​Obniżki stóp to nie szczepionka na koronawirusa

Rada Polityki Pieniężnej nie zmieniła naszych stóp procentowych, choć amerykański bank centralny Fed obniżył je, żeby walczyć z negatywnymi skutkami epidemii koronawirusa dla gospodarki. Słusznie, bo obniżki stóp w tej sytuacji to żadne lekarstwo - mówią analitycy. Trzeba pomagać bezpośrednio i przejściowo firmom.

W ostatni piątek ze strony Fed padł wyraźny sygnał, że uważa epidemię koronawirusa za zagrożenie dla wzrostu gospodarki i będzie na to "właściwie reagować". Już we wtorek amerykański bank centralny obniżył stopy procentowe i to o 50 punktów bazowych. Dotąd w jego ślady poszedł tylko Bank Kanady. 

- To nie jest coś, co zasadniczo zmieni obraz gry, aczkolwiek obniżka przez Fed powinna stabilizować sytuacje gospodarczą i koniunkturę giełdową - mówi Interii Mariusz Adamiak, dyrektor Biura Strategii Rynkowych PKO BP. - Decyzja Fed spowodowana była przede wszystkim silnym wpływem giełdy na gospodarkę USA, mocna przecena oznacza zmniejszenie majątku Amerykanów i mniejsze wydatki bieżące, a także trudniej dostępny kapitał dla firm i mniejszą skłonność do inwestowania. W przypadku Polski oba mają dużo mniejsze znaczenie - mówi Interii główny ekonomista ING BŚK Rafał Benecki.  W USA ceny akcji spadały przez cały ubiegły tydzień, po czym odreagowały w poniedziałek. Ale już wtorkowa decyzja Fed nie powstrzymała kolejnych spadków, a indeks S&P 500 zakończył dzień na minusie o 2,8 proc.  

Reklama

Nieznany wpływ na gospodarkę

 Ministrowie finansów siedmiu najbogatszych państw oraz przedstawiciele banków centralnych G7 zapowiedzieli w poniedziałek, że są gotowi do "korzystania ze wszystkich odpowiednich narzędzi politycznych" by wesprzeć światową gospodarkę. Tylko, że właśnie teraz o dobór odpowiednich narzędzi chodzi. I na razie żaden bank centralny nie poszedł w ślady Fed.  

Stało się już oczywiste, że epidemia wirusa będzie miała zły wpływ na gospodarkę. Ale jaki? Na razie nie sposób ocenić. Wielkie międzynarodowe korporacje jak United Airlines, Anheuser-BuschInBev, Mastercard i Pfizer ogłosiły, że epidemia zagraża ich wynikom w tym roku. Konkretów nikt nie podaje. A już General Electric ogłosił w środę, że utrzymuje swoje prognozy finansowe na ten rok pomimo epidemii.    

"Trudność w ocenie wpływu koronawirusa na gospodarkę polega m.in. na tym, że jednocześnie dotyka on strony popytowej oraz podażowej, przez co to ryzyko dotyczy wielu branż. W przypadku przemysłu, bezpośrednie ryzyko wynika przede wszystkim z zaburzeń w łańcuchach dostaw, natomiast koniunktura w branżach usługowych będzie zależeć głównie od popytu ze strony konsumentów" - napisał analityk firmy doradczej Deloitte Damian Olko w komentarzu.  

- Wpływ koronawirusa na aktywność gospodarcza będzie ogromny w I kwartale. Niejeden rząd myśli, czy nie lepiej poświęcić krótkoterminowo wzrost gospodarczy, a później to odrobić. Wszystko zależy od tego, jak szybko uda się epidemię opanować, a potem odrobić straty - mówi Mariusz Adamiak.   Rozwój wydarzeń wciąż może przebiegać w sposób trudny do przewidzenia, ale już zaczyna się wysyp obniżek gospodarczych prognoz. Światowa Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) oszacowała, że globalny wzrost gospodarczy z powodu epidemii może być w tym roku niższy o 0,5 punktu proc. I obniżyła swoją prognozę do 2,4 proc. Analitycy Bank of America zmniejszyli prognozę wzrostu na 2020 rok w USA o 0,1 punktu proc. do 1,6 proc. Czy to jednak powód, żeby obniżać stopy?     

Jeszcze w piątek analitycy banku Nomura napisali: "polityka pieniężna niewiele może zrobić, aby ograniczyć bezpośrednie ryzyko pogorszenia się sytuacji gospodarczej USA".   "Niższe stopy procentowe nie są zbyt skuteczne w czasach szoku podażowego. Oczywiście w strefie euro wystąpi także szok popytowy. Dopóki liczba przypadków Covid-19 rośnie, ograniczenia w podróżowaniu i gromadzeniu będą miały bezpośredni wpływ na niektóre prywatne elementy konsumpcji, takie jak podróże, kultura, restauracje i transport itp. Co więcej, niektóre ważne zakupy można również odłożyć z powodu niepewność" - napisali analitycy banku ING. 

Kluczowa dostępność pieniądza

 Chociaż niższe stopy procentowe mogą być dobrym narzędziem do zwiększenia konsumpcji w normalnych czasach, nie są to normalne czasy. Dlatego nie sądzimy, że EBC tym razem obniży stopy procentowe, woląc sterować rynkami za pomocą słów niż działań, pomimo globalnie koordynowanych wysiłków banków centralnych zainicjowanych wczoraj przez Fed" - tłumaczą.  

Bo to nie koszt pieniądza, ale jego dostępność jest w obecnej sytuacji kluczową sprawą - twierdzi Rafał Benecki. Wyobraźmy sobie firmę, która z powodu choroby pracowników, lub też braku dostaw spowodowanego kwarantanną u dostawców, albo z powodu braku możliwości uzyskania zapłaty od odbiorcy musi zawiesić produkcję. Nie wiadomo, kiedy ją wznowi, a tym bardziej - kiedy sprzeda. Taka firma może bardzo łatwo stracić płynność, a w ślad za tym - zbankrutować. I właśnie takim sytuacjom rządy i banki centralne powinny zapobiegać.  

Najbardziej narażeni są oczywiście usługodawcy - w takich branżach jak turystyka, transport, czy tez organizacja masowych imprez. Łatwo teraz wyobrazić sobie biuro turystyczne, które musi odwołać rezerwację wszystkich wycieczek do Wenecji.     

- Skuteczne mogłoby być udostępnienie firmom na jakiś czas kapitału obrotowego, żeby mogły przetrwać okres, kiedy epidemia spowoduje przerwę w działalności ich albo ich partnerów handlowych, takie środki pozwolą załatać dziurę w przychodach i kontynuować obsługę swoich zobowiązań - mówi Rafał Benecki. 

- Można pozwolić firmom później zapłacić podatki, choć to oznaczałoby możliwe kłopoty budżetu. W strefie euro jest mowa o TLTRO dla małych i średnich firm. Ma to polegać na tym, że Europejski Bank Centralny pożycza bankom bardzo tani pieniądz, a te na krótki okres pieniądze małym i średnim firmom.

Podobny mechanizm został przetestowanych na Węgrzech i w Wielkiej Brytanii, chociaż celem było dostarczenie finansowania długoterminowego np. na inwestycje. W tym przypadku chodzi raczej o doraźne wsparcie płynności firmy i zaburzeń w ich przepływach aby takie kłopoty nie zachwiały sytuacją firmy i nie spowodowały zwolnień, bo to zwielokrotniłoby negatywne skutki gospodarcze wirusa - dodaje.   Jeszcze kilka dni temu analitycy zastanawiali się, czemu Rada Polityki Pieniężnej utrzymuje stopy tak nisko jak obecnie przy podobnie wysokiej inflacji. A tu przyszedł - także do Polski - koronawirus. I zmienił obraz gry.  Politycy, ekonomiści i ludzie na całym świecie obawiają się teraz o wzrost gospodarczy, a nie o wzrost cen. Dlatego utrzymanie stóp bez zmian przez RPP w świetle sygnalizowanego przez banki centralne łagodzenia, jest faktycznie lekkim zacieśnieniem polityki pieniężnej w Polsce.   

- Epidemia, a raczej panika związana z epidemią przynosi pewne ryzyka związane z osłabieniem koniunktury - powiedział prezes NBP Adam Glapiński. 

- Skoro Rada nie zrobiła nic, to biorąc pod uwagę oczekiwane obniżki stóp na świecie, relatywnie podwyższyła stopy, co w polskim przypadku ma uzasadnienie inflacją. Spodziewam się, że Rada utrzyma w tym roku poziom stóp - mówi Mariusz Adamiak. Prezes NBP powiedział po raz kolejny, że przyczyny inflacji w Polsce są takie, na które polityka pieniężna banku centralnego nie ma wpływu, a inflacja może utrzymywać się powyżej celu inflacyjnego w najbliższych miesiącach, ale następnie będzie się obniżać. 

Jacek Ramotowski  

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: stopy procentowe | niskie stopy procentowe | banki centralne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »