny polega również na tym, że kwestia nie ogranicza się jedynie do relacji Stomil - Michelin, ale Stomil - globalna grupa kapitałowa.

Konflikt w Stomilu był największą w historii polskiego rynku kapitałowego areną walki o prawa mniejszościowych udziałowców. Czy uważa Pan, że obecne wezwanie jest ich sukcesem?

- Najważniejsze, że ten konflikt się zakończył. Polski rynek kapitałowy nie jest jeszcze dojrzały, więc tym bardziej szkodzą mu takie konflikty jak w Olsztynie czy Elektrimie. Problemem jest to, że na giełdę wchodzą przede wszystkim spółki, które nie tworzą grup kapitałowych, lecz są przejmowane przez międzynarodowe koncerny. Praktyka pokazuje, że koncepcja prywatyzacji z inwestorem większościowym jest bardzo trudna do połączenia z rynkiem kapitałowym i obecnością mniejszościowych udziałowców w akcjonariacie. Jest oczywiste, że globalna grupa nabywa spółkę, by podporządkować ją swojej działalności. W przypadku Stomilu Michelin jest wiodącym podmiotem i organizuje swoją grupę kapitałową tak, by zmaksymalizować zyski nie na poziomie pojedynczych spółek, ale całej grupy. Inwestor zasila spółkę kapitałem, swoim doświadczeniem i dostępem do rynków. Jednocześnie inwestor strategiczny zawsze będzie miał lepszy dostęp do informacji, co stoi w sprzeczności z fundamentalną zasadą rynku kapitałowego, mówiącą o równym traktowaniu wszystkich uczestników rynku.

Czy widzi Pan szansę rozwiązania tej sytuacji?

- Nie ma wątpliwości, że należy wciąż zachęcać inwestorów zagranicznych, ale też zwiększać przejrzystość działalności. Większościowy udziałowiec z własnej inicjatywy powinien udzielać większego wglądu w spółkę mniejszościowym. Chodzi o to, by ugasić zarzewie potencjalnego konfliktu już na samym początku. Te relacje będą odgrywać coraz większą rolę wraz ze wzrostem znaczenia inwestorów instytucjonalnych na polskim rynku. Z kolei inwestor finansowy musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy warto podejmować ryzyko inwestycji w spółkę, której akcjonariat jest zdominowany przez jeden podmiot.

Stomil nie jest jedynym przypadkiem próby podważenia opinii audytora przez spółkę. Zastrzeżenia do audytu BDO Polska zgłosił również Wafapomp.

- Konflikt pojawił się, gdy zarząd Wafapompu nagle chciał zmienić sprawozdanie finansowe. Nie wyraziliśmy zgody, jednak spółka postawiła na swoim. Daliśmy zastrzeżenie do opinii audytora, a spółka jednostronnie wypowiedziała umowę. Zarząd nie chciał zapłacić sankcji z tego tytułu, szukając uzasadnienia w błędach w audycie. Krajowa rada biegłych rewidentów potwierdziła, że nasze sprawozdanie zostało wykonane zgodnie z zasadami audytu. Natomiast spółka otrzymała naganę z Komisji Papierów Wartościowych i Giełd za politykę informacyjną, a prokuratura wszczęła postępowanie wobec firmy jeżeli chodzi o działalność gospodarczą. Moim zdaniem, po istotnych zmianach właścicielskich nowym władzom zależało na stworzeniu wrażenia, że sytuacja tego podmiotu jest bardzo trudna, co miało służyć określonym celom nowego właściciela.

Jakiego panaceum potrzeba polskiemu rynkowi po próbach podważenia opinii niezależnego biegłego oraz aferach księgowych na świecie z punktu widzenia audytora?

- Uważam, że bolączką polskiego rynku jest brak stabilności pracy biegłego. Czy w sytuacji, kiedy audytor jest zmieniany co roku, a typowe badanie trwa do trzech tygodni, można oczekiwać, że audytor wejdzie do dużej grupy kapitałowej i w tym czasie wskaże zarządowi coś, czego on nie wie po latach pracy. Ocenia się, że 66 proc. błędów w badaniu dokonywana jest w pierwszych dwóch latach. Firmy zmieniające audytora zbyt często, w mojej ocenie, tworzą grupę ryzyka, w której dane finansowe mogą być niewiarygodne. W złym kierunku idzie też projekt ładu korporacyjnego przewidujący obligatoryjność zmiany audytora co pięć lat. Przy jego opracowywaniu nie konsultowano się ze środowiskiem i taka propozycja nie może spotkać się z akceptacją. Zwłaszcza że to rozwiązanie kompletnie odbiega od rozwiązań światowych.

Czy BDO Polska wciąż pozostanie audytorem największej liczby spółek z GPW?

- Myślę, że tak. Mimo że BDO Polska straciło kilka spółek, które upadły, a kilka innych szykuje się do opuszczenia giełdy. Z drugiej strony cały czas mamy dopływ nowych klientów, których akcje znajdują się w publicznym obrocie. Per saldo nasz stan pewnie się nie zmienia, a może nawet powiększa, również dlatego, że bierzemy udział w pracach nad przygotowanim nowych kandydatów do publicznego obrotu.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: najważniejsze | konflikt | firmy | przeszłość | Michelin | Stomil | rynek kapitałowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »